[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nym przez słońce kamieniu.
Widok był zaskakujący  skała wznosiła się pośród lasku podejrzanie przy-
pominającego jesionowo-klonowy. Za nim słońce odbijało się w srebrzystozielo-
nym morzu, dalej była krawędz nieco przykryta mgłą, ale spienione wody widać
było wyraznie. A dalej. . .
Silver zdołała złapać ją w ostatnim momencie.
Gdy Kin odzyskała równowagę, ostrożnie odsunęła się od skraju, by nie sie-
dzieć nad samą przepaścią.
 Jak ty tu możesz spokojnie siedzieć?  spytała z niedowierzaniem.
 A czego mam się bać? Na statku, kiedy od wieczności dzielił cię ledwie
metr kadłuba, też byłaś spokojna.
 To co innego. Tu za plecami nic nie ma.
Silver niespodziewanie zaczęła węszyć.
55
 Lód  oznajmiła.  Czuję lód. Mogę ci coś powiedzieć o promieniach
słonecznych?
Kin odruchowo spojrzała na słońce, mrużąc oczy  wyglądało właściwie
i świeciło właściwie, choć pamięć podpowiadała jej, że jest wielkości asteroidy.
 Proszę uprzejmie. Zobaczymy, czego nie wiem.
 Zauważyłam pole lodowe przy krawędzi i to mnie zastanowiło. W pobliżu
są bowiem wyspy pełne roślin. Przy niewielkiej odległości między równikiem
a obrzeżami dysku te ostatnie na północy i południu powinny być zamarznięte,
a rejon równika spalony na popiół. Dlaczego tak się nie stało?
Kin potarła w zamyśleniu podbródek  Silver mówiła o jednym z podsta-
wowych i uniwersalnych praw matematycznych, według którego jeśli słońce jest
oddalone osiem tysięcy mil od równika w południe, to znajduje się także o je-
denaście tysięcy mil od miejsc, które z braku lepszego określenia można nazwać
biegunami. Co prawda nie można twierdzić, że słońce porusza się po orbicie 
poruszało się niczym zdalnie sterowany pojazd, ale to akurat w niczym nie zmie-
niało anomalii temperaturowej. Jeśliby zastosować odpowiedniki ziemskich stref,
to bieguny były oddalone od słońca jak Wotan, równik zaś znajdował się tam
gdzie Wenus.
 Soczewkowate pole siłowe?  powiedziała niepewnie.  Mogę uwie-
rzyć prawie we wszystko. . . przecież słońce regularnie musi mieć zmienianą trasę
przelotu.
 Dlaczego?
 %7łeby były pory roku.
 A. . . pory. Tak, ludzie wymagają pór roku.
 Silver. . .
 Taak. . . to dobre powietrze.  Silver znowu zaczęła węszyć.
 Przestań kręcić. Jesteś przekonana, że to my zbudowaliśmy to wszystko.
 Prawda. Dyskutowaliśmy o tym z kungiem i doszliśmy do tego właśnie
wniosku.
 To może sobie coś wyjaśnimy, dobrze?! Ludzie może są szaleni, ale nie głu-
pi, a ten dysk jako przykład planety jest równie sensowny co gumowy klucz. %7łeby
funkcjonować, potrzebuje ciągle dużych ilości energii. A poza tym nikt mający
szczyptę zdrowego rozsądku nie powierzałby przyszłości mieszkańców sztuczne-
mu słoneczku i fałszywym gwiazdom. Dlaczego nie umieścili dysku na orbicie
normalnej gwiazdy? Możliwości mieli, a zamiast tego zbudowali takie kalectwo
w samym środku galaktycznej pustki. Ten świat odpowiada wyobrażeniom ogra-
niczonego średniowiecznego mnicha. To nie ludzie.
 Ten na łodzi był człowiekiem.
Kin myślała o tym długo i intensywnie i coś przyszło jej do głowy w czasie
snu, ale i tak zawahała się przed odpowiedzią.
56
 Nie wiem. . . mogli porwać grupę ludzi w epoce prehistorycznej. Albo
gdzieś zdarzyła się równoległa ewolucja. . .
Zła była na własną ignorancję, a jeszcze bardziej na Silver za dyplomatyczne
przemilczenie dziur w jej argumentacji. Gdyby teraz ktoś zaproponował jej po-
wrót na Ziemię, oplułaby go. Teraz miała zbyt wiele pytań bez odpowiedzi i to
było najważniejsze.
 Jalo mówił coś o teleportacji  postanowiła zmienić temat.  Ciekawe,
czy w ten właśnie sposób dostarczają wodę z powrotem do oceanu.
Marco wdrapał się do nich, trzęsąc się z entuzjazmu  był to zupełnie inny
Marco niż cyniczny i humorzasty pilot statku kosmicznego.
 Musimy zacząć planować  oznajmił.
 Ty już zaplanowałeś  poprawiła go Kin.
 Najważniejsze jest skontaktowanie się z władcami dysku.  Marco zigno-
rował jej sarkazm albo też go nie zauważył.
 Zmieniłeś zdanie?  Głos Silver dobiegł gdzieś z góry: okazało się, że stoi
wyprostowana i zawzięcie węszy.
 Podsumowałem fakty, choć nie było to przyjemne. Statku nie damy rady
naprawić. Oni muszą mieć takie możliwości albo dysponować statkiem, który bę-
dziemy mogli wynająć. Jalo jakoś wrócił, nie? Chyba że chcecie tu dożyć swoich
dni?
 Wątpię, żeby mieszkańcy dysku mogli nam pomóc  sprzeciwiła się Si-
lver.  Nie wykryliśmy żadnych zródeł energii ani linii przesyłowych. Nikt nam
nie przeszkadzał w lądowaniu. To wspiera moją teorię, że cofnęli się do barba-
rzyństwa.
 Wspiera?  spytała Kin.
 Zbliża się statek  oznajmiła zamiast odpowiedzi Silver.  Po kształ-
cie sądząc, podejrzewałabym wycieczkowy jacht przedstawicieli zaawansowanej
cywilizacji.
Oboje pobiegli na szczyt. Marco dzięki serii skoków znalazł się tam pierwszy.
 Gdzie on?
Kin ledwie mogła dostrzec punkcik na oceanie.
 Statek wiosłowy, po dwanaście wioseł na burcie.  Silver lekko zmrużyła
oczy.  Ma maszt, ale żagiel jest zwinięty. I śmierdzi. Załoga, ma się rozumieć.
Jeśli utrzyma dotychczasowy kurs, minie nas o milę na północ.
 I spadnie?  upewniła się Kin.
 Musieli znalezć sposób na wodospad.  Marco był pewien swoich słów.
 Prąd nie wydaje się zbyt silny. . .
Kin przypomniała sobie pozostałości po samotnym żeglarzu. . .
 Wiedzą, że płyną ku wodospadowi, ale nie mają pojęcia, co to jest w rze-
czywistości  powiedziała cicho.
Silver skinęła potakująco i dodała:
57
 Zmierdzą, bo się boją. Zmieniają kurs na tę wyspę. . . na dziobie stoi jeden
i patrzy na wodospad.
Informacja poderwała Marca na nogi.
 Musimy się przygotować  syknął.  Za mną!  Pognał w dół przy
wtórze osypujących się kamyków.
Kin spojrzała wpierw na stojącą niczym pomnik Silver, potem na łódz. Teraz
mogła dostrzec załogę wiosłującą jak szaleńcy. Wydawało jej się nawet, że słyszy
okrzyki.
 Nie sądzę, żeby im się udało. . .
 Bo się nie uda  potwierdziła Silver.  Zobacz, jak prąd ich obraca.
 To może być test. Dla nas, nie dla nich. . . wiesz, dopiero co się zjawiliśmy
i. . .
 Mój nos mówi, że nie  przerwała jej Silver.
Kin się zamyśliła  dyskusja z trzystu pięćdziesięcioma milionami komó-
rek zapachowych nie miała sensu. Wnętrze łodzi widziała już całkiem wyraznie
 niewysoki, brodaty mężczyzna biegał między wioślarzami, zachęcając ich do
większego wysiłku. Jedynym efektem było to, że łódz stała w miejscu.
 Ahem  zasugerowała Silver.
 Jak długa jest ta Lina, na której holowałaś zapasowy kombinezon?
 Standardowa tysiąc pięćset metrów  odparła Silver i dodała:  Można
na niej uwiązać planetę.
 Naturalnie istnieje możliwość, że popełniamy właśnie duży błąd  dodała
Kin, ruszając w dół stoku ku zagajnikowi.
Silver podążyła jej śladem.
 Brzuch mówi, że nie popełniamy  powiedziała po chwili.
Kin uśmiechnęła się mimo woli  shandy miały całkiem inną lokalizację
zródła emocji.
* * *
Kin, w samym pasie antygrawitacyjnym zdjętym ze skafandra, poleciała, by
ciągnąć Linę za pętlę sporządzoną z innego niż reszta materiału.
 Uważam to za nadzwyczaj głupie  przypomniał jej głos Marca w słu-
chawce.
 Może  zgodziła się.  Ale pamiętaj, że to ja widziałam resztki rozbitej
łodzi.
Przez chwilę w jednym uchu słyszała wiatr, w drugim szum fali nośnej.
W końcu Marco polecił:
58
 Skieruj kamerę na łódz!
Wioślarze dostrzegli ją  w efekcie większość przestała wiosłować i jak za-
hipnotyzowana wpatrywała się w nią, trzymając się kurczowo wioseł.
Aódz miała około dwudziestu pięciu metrów długości i wrzecionowaty kształt. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl