[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ryk z szacunkiem pomyślał o tej sile, która ożywia Zwiastuna Burzy, sile najwy-
razniej zrodzonej z Chaosu, nie podporzÄ…dkowujÄ…cej siÄ™ jednak ani Chaosowi, ani
Aadowi, ani nawet Równowadze. Sile przeciwstawnej wszystkiemu, co dotąd ce-
nił sobie w życiu, przerażająco samodzielnej i skrytej zarazem, dziwnie dobrze
znajdującej się w tej ironicznej więzi pomiędzy rozmarzonym idealistą a cynicz-
nym solipsystą, więzi często spotykanej pośród większości istot myślących, która
aż naddramatyczne zobrazowanie znalazła w tym, co połączyło Zwiastuna Burzy
i ostatniego wÅ‚adcÄ™ Melniboné. . .
Miecz podążał teraz przodem, torując drogę. Czyżby runiczne ostrze posta-
nowiło przejąć kontrolę nad nurtem zdarzeń, ostatecznie przeciwstawić się tak
Ariochowi jak i konsekwencjom działań podjętych pod wpływem emocji. Czyż-
by był to jednak miecz z zasadami, pragnący skorygować zdeformowaną tkankę
kosmosu, zapobiec jakimÅ› zdarzeniom?
Nagle porwał Elryka wiejący pomiędzy wymiarami huragan. W jednej chwili
w głowie zapaliły mu się tysiące sprzecznych myśli, na sekundę stał się tysiącem
różnych istot. Wprawdzie dotąd dane mu było przeżyć tyle, ile wypada zwykle na
ponad dziesięć ludzkich żywotów, był to czas niewielkich stosunkowo zmian, do
których można było bez trudu się przyzwyczaić, toteż zalew wrażeń, których za-
znał uświadamiając sobie równocześnie rozległość i różnorodność multiwersum,
pchnął go niemal na skraj szaleństwa. Książę błagać zaczął miecz o miłosierdzie,
błagać, by przerwał ów obłąkany lot, oszczędził swego włodarza.
Oręż jednak kierował się instynktem, swoje dobro mając przede wszystkim na
względzie. Musiał ponownie znalezć się we właściwym dla się miejscu multiwer-
sum. Elryk był tu postacią drugoplanową.
Zmysły albinosa uległy zwielokrotnieniu i kolejnej zmianie.
Dala się słyszeć słodka, spokojna muzyka róż, muzyka ojca Elryka, przesyca-
jąca duszę niewypowiedzianym smutkiem. . . i lękiem. . . jakby przekazem, że oto
czas już się kończy i nic innego wkrótce nie zostanie Sadrykowi, jak tylko połączyć
siÄ™ z synem. . .
Miecz jednak dał opór i tej sugestii, jakby własną tylko logikę i ambicję uzna-
wał, gotów przetrwać za wszelką cenę i unikając kompromisów z kimkolwiek, na-
wet z Elrykiem, którego czeka zapewne gdzieś tam ponury koniec w chwili, gdy
135
wypełni już swoje przeznaczenie, nieznane na razie ani jemu, ani nikomu inne-
mu, nawet temu czarnemu mieczowi nie żyjącemu w tej samej przeszłości, teraz-
niejszości ni przyszłości, co pozostałe istoty światów wszelkiej rangi, a jednak
tkającemu misternie swój własny wzór losu, odwołującemu się do sil niepojętych
i potężniejszych, niżby wyobraznia dopuszczała, w zamian zaś żądającemu jedynie
tych dusz, które spośród wielu pojmanych, nie trafiały do Ariocha. . .
 Elryku!
 Ojcze, obawiam się, że straciłem twą duszę. . . !
 Nie, synu, ty nigdy jej nie utracisz. . .
Nagły promień różowozłotego światła przesuwa się przed oczami niczym błysk
stali oręża, do tego mrozne powietrze chłodzi nagą skórę i jeszcze ten odgłos, tak
znany a rytmiczny, tak wspaniały w tej chwili, że aż łzy gorące przywołujący, łzy,
które jedna za drugą spływają po policzkach. . .
Gaynor podążył do Okrętu Bywszego,
swoim go uczynił.
A siostry trzy odkryły,
%7łe zasiąść pragnie na Chaosu tronie.
Pierwsza z nich była Kwietny Pąk, Druga zwyczajnie Pąk.
Trzecia zaś to Tajemny Cierń
I w krwi czerwieni jej mieszkanie.
Płacząc, Elryk padł w szeroko otwarte ramiona skarlałego, ale obdarzonego
wielkim sercem poety, mistrza Ernesta Wheldrake a.
 Kochany, stary przyjacielu! Witaj, książę Elryku! Coś cię goni?  spytał
poeta, wskazując na głębokie zaspy śnieżne okalające dolinę. Na gładkiej pokry-
wie śniegu widać było świeży trop, jakby Elryka, sugerujący, że przybył on gdzieś
z góry, ześlizgując się na dno kotlinki.
 Cieszy mnie twój widok, mistrzu Wheldrake.  Albinos otrzepał ubra-
nie ze śniegu zastanawiając się, nie po raz pierwszy zresztą, czy nie przyśniła
mu się przypadkiem ta podróż przez multiwersum. A może smoczy jad powoduje
jeszcze jakieś inne skutki poza pobudzeniem organizmu? Spojrzał na naznaczoną
świeżymi śladami przecinkę pomiędzy nagimi brzozami, gdzie niewinnie oparty
o drzewo czekał Zwiastun Burzy. Przez chwilę całkiem szczerze zapałał nienawi-
ścią do oręża, części jego własnej osoby, bez której nie potrafił już funkcjonować
lub też (jak podpowiadał jakiś cichy ale uparty głos dobywający się z mrocznego
zakątka umysłu) nawet i nie chciał, bowiem jedynie gorączka bitewna wyzwala-
na przez magiczne ostrze pozwalała mu znalezć chwilową ulgę i ucieczkę przed
ciężarem sumienia.
Z rozmyślną powolnością podszedł do drzewa, podniósł i przypasał broń, jak-
by był to najzwyczajniejszy miecz na świecie. Potem spojrzał uważnie na wymi-
zerowane oblicze przyjaciela.
136
 Jak się tu znalazłeś, mistrzu? Znasz ten plan?
 Dość dobrze, książę. Ty chyba zresztą też. Nadal jesteśmy w świecie Cięż-
kiego Morza.
Dopiero teraz Elryk zrozumiał, czego dokonał miecz  przyniósł ich z po-
wrotem do tego właśnie świata, z którego Arioch pragnął ich wygnać, co wska-
zywało, że Zwiastun Burzy miał własne powody, by pozostać tu razem ze swoim
panem. Albinos zachował te refleksje dla siebie, wysłuchał za to uważnie wyja-
śnień Wheldrake a na temat odszukania przez Charion Phatt jej wujka Fallogarda
i babki.
 Wciąż jednak nie wiadomo, co dzieje się z Koropithem  stwierdził poeta
pod koniec  lecz Fallogard twierdzi, że wyczuwa bliską obecność syna, tak
zatem mamy nadzieje, drogi książę, że już niedługo wszyscy ocaleli Phattowie
znów zaznają bezpieczeństwa ogniska domowego.  Obniżył piskliwy głos do
konspiracyjnego szeptu.  Poczynione zostały już pewne kroki w kwestii mojego
małżeństwa z kochaną Charion.
Zanim jednak zdążył zacząć przemawiać mową wiązaną, spomiędzy okrytych
śniegiem gałęzi wyłoniła się rzeczona Charion z rękami zajętymi dwiema przed-
nimi żerdziami lektyki, na której siedziała uśmiechnięta niczym królowa podczas
procesji matka Phatt. Z tyłu szedł jej wyraznie zaniedbany ostatnimi czasy syn,
który uśmiechnął się radośnie na widok albinosa, jakby ten ostatni był dawno nie
widzianym w tawernie kompanem. Tylko Charion wydawała się lekko speszona
przybyciem gościa.
 Rok temu wyczułam kres twego żywota  powiedziała cicho, ustawiw-
szy nosze na śniegu.  Zostałeś wypchnięty poza dostępne postrzeganiu grani- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl