[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w to wierzę.
Nie chcę, żeby inni Kandydaci węszyli wokół zastrzeżonego przeze mnie
miejsca wykopalisk, i wciąż nie ufam Aleksandrowi i Nielsowi, choć jak do
tej pory nie zrobili niczego, co wskazywałoby, iż mają na to ochotę. Udaję
więc, że wciąż szukam wartościowego reliktu.
O pierwszym rogu pojawiam się na linii, jakbym zdrowo przespała całą
noc, zamiast w krótkim czasie za pozwoleniem Relikwona z zapałem badać
należące do Elizabet przedmioty. Zsuwam się w głąb rozpadliny, jakbym
desperacko chciała zlokalizować pouczający artefakt. Wkopuję się w ścianę
i topię lód, który wypływa z niej strumieniem stopionej wody, jakbym
musiała zgłosić nowe znalezisko.
Gdy Jasper patrzy z góry, by zobaczyć, jak sobie radzę, obdarzam go
żałosnym półuśmiechem. Chcę, by i on uwierzył w mizerię mojego
dotychczasowego znaleziska, choć czuję się trochę winna, oszukując go.
Kopiąc machinalnie, myślę o należących do Elizabet przedmiotach
i o tym, czego się o nich dowiedziałam podczas minionych sześciu
wieczorów. Rozważam wygląd pierwszej sakwy z napisem Prada
i wielokolorowymi prostokątami w wąskich wkładkach. Wierzę, że były
swoistą formą pieniędzy jak Eurosy które ludzie żyjący przed
Uzdrowieniem musieli zarabiać, by płacić za wszystko, co niezbędne do
życia; jestem niemal pewna, że taka jest prawda o MasterCard.
Co niewiarygodne, przywódcy kierujący ludzkością przed Uzdrowieniem
nie uważali, że ich powinnością jest rozdział żywności lub zapewnienie
ludziom bezpiecznych domów. Nadawali pieniądzom fałszywą wartość
i zmuszali ludzi do rozmaitych wymian na bezwartościowe MasterCardy.
Strażnik Arki nigdy by nie pomyślał o tym, żeby komukolwiek odmówić
owoców żniw. Wszystkim równo tak zawsze powtarzali Strażnicy,
oczywiście przywołując Prawo. Członkowie Triady zgadzali się z tym
poglądem w słowach i w czynach.
Myślę o Elizabet używającej wzorzystej sakwy z drugim, przezroczystym
woreczkiem. Okazuje się, że barwne fiolki i buteleczki są Maybelline ami
i Chanelami czyli rodzajem farb do twarzy, które świadczą o wartościach
uznawanych przed Uzdrowieniem.
Trzy brązowe buteleczki łącznie z tą, która zawierała Prozac są
lekarstwami na tajemnicze dręczące ludzi przed Uzdrowieniem choroby
zwane bólem i depresją. A ja wiem, że depresja to rodzaj bólu porażającego
mózg. Myślę jednak, że jest rzeczą dziwną to, iż tak bardzo cierpieli, bo
przecież nie wiedzieli, że nadciąga Uzdrowienie i są bliscy śmierci. Może
jakoś czuli, iż ich życie jest puste i pełne fałszu? Tak czy owak, Założyciele
powiedzieli nam, że na te cierpienia nie ma żadnych magicznych leków.
***
W nocy szóstego sinika zrozumiałam, co powinnam zrobić.
Zaczątkiem wszystkiego była chwila, w której nacisnęłam niewielki
guzik na tajemniczym czarnym podłużnym przedmiocie, jaki znalazłam
w trzeciej sakwie.
Wystrzelił z niego jaskrawy, błękitnawy strumień światła.
Zwiatło przypomina mi to, które lśniło przed moim namiotem tej nocy,
kiedy odwiedził mnie Tropiciel Okpik. Niełatwo wyobrazić sobie świat,
w którym światło rodzi zwykłe dotknięcie palca zamiast żmudnej pracy
z krzemieniem, stalą i zdobytym nie bez trudu drewnem. Ludzie przed
Uzdrowieniem żyli w świecie luksusu, nadmiaru i nie cenili tych rzeczy. Co
się tyczy noża, kamienia magnetycznego i pojemnika na wodę& cóż, wciąż
nie umiem pojąć, do czego mogłaby ich potrzebować dziewczyna żyjąca
przed Uzdrowieniem w pełnym ruchu mieście. To są przedmioty potrzebne
na polowaniu. Mogę się tylko domyślać, że były to sentymentalne zabawki
z przeszłości, zanim świat stał się tak szalony i przeludniony.
Przed zgaśnięciem strumień światła pada na książkę Kirow Ballet, którą
znalazłam w ostatniej sakwie: niezliczone chwycone w ruchu wizerunki
tancerek odzianych praktycznie w nicość i w dość sprośnych pozach. Mają
dokładnie ten sam, bardzo wyrazny rysunek co wizerunek na karcie ze
słowem nimi . A uwidoczniona na większości z nich tancerka to Elizabet
Laine.
Ale wizerunkami poruszającymi mnie najbardziej są nakreślone
blaknącym atramentem na krawędziach stron szkice, które wyglądają na
robione ręcznie. Są takie, jakby Elizabet kreśliła je dla siebie samej, co
podkreślają jej inicjały. Jest na nich samotna tancerka na scenie
uchwycona w ciągu niewygodnych ruchów, samotna naprzeciwko morza
gapiących się na nią twarzy. I znów skąpo odziana tancerka przypomina
Elizabet.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]