[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Teraz się poczulimy. Jesteś najlepszym tatusiem na świecie.
Po chwili przemówił zniecierpliwiony:
 No, teraz ty mi powiedz coś miłego. Przecież się czulimy.
Powiedziałem więc kilka miłych rzeczy, bo nareszcie złapałem, o co w tej zabawie chodzi.
 Dobra  powiedział usatysfakcjonowany Bazylek.  Teraz możemy spać.
Zabawa w stylu folk
Nasze malownicze miasteczko słynie w całym świecie z produkcji artystycznych skorup. Z
tej okazji, raz do roku organizowany jest trzydniowy chamski festyn, podczas którego
gawiedz ma okazję ochlać się piwa, wydać walizkę pieniędzy na balony i pamiąteczki oraz
pooglądać Znane Gwiazdy, prezentujące swoją twórczość na deskach sceny. Ja osobiście
bojkotuję tę imprezę uroczyście i oficjalnie, ale niestety jest jeszcze Bazylek, dla którego
imprezka wspomniana stanowi niewątpliwą atrakcję. Do czasu.
Ale po kolei.
W temacie koncertowym, na sobotni wieczór przewidziano Ewelinę Flintę oraz niestety
T.Love. Niestety, bo zmuszony byłem złamać swoje niezłomne dotąd zasady i
zauczestniczyć w kłębowisku na rynku. Kiedy tuż po dwudziestej pojawiliśmy się na
miejscu zbiórki, dotarło do mnie, że sytuacja jest poważna. Pentylion mieszkańców
naszej przeuroczej mieściny dreptał w miejscu, bo tylko to można było robić w tym
sakramenckim ścisku. Jedna trzecia z nich ściskała w spotniałych dłoniach plasticzki z
piwem, podczas gdy druga trzecia wcinała karkówkę w zagrodach umiejscowionych pod
parasolami, a trzecia trzecia pchała się właśnie w kierunku sceny.
Popchaliśmy się i my.
W połowie drogi doszło do nieprzyjemnego zdarzenia, kiedy to starszawy rumburak
wyposażony w strój ludowy oraz czerwoną kichawę, staranował Bazylka, pociągnął go z
łokcia po nosku, a następnie, z wielkimi pretensjami zaczął go szarpać za ramię.
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: aniaer1@tlen.pl
77
Cóż, w tej specyficznej sytuacji, i ja go trochę poszarpałem (rumburaka, rzecz jasna, a
nie Bazylka), że aż mu, wstyd się przyznać, kapelusz spadł ludowy i zaległ w kurzu ulicy
(kapelusz, rzecz jasna, a nie rumburak).
Po tym nieplanowanym sparringu, niespiesznie ruszyliśmy dalej (bo spiesznie i tak się nie
dało), by po kilku minutach, w niezakłócony już niczym sposób dotrzeć w okolice sceny.
Po dotarciu pod scenę o przepisowej godzinie, dowiedzieliśmy się że Ewelina F. wykona
jeszcze jeden numer. Jakoś to przeżyliśmy, nawet dość bezboleśnie, bo produkcje
rzeczonej wschodzącej gwiazdy pozostają na poziomie dość przyzwoitym. Ale nie o tym.
Niebawem okazało się, że przewidziano również bisy. Dużo bisów. Za dużo, jak na
Bazylkowe siły, nadwątlone bardzo aktywnie spędzonym popołudniem.
 Już mi się odechciało koncertu  krzyknął do mnie (bo tylko krzykiem można było się
porozumiewać...).  Czuję się chory i zmęczony. Chcę iść spać.
Bardzo mi to odpowiadało, bo ja też czułem się chory i zmęczony. I, nie wiedzieć czemu,
bardzo agresywny. W tej sytuacji, jeszcze tylko odszukaliśmy Starszą Damą wałęsającą
się gdzieś po rynku, po czym, z wielką ulgą opuściliśmy rynek i zgodnie
pomaszerowaliśmy do domu. Gdzie w krótkim czasie, z łoskotem zwaliliśmy się na
posłania, natychmiast zasypiając.
