[ Pobierz całość w formacie PDF ]

powód.
Rafe zawsze wyobrażał sobie, że jeśli kiedykolwiek się
ożeni, chciałby, żeby jego małżeństwo było poważne,
trwałe - tak, jak związek jego rodziców. Owszem, rodzice
przeżywali kryzysy, ale wychodzili z nich tylko umocnie
ni. Niewielu parom małżeństwa tak się udawały. Zbyt
wielu ludzi doprowadzały do zejścia na złą drogę, do
szaleństwa czy po prostu unieszczęśliwiały. Dlatego też,
między innymi, Rafe obawiał się związać się na stałe. Nie
chciał ożenić się i tym samym popełnić straszliwego
błędu.
Zacisnął usta. Na razie próbował przekonać Charlotte,
żeby za niego wyszła, ale mu się nie udawało. Pociągał ją
seksualnie, ona jego także, i to ogromnie. Czasem miał
ochotę potrząsać nią i wrzeszczeć, ale pociągała go nawet
wtedy, kiedy był na nią wściekły.
Wiedział, że prędzej czy pózniej znowu znajdą się ra
zem w łóżku. Tylko jak sprawić, żeby mogli sobie zaufać?
Westchnął. To będzie trudne.
Anula & Irena
scandalous
Byłoby o wiele łatwiej, gdyby po prostu powiedziała
mu wszystko - dlaczego zrobiła to, co zrobiła. Tak napra
wdę, niewiele o niej wiedział. Nie mówiła mu nawet ni
gdy, że jej rodzice nie żyją; wyczytał to z jej dokumentów
złożonych w firmie.
Cóż, co nieco zdołał się o niej dowiedzieć. Musiał prze
prowadzić małe śledztwo, żeby ją odnalezć. Czy wściek
nie się, gdy się o tym dowie? Miała trudne dzieciństwo.
Ale nie musiała ze wszystkiego robić takiej tajemnicy!
Byli z Dixem w stanie dowiedzieć się więcej, choćby
przeszukując dalej komputerowe archiwa policji. Nie
chciał jednak robić czegoś takiego za plecami Charlotte.
W ten sposób nie zdobywa się niczyjego zaufania.
Anula & Irena
scandalous
ROZDZIAA PITY
W innej dzielnicy Chicago, na jedenastym piętrze jed
nego z dużych hoteli, mężczyzna o nazwisku Edwin Tef-
teller rozmawiał właśnie przez telefon komórkowy. Edwin
był drobnym mężczyzną - miał zaledwie metr sześćdzie
siąt osiem wzrostu. Był za to szczupły, prosto się trzymał,
dbał o siebie. Miał delikatną, okrągłą twarz, mały wąsik,
rzedniejące blond włosy. Ubrany był w białą koszulę,
ciemne buty, spodnie od garnituru, elegancki, tradycyjny,
prążkowany krawat. Nosił okulary w oprawce od jednego
ze znanych projektantów mody. To była jedyna ekstrawa
gancka rzecz, jaką pokazywał światu. Nikt nie wiedział,
że okulary były zerówkami - nie miały szkieł optycznych.
Robił wrażenie zadbanego, spokojnego, dość zamożne
go, uczciwego człowieka. Wielu ludzi, patrząc na niego,
myślało sobie:  To pewnie księgowy".
Mylili się.
Głos po drugiej stronie słuchawki powiedział:
- Lepiej, żeby pańska wiadomość była ważna. Jest
wpół do drugiej w nocy. Moja żona wścieka się, kiedy
budzi ją telefon.
Anula & Irena
scandalous
- Nie dzwonię w sprawach błahych - odparł Edwin.
- Postąpił pan niezgodnie z naszą umową.
- O co panu chodzi?
Westchnął. Ci, dla których pracował, traktowali go jak
zwykłe narzędzie. W sumie, była to nawet wygodna sytua
cja. Gdyby zdawali sobie sprawę, ile o nich wiedział i cze
go się domyślał, mogliby być przerażeni. Nie doceniali go.
Nie mógł jednak pozwolić, żeby uważali go za głupca.
- Zawarłem z panem umowę. Pracuję sam. Zawsze.
Podkreśliłem to na początku.
