[ Pobierz całość w formacie PDF ]

twarz Connora marszczyła się w lekkim uśmiechu.  Wszyscy wyglądamy na
takich szczęśliwych.
 Suzy i Michael pewnie chcieliby, żebyśmy ich tak zapamiętali.
 Dziękuję.  Spojrzała mu w oczy.  Nie mogłeś mi zrobić lepszego
134
R
L
T
prezentu.  Zarzuciła mu ramiona na szyję i lekko go pocałowała.
 Tory...
Odsunęła się, patrząc na jego twarz, która wydawała jej się tak bardzo
znajoma. Mocno zarysowane kości policzkowe, ostry nos i te przenikliwe
oczy.
Connor nie był jej ojcem.
Nie był lekkomyślny czy nieczuły. Zrobił wszystko, by zapewnić
Dylanowi bezpieczną przyszłość. A jej zawsze służył pomocą.
Była mu winna przeprosiny.
 Przepraszam, że miałam cię za drania.
 Och, Tory.  Zacisnął dłonie na jej nagich ramionach.
 A ja przepraszam, że uważałem cię za drętwą nudziarę.
 Co proszę?
Oczy mu się śmiały.
 Nie wiem, jak coś takiego mogło mi przyjść do głowy.  Tym razem
pocałunek był głęboki i tak zachłanny, że obydwojgu odebrał dech.
Wyjął jej z dłoni fotografię i ustawił na toaletce.
 Teraz będziemy się kochać  zakomunikował.  Dosyć już
towarzyskiej pogawędki. Tym razem zostaniesz... nie uciekniesz, zanim sam
cię nie puszczę.
 Nigdy już nie ucieknę  przyrzekła.
 Och, mój Boże, Tory...
Przywarła do niego tak mocno, że czuła zarys twardych mięśni jego
torsu na piersiach.
 Zostanę tu.
 Na zawsze.
 Jeśli tego chcesz.
135
R
L
T
 Chcę.
Rozpiął suwak jej sukni. Materiał ześlizgnął się po ciele i opadł na
dywan, tworząc barwną plamę.
Connor zdjął buty i rozpiął dwa górne guziki koszuli, a potem ściągnął
ją przez głowę. Po chwili uwolnił się ze spodni.
Widok jego umięśnionego ciała podziałał mocno na zmysły Victorii.
Strąciła z nóg szpilki. Drżała w rozkosznym oczekiwaniu, gdy otoczył
ją ramionami i rozpiął stanik, a potem przeniósł dłonie na jej biodra. Pragnął
jak najszybciej podziwiać jej nagość. Wziął ją w ramiona i ułożył na szerokim
łóżku.
 Pragnę cię nieprzytomnie  wyszeptał.  Och, nie wytrzymam...
Koniuszkiem języka obrysował jej małżowinę, a ona zadrżała z
rozkoszy.
Wbrew zapowiedzi przeciągał pieszczoty w nieskończoność, używając
rąk, warg i języka, by zaprowadzić Victorię na szczyty, których dotąd nie
zdobyła.
W końcu rozsunął jej nogi, a ona otworzyła się na niego. Gdy wszedł w
nią głęboko, wyprężyła się, zamknęła oczy i dała się porwać namiętności.
Poruszali się najpierw powoli, potem coraz szybciej, osiągając pełną
harmonię.
A gdy w przypływie najwyższej rozkoszy wygięła się i oślepiająca
jasność rozbłysła jej pod powiekami, dotarł do niej zdławiony szept Connora:
 Kocham cię, Tory. Tak bardzo cię kocham.
Te słowa doprowadziły ją do ekstazy oszałamiającej bogactwem
kolorów, nieokiełznanej i zapierającej dech. Jak przez mgłę usłyszała własny
głos:
 Ja też cię kocham.
136
R
L
T
Gdy potem leżeli na plecach, chwilowo zaspokojeni, spytała:
 Czy naprawdę to powiedziałeś?  Obróciła się, by spojrzeć mu w
oczy.
 %7łe cię kocham?
Skinęła głową.
 Oczywiście, że tak.
Uśmiechnęła się leniwie, z rozmarzeniem.
 Ja też cię kocham. Nasza umowa dotycząca opieki nad dzieckiem to
była życiowa szansa dla mnie i dla Dylana. Bo dostaliśmy ciebie.
 Och, ja z pewnością lepiej na tym wyszedłem. Dostałem ciebie, a
mogłem popełnić największy błąd w życiu i wylądować z Daną. Mój anioł
stróż czuwał nade mną.
 Wierzysz w anioły?
Skinął głową z przekonaniem.
 Odkąd się zakochałem.
 Aatwo mi wyobrazić sobie Suzy w roli anioła.  Victoria spojrzała na
zdjęcie stojące na toaletce.  Widzę ją z aureolą we włosach, jak uśmiecha się
słodko.
 Z Michaelem u boku, trzymającym ją za rękę.
 Oczywiście.
 Widząc nas razem, byliby szczęśliwi.
 Też tak myślę.
 Starali się nas wyswatać już dwa lata temu. Byłem za to na nich
wściekły.
 Po złych doświadczeniach z Daną trudno ci się dziwić.
 Ty też mnie nie lubiłaś  przypomniał.  Miałaś mnie za drania, z
którym nie wytrzyma żadna kobieta przy zdrowych zmysłach. No, a teraz,
137
R
L
T
proszę!
 Nie znałam cię  roześmiała się szczerze.
Pochylił się i pocałował ją w czubek nosa. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl