[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Diana Palmer 89
uśpionym domu przetoczył się potężny huk zatrzas-
kiwanych drzwi.
Cholerne baby! Człowiek ma przez nie same kłopoty!
To niedopuszczalne, co ta gówniara z nim wyprawia.
Rujnuje jego życie prywatne, tak samo zresztą jak
zawodowe. A on co? Zamiast skupić się na czymś
konkretnym, jak ten ostatni baran myśli o jej przeklętych
cyckach!
W czasie gdy on posyłał ją do wszystkich diabłów,
ona płakała w poduszkę, dopóki nie zasnęła zmęczona
emocjami ciężkiego dnia. Przedtem jednak zdążyła po-
wtórzyć co najmniej tysiąc razy, że szczerze go nienawi-
dzi. Nie wyobrażała sobie, by po tym, co jej dzisiaj zrobił,
mogła nadal mieszkać z nim pod jednym dachem.
Ponieważ następnego dnia była niedziela, pozwoliła
sobie pospać trochę dłużej. Zwykle z samego rana szła do
kościoła, lecz tym razem zmieniła plany. Wolała nie
narażać się na spotkanie z Calhounem.
Nie mogła jednak przesiedzieć w pokoju całego dnia,
więc około południa zeszła na dół. Tam okazało się, że
niepotrzebnie się niepokoiła. Calhouna prawdopodobnie
od dawna nie było w domu.
Cześć powitał ją Justin, który właśnie siadał do
lunchu. Jak ci poszło z Calhounem?
Nawet nie pytaj jęknęła, przycupnąwszy na
brzegu krzesła. Jest? zapytała, wskazując brodą drzwi
salonu.
Jest, ale jeszcze śpi. Justin podał jej filiżankę
kawy.
90 LEKCJA DOJRZAAEJ MIAOZCI
Dziwne, pomyślała. I zupełnie do niego niepodobne,
bo przecież zawsze wstaje bardzo wcześnie.
Powiesz mi, co się stało w nocy? zapytał Justin.
Calhoun powiedział, że nie wolno mi wracać tak
pózno do domu. I że jesteś dla mnie za stary.
Justin parsknął śmiechem.
JakieÅ› inne rewelacje?
Naprawdę nie wiem, co w niego wstąpiło. Bezrad-
nie rozłożyła ręce. Może nie układa mu się w miłości?
Nie, raczej nie! Ta modelka, gdyby tylko mogła, zjadłaby
go żywcem.
Justin spojrzał na nią z ukosa, po czym spokojnie nalał
sobie śmietanki.
Byłbym zapomniał. Dzwoniła Misty. Chce, żebyś
obejrzała z nią jakieś mieszkanie.
Zwietnie, zaraz do niej oddzwoniÄ™.
Pamiętasz, co ci mówiłem na ten temat? Ale
decyzja należy do ciebie.
Dziękuję za zaufanie. Uśmiechnęła się do niego.
JesteÅ› naprawdÄ™ super.
Cieszę się, że tak myślisz. Szkoda, że mój brat nie
podziela twojego entuzjazmu. Widocznie uważa, że
jestem takim samym nicponiem jak on.
O nie! Jeden taki w rodzinie wystarczy.
Jeśli zamierzasz wyjść do miasta, włóż coś ciepłego
poradził. Strasznie dziś zimno.
Abby zjadła pózne śniadanie, a potem zadzwoniła do
Misty i obiecała, że zaraz u niej będzie. Przypominając
sobie radę Justina, wróciła do pokoju po kurtkę. Zapinała
Diana Palmer 91
już ostatni guzik, gdy niespodziewanie w drzwiach stanął
Calhoun.
Właśnie wyszedł spod prysznica i skóra na jego
nagich ramionach wciąż była lekko wilgotna. Mokre
włosy na piersiach i brzuchu zwinęły się w drobniutkie
kędziorki, schodzące ciemną smugą aż do owiniętych
ręcznikiem bioder. Stał niedbale oparty o framugę i przy-
glądał jej się bez cienia uśmiechu na poszarzałej twarzy.
Jego pochmurne oczy miały ciemne obwódki, przez które
stały się jeszcze grozniejsze. Abby doszła do wniosku, że
jest co najmniej tak zmęczony, jak ona przygnębiona.
Dokąd się wybierasz? zapytał szorstko.
Jadę oglądać mieszkania.
Co na to Justin? Niby mówił spokojnie, ale widać
było, jak nerwowo napina mięśnie twarzy.
Nic. Rozumie, że nie może trzymać mnie tu siłą
odparła ze spokojem.
Koszmarna sytuacja, w której znalazła się niemal
z dnia na dzień, zaczynała ją męczyć. Miała powyżej
uszu dzikich wybuchów Calhouna, a Justin odgrywający
rolę adoratora powoli przestawał ją bawić.
Posłuchaj zaczęła, starając się mówić rzeczowo.
Justin zabrał mnie wczoraj na kolację. To wszystko.
Nie wywiózł mnie potem w krzaki, żeby kochać się ze
mną w samochodzie. Jeśli taki scenariusz przyszedł ci
w ogóle do głowy, powinieneś się wstydzić. Justin jest
dla mnie jak rodzony brat. Ty zresztą też dokończyła,
nie patrząc mu w oczy. A jeśli chodzi o uczucia, to nie
jestem zainteresowana żadnym z was.
92 LEKCJA DOJRZAAEJ MIAOZCI
Kłamiesz! syknął i ruszył w jej stronę, zatrzas-
kując za sobą drzwi. Taki ze mnie twój brat jak rodzony
dziadek.
Abby patrzyła na niego z przerażeniem. Instynktow-
nie cofnęła się pod ścianę i odgrodziła od niego krzesłem.
Po raz pierwszy naprawdę się go bała i zupełnie nie
wiedziała, jak się zachować.
Nie rozumiem, dlaczego się denerwujesz zaczęła
ostrożnie. Na każdym kroku dajesz mi do zrozumienia,
że jestem dla ciebie młodszą siostrą. Mam przestać za
tobą łazić i wodzić cielęcym wzrokiem...
Chryste, ja sam już nie wiem, czego chcę jęknął,
opierając ręce o ścianę tuż nad jej głową.
Poczuła się jak zwierzę zamknięte w klatce. Znajomy
zapach jego ciała wypełniał jej nozdrza i zaczynał
rozpalać krew. Intensywne spojrzenie błyszczących, cie-
mnych oczu hipnotyzowało.
Calhoun, daj spokój. MuszÄ™ już íÅ›c powiedziaÅ‚a,
z trudem panując nad drżeniem głosu.
Dlaczego?
Oddychał tak samo ciężko jak ona widziała to
wyraznie. W panice myślała tylko o tym, żeby uciec
od niego jak najdalej. Bała się, że za chwilę znowu
mu ulegnie. Okaże słabość, z której on będzie potem
drwił.
Przestań! syknęła. Słyszysz mnie! Przestań!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]