- Pamiętam naszą umowę - warknął Jimmie Kelly. -
A najbardziej wielkość zaliczki, której pan zażądał.
- Cieszę się. Może jest pan więc w stanie wytłuma
czyć, dlaczego ten sam frajer, który spartolił pierwszy raz,
został dopuszczony do realizacji mojej umowy?!
- Nie wiem, o czym pan mówi. Poza tym Palermo to
nie jakiś frajer.
- A jednak nie udało mu się zabić Masters, i dlatego
skontaktował się pan ze mną, czyż nie? - Nastała chwila
milczenia. - Spodobało się panu także, w jaki sposób
uwolniłem pana od tego prywatnego detektywa. I mnie
spodobało się, że mi pan zapłacił. Ale teraz jestem rozcza
rowany, że złamał pan warunki naszej umowy. Nie będę
tolerował wtrącania się kogokolwiek do mojej pracy.
- Powiedziałem panu, że Palermo nie zajmuje się już
Charlotte Masters! Jeśli moje słowo panu nie wystar
cza...
- Dzisiaj o szesnastej czterdzieści trzy Rocky Palermo
Anula & Irena
scandalous
próbował ją przejechać buickiem, rocznik 98. Jak mnie
mam, skradzionym. Jeśli pański główny żołnierz nie dzia
łał z pana polecenia, to znaczy, że przestał być zdyscypli
nowany. To poważny problem.
- Jak cholera! - wybuchnął po małej chwili Kelly. -
Miał ją śledzić, żeby panu pomóc, a nie osobiście próbo
wać ją zabić. Przemówię mu do rozumu.
- Lepiej, żeby pan to zrobił. - Edwin wiedział, że Pa
lermo wykonywał po prostu rozkazy Kelly'ego. Rocky nie
był tak wykwalifikowanym zabójcą jak Edwin, ale głup
cem także nie był. Bez wątpienia Kelly pomyślał, że jeśli
jego człowiekowi uda się zabić Masters, będzie mógł nie
zapłacić drugiej połowy stawki jemu, Edwinowi. Mylił
się.
- Przygotowałem się do zakończenia pracy jutro wie
czorem, cicho, bez zamieszania. A pański Palermo zaalar
mował ją. Teraz wie, że ją znalezliśmy - i, oczywiście,
zniknęła. Stracę teraz mnóstwo czasu, zanim znajdę ją po
raz drugi. Nie będę tolerował ponownego złamania naszej
umowy, rozumie pan?
- Do diabła, przecież mówię ci, człowieku, że zajmę
się Rockym!
- Nie zdziwi się pan, oczywiście, że w tej sytuacji nie
podzielę się z panem obecnie posiadanymi przeze mnie
informacjami. Nie chciałbym eliminować pana Palermo,
ale jeśli znowu wejdzie mi w drogę, będę zmuszony to
zrobić.
Tym razem milczenie było dłuższe.
Anula & Irena
scandalous
- Chcę, żeby nadal informował mnie pan o wszystkim.
- Powiadomię pana, kiedy będę gotowy do wykonania
zadania. Nie powiem panu jednak, gdzie znajduje się cel.
Poprzednim razem to Edwin, a nie Kelly odnalazł
Charlotte Masters. Najpewniej ta sytuacja miała się powtó
rzyć.
Kelly musiał ratować swój autorytet, wygłaszając kilka
prostych żądań oraz zawoalowanych grózb. Tefteller spo
kojnie pozwolił mu na to. Jego mocodawcy zawsze chcieli
mieć poczucie, że kontrolują swoje narzędzie. Tak zresztą
rzeczywiście było - dopóki postępowali z nim zgodnie
z zawartą umową.
Schował telefon do teczki. Kiedy zabił detelctywa, Kel
ly postąpił z nim uczciwie, a teraz próbował zaoszczędzić
trochę dolarów. Zabawne. Można by pomyśleć, że jeden
z najlepszych zawodowych morderców na świecie nie po
winien się obawiać o swoje wypłaty, a jednak od czasu do
czasu jego zleceniodawcom zdawało się, że mogą wy
strychnąć go na dudka.
Nigdy nie zabił żadnego, nawet jeśli robili mu trudno [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl