[ Pobierz całość w formacie PDF ]
specjalne poszukiwania byłego więznia.
Meldunek nosił datę jednego z pierwszych dni września 1957 roku. Od tej pory Cieślik
prowadził widocznie żywot przykładnego obywatela PRL, bo jego nazwisko nigdy więcej nie
pojawiło się ani w raportach milicyjnych, ani w kronice sądowej.
Teraz tym człowiekiem postanowił zainteresować się major Krzyżewski. Wieloletnie
doświadczenie oficera milicji dostrzegło w tej niepozornej notatce nieznanego sierżanta,
kierownika posterunku MO, coś, co mogłoby rzucić światło na sprawę, która w aktach
Komendy Wojewódzkiej MO we Wrocławiu otrzymała już kryptonim szkielet bez palców .
Czyżby to był właściwy ślad?
ROZDZIAA VI
Major szuka Jana Cieślika
Jeżeli Jan Cieślik żyje, trzeba go znalezć między żywymi. Przy okazji zwróci mu się
uwagę na niedopełnienie obowiązku zameldowania się po powrocie z więzienia.
A jeżeli Cieślika nie uda się znalezć między trzydziestoma milionami obywateli naszego
państwa, trzeba zbadać, czy to właśnie nie po nim pozostał ten szkielet o białych kościach,
bez palców u rąk, i w jaki sposób jego zwłoki znalazły się przy ulicy Kiełbaśniczej.
Natychmiast poszło pytanie do Warszawy, do Głównego Biura Adresowego, gdzie
obecnie przebywa Jan Cieślik.
Odwrotna odpowiedz wyjaśniała, że Jan Cieślik jest zameldowany na stałe w pewnym
miasteczku w Kieleckiem. Nie wymeldował się stamtąd i nie zameldował w żadnej innej
miejscowości. O tym adresie na Kielecczyznie major Krzyżewski dokładnie wiedział. On to
przecież był powodem meldunku złożonego przez posterunek milicji.
Wysłano też prośbę do więzienia, w którym Jan Cieślik odbywał karę, o przysłanie
karty więznia.
Z karty tej major Krzyżewski dowiedział się, że Cieślika skazano na trzy lata więzienia
z artykułu 257 kodeksu karnego (kradzież). Wyrok odsiedział w całości. W więzieniu
pracował w miejscowej stolarni, był bowiem z zawodu stolarzem. Na ogół Cieślik
zachowywał się dość dobrze. Miał tam wprawdzie jakieś zatargi z władzami więziennymi, co
spowodowało nawet, że nie mógł skorzystać z przedterminowego zwolnienia, ale nie były to
sprawy zbyt poważne. Przez trzy lata pracy w stolarni zarobił sporo i przed wyjściem z
więzienia kupił sobie nowy garnitur, aby w nim powrócić do domu. Poza tym odebrał z
depozytu więziennego książeczkę oszczędnościową z przeszło tysiączłotowym wkładem.
Sprawdzono, co się stało z tymi pieniędzmi. Cieślika zwolniono z więzienia 30 sierpnia
w godzinach porannych. Tego samego dnia, w tym samym mieście, gdzie znajdowało się
więzienie, podniósł z książeczki tysiąc złotych. Pózniej nigdy już nie dokonywano na tym
koncie żadnych wpłat ani wypłat.
Przy zwolnieniu więzień oświadczył, że udaje się do miejsca swojego stałego
zamieszkania na Kielecczyznie. Wtedy to pouczono go, że w ciągu trzech dni po powrocie do
domu ma zameldować się na posterunku milicji.
Prowadzącego dochodzenie najbardziej zafrapowały dane dotyczące cech fizycznych
byłego więznia. Miał on sto siedemdziesiąt centymetrów wzrostu i sześćdziesiąt osiem
kilogramów wagi. A poza tym w 1957 roku skończył trzydzieści cztery lata. Te dane
pokrywały się wprost idealnie z orzeczeniem Zakładu Kryminalistyki, że człowiek, którego
szkielet badano, liczył około 175 centymetrów wzrostu, był szczupłej budowy ciała, a jego
wiek wahał się między trzydziestym a czterdziestym rokiem życia.
Trzeba więc za wszelką cenę ustalić, co się działo z Janem Cieślikiem od chwili, gdy
otworzyły się przed nim drzwi więzienia i gdy w urzędzie pocztowym podjął z książeczki
oszczędnościowej tysiąc złotych.
A może nie pojechał do miasteczka, gdzie był meldowany w mieszkaniu, zajmowanym
przez brata i jego rodzinę? Może rzeczywiście brat mówił prawdę, że Jan w ich domu w ogóle
się nie zjawił ani nie dał żadnego śladu, życia od dnia wyjścia z więzienia? Może Cieślik udał
się prosto do Wrocławia?
Z tym miastem musiały go łączyć jakieś bliższe więzy. Przecież nawet wyrok - trzy lata
za kradzież - orzeczony został przez Sąd Powiatowy dla miasta Wrocławia. Tu popełnił
przestępstwo, tu musiał więc przebywać przez jakiś czas i mieć jakieś znajomości.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]