[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ku do randa tak, że czek opiewał na kwotę pięciu tysięcy sześciuset pięćdziesięciu
funtów. Miejsce na nazwisko okaziciela było puste. Tego nie chcieli mi jeszcze
zdradzić, a nawet gdybym zdołał się czegoś dowiedzieć, na jakiekolwiek działa-
nia nie miałem już czasu.
Wpisałem datę, dołożyłem podpis  ale nie podpis J.A.Reardena, o nie! 
i wetknąłem blankiet między kartki rosyjskiej gramatyki zastanawiając się, czy
zachowuję się jak facet z głową na karku, czy jak frajer nad frajerami. Ktoś mógł
mnie wykołować  nawet sam Johnny Swift  i to na ponad pięć patoli, wyko-
łować na czysto i bez mydła. Musiałem jednak liczyć na ludzką chciwość. Jeżeli
do kogoś dotrze, że z więziennego zródełka można wyssać jeszcze więcej szmalu,
facet, albo faceci, zjawią się po dalsze pieniądze. Tym razem jednak będę płacił
56
za konkretną robotę, w dodatku po jej wykonaniu.
Następnego ranka przekazałem czek Sherwinowi, który tak umiejętnie skrył
go we wnętrzu dłoni, że natychmiast wyzbyłem się wszelkich wątpliwości 
wyniesie czek za mur i absolutnie nikt tego nie zauważy. Ba! Bo też Sherwin to
Sherwin, stary karciarz i nikt z mieszkańców holu C nigdy w życiu nie zagrałby
z nim nawet w wojnę. Przy Sherwinie karty zdawały się przemawiać ludzkim
głosem i słuchać go jak generała, więc ukrycie niewielkiego czeku to dla niego
fraszka.
Potem znów czekałem, dumając, na jakie to wydatki potrzeba tym Wykałacz-
kom aż pięciu tysięcy funtów.
Mijały dni. I nic się nie działo. Wyliczyłem sobie, że aby zrealizować czek
i przesłać wiadomość do Anglii, potrzeba niewiele więcej niż tydzień. Kiedy mi-
nęło pięć długich tygodni bez jednego znaku, zacząłem się denerwować.
I nagle bomba wybuchła.
Zdarzyło się to w czasie zajęć wolnych. Smeaton trochę mnie akurat objeż-
dżał za drobne niedociągnięcia. Nie sprzątałem już tak dobrze, jak trzeba, co by-
ło oznaką, że w zdenerwowaniu dopuszczałem się błędów. Tymczasem nadszedł
Cosgrove, niosąc pudło z szafami. Wyczekał, aż Smeaton skończy i rzekł:
 Głowa do góry, Rearden. Zagramy partyjkę?
Znałem Cosgrove a. Facet był swego czasu mózgiem bandy prze-szmuglu-
jącej whisky i papierosy. Ktoś na niego doniósł, go i dostał dychę. Odsiadywał
właśnie szósty rok i przy odrobinie szczęścia mógł wyjść już za dwa lata. Poza
tym Cosgrove trzymał berło szachowego króla holu C. Tak, to bardzo przebiegły
i inteligentny gość ten Cosgrove.
 Nie dzisiaj, Cossie  palnąłem z roztargnieniem. Spojrzał z ukosa na Sme-
atona, który stał dwa kroki dalej.
 Nie chciałbyś wyrobić sobie dobrej pozycji wyjściowej?
 Jakiej pozycji wyjściowej?  rzuciłem ostro.
 W wielkim turnieju, Rearden!  Uniósł w górę pudełko z szacha mi. 
Pograsz ze mną i dam ci cynk na kilka dobrych ruchów, stary, zobaczysz.
Znalezliśmy sobie stolik na drugim końcu holu, z dala od Smeatona. Rozsta-
wiliśmy figury.
 No dobra, o co chodzi, Cossie?  zapytałem.
 Jestem twoim łącznikiem. Będziesz rozmawiał tylko ze mną i z nikim in-
nym. Jasne?  Kiwnąłem głową, a on mówił dalej.  Na początek będę gadał
o forsie.
 No to możesz się już nie fatygować  powiedziałem.  Te Wykałaczki,
ta twoja ekipa, dostała ode mnie pięć kół, a nie widzę jeszcze żadnych rezultatów.
 Widzisz mnie, tak?  Rozejrzał się wokół.  Graj. Masz pierwszy ruch.
 Przesunąłem pionka na B3, a on roześmiał się cicho.  Ostrożny jesteś, Rear-
den! To cholernie delikatne otwarcie!
57
 Skończ z tymi subtelnościami, Cossie. Gadaj, co masz do powiedzenia.
 Nie mam ci za złe ostrożności. Powiadam tylko, że będziesz musiał jeszcze
więcej wybulić i tyle.
 Póki stąd nie wyjdę, nic z tego  oznajmiłem.  Aż takim frajerem nie
jestem.
 Nie dziwię ci się  odparł.  To jest jak skok w ciemność. Ale prawdą też
jest, że albo pogadamy o forsie, albo sprawy nie było. Obydwaj musimy wiedzieć,
na czym stoimy.
 No dobra. Ile?
Przesunął skoczka.
 Działamy trochę jak poborcy podatkowi, bierzemy stosownie do udziału.
Zrobiłeś skok na sto siedemdziesiąt trzy tysiące funciaków. Chcemy połowę, to
jest osiemdziesiąt sześć tysięcy pięćset funtów.
 Chyba cię z rozumu obrało! Za dużo pawi w tych waszych rachunkach
i dobrze o tym wiesz.
 Jakich pawi?
 W przesyłce miało być tylko sto dwadzieścia tysięcy. Właściciele trochę
przekłamali.
Skinął głową.
 Możliwe. Coś jeszcze?
 Owszem. Wyobrażasz sobie, że moglibyśmy upłynnić ten towar po cenie
wartości? To nie będzie sprzedaż legalna, do cholery. Ty powinieneś o tym wie-
dzieć lepiej od innych.
 Graj w szachy  powiedział spokojnie.  Klawisz na nas zezuje. Nie
szlifowane kamienie dałoby się przy odrobinie sprytu opchnąć po cenie wartości.
A myślę, że ty, Rearden, jesteś sprytny. Ten twój numer wcale nie był taki głupi.
Udałoby ci się, gdyby cię ktoś nie wrobił.
 To nie były nie szlifowane diamenty  sprostowałem.  Zostały oszlifo-
wane w Amsterdamie i ściągnęli je ponownie do Anglii, do oprawienia. Brylanty
tej wartości są prześwietlane, obfotografowywane i rejestrowane. Były szlifowane
dwa razy, a to oznacza znaczny spadek ceny. I jeszcze jedno. Nie działałem sam.
Miałem kumpla, z którym dzielimy się po połowie. On obmyślił skok, ja ten skok
zrobiłem.
 Chłopaki się właśnie nad tym zastanawiali  zaczął Cossie.  Nie bar-
dzo mogą cię rozszyfrować. Czy to twój kumpel cię załatwił? Bo jeśli tak, to nie
śmierdzisz groszem, zgadza się? A wtedy nas nie interesujesz.
 To nie mój kumpel  zapewniłem go, mając nadzieję, że brzmię przeko-
nywająco.
 Wieść niesie, że to jednak on.
 Wieść niech sobie niesie. Plotkę puścił wścibol nazwiskiem Forbes, albo
inny padalec, Brunskill. Oni mają ku temu swoje powody.
58
 Niewykluczone  odparł w zamyśleniu.  Kto to jest ten twój kumpel?
 O, kochany, nic z tego  stwierdziłem stanowczo.  Nie sprzedałem go
wścibolom, nie sprzedam też twoim chłopakom. Już samo to powinno wam udo-
wodnić, że nie on mnie sypnął. My z kumplem działamy po cichutku i nie chcemy,
żeby nas ktoś w tym wyręczał.
 Dajmy sobie z tym chwilowo spokój  rzekł Cossie.  Przekażę chłopa-
kom. Wracamy do forsy. Jaka była twoja dola?
 Szacowaliśmy na czterdzieści tysięcy funtów  poinformowałem go spo-
kojnie.  Szmal jest odłożony w bezpiecznym miejscu. Dostaniecie go przeze
mnie, nie przez mego kumpla.
Uśmiechnął się nieznacznie.
 Na szwajcarskim koncie numerycznym?
 Otóż to. Znasz jakiś bezpieczniejszy system?
 Git. Ale stawka się nie zmienia, Rearden. Połowa dla nas -powiedział. 
Dwadzieścia lat, po tysiączku za każdy roczek. To półdarmo. Przerzucamy cię
przez mur i wywozimy poza Zjednoczone Królestwo. Jeśli wrócisz, to już twoje
zmartwienie. Ale coś ci powiem: nie próbuj nas wykiwać. Lepiej przygotuj umó-
wiony szmal, bo jeśli nie, nikt już o tobie więcej nie usłyszy. Mam nadzieję, że
dobrze się rozumiemy.
 Bardzo dobrze. Wyciągacie mnie stąd i dostajecie forsę. Ja dotrzymuję sło-
wa.
 Przekażę chłopakom  odrzekł.  Oni zadecydują, czy wezmą cię na
klienta.
 Cossie, jeśli oni są tacy dobrzy, jak mówisz, to co ty tu, do cholery, jeszcze
robisz? Nie mogę się nadziwić.
 Ja jestem tylko łącznikiem. Zwerbowali mnie tutaj, w mamrze. Poza tym, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl