[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Kiedy Sadełko ujrzał wpadającego Koszałka, natychmiast przerwał ucztę, grzebnął łapą
raz, grzebnął drugi, w zrobiony naprędce dołek rzucił kości, nakrył je ziemią i patrzy.
Koszałek-Opałek wydał mu się bardzo śmiesznym, gdy tak wywijając w powietrzu
koziołki do jamy wpadał, ale chytry Sadełko nie okazał tego po sobie i skromnie spuściwszy
ogon, do gościa podszedł.
 Pan dobrodziej  rzekł słodko  pomylił się co do drzwi, jak widzę!
 W istocie  odparł Koszałek-Opałek.  Ciemno tu trochę i nie zauważyłem właściwego
wejścia. Mam przy tym oczy osłabione ustawiczną pracą nad moim wielkim dziełem
historycznym.
 Ach!  zakrzyknie na to Sadełko z zapałem.  Mam więc zaszczyt powitać uczonego i
kolegę! I moje życie upływa na grzebaniu w księgach! I ja piszę wielkie dzieło o rozwoju
hodowli kur i gołębi po wsiach, podaję nawet projekty nowego sposobu budowania kurników
dla drobiu. Oto pióra, którymi się posługuję w mej pracy.
Tu skromnym gestem wskazał rozrzucone po kątach pióra świeżo zduszonego kapłona.
Zdumiał się uczony Koszałek-Opałek.
Jeśli on jednym jedynym piórem szarej gęsi tak wielką zdobył sławę u swego narodu,
jakże sławnym musi być ten, który całe pęki tak świetnych i złocistych piór zużył!
Ale Sadełko zbliżył się do niego i rzekł:
 A ty, kochany panie kolego, skąd masz to piękne pióro i gdzie przebywa to lube
stworzenie, z którego ono pochodzi? Rad bym z nim zabrać jak najbliższą znajomość.
 Pióro to  odrzekł Koszałek-Opałek  pochodzi ze skrzydła gęsi, którą pasie razem z
całym stadkiem sierotka Marysia.
 Z całym stadkiem?  powtórzył zachwycony Sadełko.  I powiadasz, kochany kolego, że
je pasie mała sierotka? Mała sierotka, która zapewne dać sobie rady ze stadkiem tym nie
18
może? O, jakżebym jej chętnie dopomógł! Jakże chętnie wyręczyłbym w pracy tę interesującą
biedną sierotkę! Trzeba ci wiedzieć, kochany kolego, że serce mam litościwe bardzo, bardzo!
Po prostu tak miękkie jak masło majowe!
Tu uderzył się łapą w piersi na znak szczerości słów swoich, a zbliżywszy się jeszcze
bardziej do uczonego Koszałka-Opałka, pióro owo gęsie obwąchiwał przez chwilę, po czym
otarłszy oczy rzekł:
 Nie dziw się, kochany kolego, mojemu wzruszeniu! Czuję w tej chwili jakby objawienie
moich przeznaczeń: nawracać zbłąkane gąski  to powołanie moje. Dopomagać w pasieniu
ich sierotkom  to wielki cel mego życia!
I natychmiast, podniósłszy w górę obie przednie łapy, zawołał:
 O wy, niewinne istoty! O wy, słodkie, miłe stworzenia! Cały się odtąd poświęcę na
usługi wasze!
To powiedziawszy, zaraz ku wyjściu się obrócił i szedł z jamy precz, a za nim długim,
ciemnym korytarzem postępował uczony Koszałek-Opałek.
Uszli już kawałek drogi razem, kiedy się lis obrócił i rzekł:
 A nie zapomnij, kochany panie i kolego, zapisać dzisiejszego spotkania w swojej
szacownej księdze. Tylko żadnych pochwał, żadnych kadzideł dla mnie! Napisz po prostu,
żeś spotkał wielkiego przyjaciela ludzkości, nazwiskiem Sadełko  o nazwisku nie zapomnij,
proszę  wielkiego uczonego, autora dzieł wielu, słowem, lisa całkiem wyjątkowej natury,
godnego najwyższego zaufania tak pastuszków gęsi, jak i wszystkich właścicieli kur i kaczek.
Rozumiesz, kochany kolego, że wrodzona skromność nie pozwala mi rozszerzać się zbytnio o
własnych przymiotach; poprzestaję tedy na krótkiej wzmiance, zostawiając resztę
domyślności twojej.
Uścisnęli się jak bracia i szli dalej.
A już poczęła się do podziemia sączyć jasność coraz żywsza i coraz rumieńsza, i coraz
większe ciepło przenikało z wierzchu.
Aż kiedy przyszli do miejsca, w którym pod pniem wydrążonym wyjście było na świat, dał
lis susa i krzyknąwszy towarzyszowi:  Do widzenia!  znikł w gęstych zaroślach.
Owionęła Koszałka-Opałka woń mchów wilgotnych i świeżo wyklutej trawy, więc czując,
że mu się w głowie kręci, siadł na zeszłorocznej szyszce i wypoczywał chwilę przed dalszą
podróżą, uradowany, iż z tak zacnym zwierzem los mu się poznać dozwolił.
VIII
Kiedy tak uczony Koszałek-Opałek na szyszce siedzi, spojrzy  idzie chłop.
Siekiera na ramieniu, półkożuszek na grzbiecie, łapcie, czapka magierka, torba parciana na
sznurku, ot, drwal taki. Do boru idzie, po niebie się rozgląda, wesoło mu  widać  bo
gwiżdże.
Myśli Koszałek: [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl