[ Pobierz całość w formacie PDF ]
A radoÊç, zadowolenie w czym znajduje? Pos"uchaj.
Anastazja znowu zabra"a mnie z sobà na traw´ i jak za pierwszym razem, kiedy pokazywa"a kobiet´-ogro-
dniczk´, zacz´"a pokazywaç inne obrazki.
Widzisz? On siedzi akurat w tym samym samochodzie, który nazywasz szykownym. Popatrz: Sam na tyl-
nym fotelu, w samochodzie klimatyzacja. Kierowca bardzo dobrze, p"ynnie prowadzi. Ale popatrz, jak spi´ta
i zamyÊlona jest jego twarz. MyÊli, buduje jakieÊ plany, czegoÊ si´ obawia. Zwróç uwag´, chwyci" to, co nazy-
wacie telefonem. Denerwuje si´... Tak, otrzyma" informacj´... Teraz powinien jà szybko oceniç i podjàç decy-
zj´. Ca"kowicie spi´ty. MyÊli. Gotowe, podj´ta decyzja. Teraz zobacz, siedzi niby spokojnie, ale na twarzy wy-
pisane sà wàtpliwoÊci i trwoga. Nie ma Ýadnego Êladu radoÊci.
PrzecieÝ to jego praca, Anastazjo.
To obraz Ýycia i nie ma w nim Ýadnego przeÊwitu od momentu obudzenia do momentu zaÊni´cia, a na-
wet w czasie snu. Taki cz"owiek nie zauwaÝy ani otwierajàcych si´ listków, ani wiosennych strumyków. Wko"o
sami zazdroÊnicy, chcàcy zaw"adnàç tym, co posiada. Robi wszystko, aby odgrodziç si´ od nich tym, co na-
zywacie ochronà, domem jak forteca. Pe"nego zaspokojenia i tak nie osiàga, poniewaÝ strach i troski w nim
samym istniejà i na zawsze w nim pozostajà. I tak kroczy do samej Êmierci. Dopiero przed samym ko’cem Ýy-
cia ubolewa, Ýe przychodzi mu wszystko zostawiç...
Przedsi´biorca ma swoje przyjemnoÊci. One przychodzà wtedy, kiedy osiàga upragniony rezultat, urze-
czywistnia wymyÊlony plan.
Nieprawda, on nie nacieszy si´ z osiàgni´tych celów, poniewaÝ przychodzi natychmiast nast´pny plan,
bardziej skomplikowany, i wszystko zaczyna si´ od nowa, tylko z wi´kszymi trudnoÊciami.
LeÊna pi´knoÊç malowa"a przede mnà bardzo pochmurny i smutny obraz o zewn´trznie dobrze utrzymanej
warstwie naszego spo"ecze’stwa i w ten obraz nie chcia"o si´ uwierzyç. Stara"em si´ sprostowaç jej argumen-
ty:
Zapominasz, Anastazjo, o ich umiej´tnoÊciach w osiàganiu postawionych celów i otrzymywanych dobro-
dziejstwach Ýyciowych, zachwycajàcych spojrzeniach kobiet, szacunku, jaki ich otacza.
Na to ona odpowiedzia"a:
Iluzja, to nie istnieje. Gdzie widzia"eÊ pe"ne szacunku albo zachwytu spojrzenie cz"owieka patrzàcego na
pasaÝera szykownego samochodu albo w"aÊciciela luksusowego domu? Úaden cz"owiek nie potwierdzi tego,
co powiedzia"eÊ. To sà spojrzenia pe"ne zazdroÊci, oboj´tnoÊci i rozdraÝnienia. Nawet kobiety nie mogà ko-
chaç tych m´Ýczyzn, poniewaÝ uczucie ich miesza si´ z pragnieniem posiadania nie tylko tej osoby, ale i tego,
co ona ma. Z kolei oni równieÝ nie mogà pokochaç kobiety z prawdziwà rozkoszà, gdyÝ nie potrafià zwolniç
w swoim sercu dostatecznej iloÊci miejsca dla tak wielkiego uczucia.
Szukanie dalszych argumentów by"o bezsensowne, dlatego Ýe wypowiedziane przez nià poglàdy mogli po-
twierdziç albo obaliç tylko ci, o których mówi"a. B´dàc równieÝ przedsi´biorcà, nigdy nie zastanawia"em si´
nad tym, co powiedzia"a Anastazja. Nie analizowa"em, ile mia"em dla siebie chwil radoÊci, i tym bardziej nie
by"em w stanie sprawdziç tego u innych. Nie jest przyj´te wÊród biznesmenów marudzenie i narzekanie, kaÝ-
dy stara si´ zaprezentowaç siebie jako zadowolonego z Ýycia cz"owieka sukcesu. Dlatego stworzy" si´ u wi´k-
szoÊci ludzi obraz biznesmena, jako cz"owieka otrzymujàcego od Ýycia nieustanne dobra.
Anastazja wychwytywa"a nie zewn´trzne przejawy uczuç, lecz bardziej delikatne, ukryte wewnàtrz. Okre-
56
Êla"a stan cz"owieka po iloÊci widzianego przez nià Êwiat"a. Mnie si´ wydawa"o, Ýe obrazki i sytuacje widziane
przez nià odbieram najprawdopodobniej z jej g"osu. Powiedzia"emjej o tym, na co odrzek"a:
Zaraz ci pomog´. To jest "atwe. Zamykasz oczy, leÝysz na trawie, rozk"adasz r´ce, powinieneÊ si´ roz-
luêniç. Wyobraê sobie ca"à Ziemi´, spróbuj zobaczyç jej kolor i wychodzàce z niej niebieskawe Êwiat"o. Potem
skupiasz promie’ swojej wyobraêni, juÝ nie ogarniasz nim ca"ej Ziemi, zaw´Ýasz go, coraz bardziej zaw´Ýasz,
dopóki nie zobaczysz konkretnych detali. Ludzi szukaj tam, gdzie b´dzie najwi´ksze nasycenie niebieskawe-
go Êwiat"a. Nadal, jeszcze bardziej zaw´Ýaj swój promyk, aÝ zobaczysz tylko jednego cz"owieka albo kilku lu-
dzi. Proponuj´ to zrobiç jeszcze raz, z mojà pomocà.
Chwyci"a mnie za r´k´, skierowa"a swoje palce wzd"uÝ moich i opar"a si´ ich ko’cami w mojej d"oni. Palce
jej drugiej r´ki, leÝàcej na trawie, by"y skierowane ku górze. W wyobraêni zrobi"em wszystko to, co powiedzia-
"a, i niezbyt jasno pojawi" si´ przede mnà obraz siedzàcych przy stole i dyskutujàcych ze wzburzeniem trzech
m´Ýczyzn. Ich s"owa nie by"y zrozumia"e. Úadnej mowy w ogóle nie us"ysza"em.
Nie powiedzia"a Anastazja to nie sà przedsi´biorcy, zaraz ich znajdziemy.
Wodzi"a i wodzi"a swoim promyczkiem, trafiajàc w duÝe i ma"e biura, elitarne kluby, przyj´cia i burdele...
Niebieskawe Êwiate"ko by"o albo za s"abe, albo go nie by"o w ogóle.
Popatrz, tam jest juÝ noc, a on nadal siedzi sam w zadymionym biurze. A ten siedzi w basenie, obok pa-
nienki, popatrz, jaki jest zadowolony. Jest podchmielony, ale promieniowania nie ma. Po prostu stara si´ wy-
luzowaç, jego zadowolenie jest sztuczne... A ten... siedzi w domu. To jego Ýona. Dziecko pyta go o coÊ... na-
gle telefon... Spójrz, znów sta" si´ powaÝny, nawet bliscy ludzie odeszli na drugi plan.
Ca"y czas, jedna po drugiej, wyÊwietla"y si´ wszelkie moÝliwe sytuacje, zewn´trznie dobre i nie bardzo, do-
póki nie trafiliÊmy na t´ mroÝàcà krew w Ýy"ach scen´. Nagle ujrza"em pokój, przypuszczam, Ýe w jakimÊ bar-
dzo luksusowym mieszkaniu, ale...
Na okràg"ym stole leÝa" obnaÝony cz"owiek, jego nogi i r´ce by"y przywiàzane do nóg sto"u, g"owa zwisa"a,
usta mia" zaklejone bràzowà taÊmà. Przy stole siedzia"o dwóch m"odych m´Ýczyzn, jeden mocno zbudowany,
krótko ostrzyÝony, drugi nieco delikatniej zbudowany, z g"adko przyczesanymi w"osami. Dalej, w fotelu, pod
stojàcà lampà siedzia"a m"oda kobieta. Jej usta teÝ by"y zaklejone, okr´cony poniÝej piersi sznur do bielizny
przyciska" jà do fotela. Obydwie nogi mia"a przywiàzane do nogi fotela. Jedynym odzieniem kobiety by"a roz-
darta bielizna. Obok niej siedzia" starszy, szczup"y pan i pi" coÊ, na pewno koniak. Na ma"ym stoliku przed nim
leÝa"a czekolada. Ci, którzy siedzieli przy okràg"ym stole, nie pili. Oni lali na pierÊ leÝàcego m´Ýczyzny p"yn
wódk´ albo spirytus i podpalali. Porachunki zrozumia"em.
Anastazja wyprowadzi"a promyk z tej sceny, ale ja krzyknà"em:
Wróç, zrób cokolwiek!
Przywróci"a t´ scen´ i powiedzia"a:
Nie moÝna, juÝ wszystko si´ wydarzy"o, tego nie moÝna juÝ zatrzymaç, naleÝa"o to zrobiç pr´dzej, teraz
jest za póêno.
Patrzy"em jak zaczarowany i nagle wyraênie zobaczy"em oczy tej kobiety wype"nione grozà, juÝ nie b"aga-
jàce o zmi"owanie.
To zrób chociaÝ coÊ, jeÝeli nie jesteÊ bezlitosna, jeÝeli masz serce!
PrzecieÝ to nie jest w mojej mocy, poniewaÝ to juÝ jakby zosta"o zaprogramowane wczeÊniej, nie przeze
mnie, nie mog´ si´ wtràcaç bezpoÊrednio. One w tej chwili sà mocniejsze.
W takim razie gdzie jest twoja ÝyczliwoÊç i zdolnoÊç?
Anastazja milcza"a okropna scena lekko zm´tnia"a. Potem zniknà" starszy pan popijajàcy koniak. Nagle
poczu"em s"aboÊç w ca"ym ciele i r´ka, której dotyka"a Anastazja, zacz´"a dr´twieç. Us"ysza"em dziwnie os"a-
biony g"os. Z trudem wymawiajàc s"owa, powiedzia"a:
Zabierz r´k´, W"adi...
Nie mog"a nawet doko’czyç mojego imienia. Wstajàc, odciàgnà"em r´k´ od Anastazji. R´ka wisia"a jak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]