Gdzieś za oknem, jeszcze przez dobrych parę godzin przetaczała się festiwalowa
nawałnica w postaci krzyków, wrzasków oraz sztucznych ogni, ale nas to już na szczęście
nie dotyczyło.
Cóż, starość nie radość.
Przedszkolny szał zakupowy
Dziś, z samego rana wbiliśmy się w gąszcz sklepów, by zakupić najbardziej niezbędne
pierwszakowi akcesoria. I nie mam wcale na myśli tornistra, piórnika czy podręczników,
bo te akurat sprzęty spoczywają w bazylkowym pokoiku od miesiąca.
My wybraliśmy się po rzeczy największej rangi i tak, kolejno zakupiliśmy: farby do
witraży, dodatkowy pakiet specjalnej folii do witraży, kartę telefoniczną oraz specjalne
etui do karty telefonicznej. I jeszcze mocno przechodzony komiks X men.
Wspomniane przedmioty mają, co prawda, luzny związek z faktem bazylkowego pójścia
do pierwszej klasy, ale nic to.
Karta telefoniczna służyć ma do komunikowania się ze mną w sprawach różnych, farby
zaś uprzyjemniły nam dzisiejsze pochmurne przedpołudnie.
A komiks to został nabyty sam nie wiem, po co. Bo durny się okazał nad pojęcie.
Najbardziej użyteczne, póki co okazały się farby. Zrobiliśmy łącznie dziewięć witraży,
które po wyschnięciu ozdobią okna w mieszkaniu Dziadków.
Dziadek, co prawda, chwilowo trochę się stawia, ale sądzę, że w końcu ulegnie
porażającemu urokowi naszych produkcji.
Three cool cats
Siedzieliśmy właśnie na tarasie ekskluzywnego baru Pod Klonem (nie wiedzieć czemu,
nazywanego przez okoliczną ludność mordownią), sącząc tymbarki, słuchając
pogwizdywania pociągów na pobliskim wiadukcie i wdychając spaliny TIR ów
przejeżdżających nieopodal nową obwodnicą. Wtedy, niespodziewanie przypomniało mi
się ogłoszenie, jakie rano ujrzałem na jednym ze sklepów w śródmieściu: oddam małe
kotki w dobre ręce, wszystkie kolory...
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: aniaer1@tlen.pl
78
Wykonałem więc zwiadowczy telefon i zadałem elementarne pytanie  czy są rude
kocurki. Bo Starsza Dama, od zawsze maniakalnie marzyła o rudym kocurku. Co prawda,
nie mogąc się doczekać wyśnionego rudzielca, tydzień temu, z zaprzyjaznionego
gospodarstwa pobraliśmy czarnego diabełka oraz burą damulkę. Niemniej, marzenie o
rudym kocurku nadal pozostawało w mocy.
Przemiła kobiecinka, ku mojemu zaskoczeniu poinformowała mnie, że pożądane kotki
posiada, a jakże. Pomknęliśmy więc do niej co rower wyskoczy i już po kwadransie
wiozłem za pazuchą bardzo wywrotną i ryzykowną niespodziankę. Bo ukryte pragnienia
to jedna sprawa, ale trzeci kot w ciągu tygodnia to osobny temat i spore wyzwanie.
Zanim jeszcze wyruszyliśmy w stronę domu Starszej Damy, musiałem przekonać
przemiłą kobiecinkę, że jestem zapalonym i doświadczonym kociarzem oraz
zdecydowanie dobrymi rękami, w które chciała oddać kociątko.
Chyba się udało.
Starsza Dama, na przybycie rudego kotka zareagowała nad wyraz żywiołowo, co
przyjąłem ze sporą ulgą. Do ostatniej chwili nie byłem bowiem przekonany o pomyślnym
zakończeniu operacji. Niesłusznie. Prezent był trafiony, jak mało co. A wszystkie
zgromadzone dotąd kociątka, w krótkim czasie stworzyły zgrany team i przystąpiły do
boksowania się i nieustających walk o terytorium. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl