[ Pobierz całość w formacie PDF ]

określających dnie szczęśliwe i feralne. Zmiem więc twierdzić, że data rozkazu
niezależna była od słusznej czy niesłusznej oceny sytuacji przez kogokolwiek. Wobec
103
tego jednak, że wokół tej decyzji zaplątany został u nas nadzwyczajnie śmieszny węzeł
plotek, domysłów i legend, nawet broszur i wydawnictw, których odbicie znajduję
zarówno u p. Tuchaczewskiego, jak i u p. Ser-giejewa, zatrzymam się nieco, po prostu
dla ścisłości historycznej, na tej wcale zresztą nieważnej dla analizy sprawie.
Najbliżej mnie z urzędu stali w owe czasy trzej panowie: gen. Rozwa-dowski, jako szef
sztabu, gen. Sosnkowski, jako minister wojny, i świeżo przybyły gen. Weygand, jako
doradca techniczny misji francusko-angiel-skiej, przysłanej w tym groznym dla nas
czasie. Opinie tych panów o sytuacji były, jak zwykle, nadzwyczajnie rozbieżne. A że
sytuacja była niezwykle gorąca, prawdopodobnie i debaty w mojej nieobecności niezbyt
były przyjemne. Zastałem bowiem sytuację taką, że dwaj z tych panów, generał
Rozwadowski i gen. Weygand, jak się śmiałem wówczas, rozmawiali pomiędzy sobą
tylko notami dyplomatycznymi, przesyłanymi z jednego pokoju do drugiego na placu
Saskim. Godzącym zaś sprzeczności i dobrym duchem opiekuńczym tej pary, wiecznie
będącej w sporze, był gen. Sosnkowski, minister wojny. P. Tuchaczewski widocznie coś
słyszał o tych sporach, gdy mówi, że francuscy i polscy pisarze lubią porównywać bitwę
na Wiśle z operacją na Marnie. Istotnie, Marna we wszystkich rozmowach była
wspominana bardzo często, przy czym dwaj panowie, gen. Weygand i gen. Sosnkowski,
mieli specjalną do Marny predylekcję. Jak niegdyś marszałek Joffre chciał mieć rzeczną
zasłonę Marny czy Sekwany, poza którą mógłby przeprowadzić przegrupowania
cofających się dotąd wojsk ku lewemu swemu skrzydłu, gdzie się znajdowała stolica,
Paryż, tak i tutaj za rzeczną zasłoną Sanu i Wisły szukano manewru silnego lewego
skrzydła w stolicy, Warszawie, i jej okolicy, Modlinie. Jak tu, tak i tam, szukano kontrataku
lewym skrzydłem, wychodzącym ze stolicy. Gen. Rozwadowski był tej Marny
przeciwnikiem, gdyż w ogóle był przeciwnikiem wszystkiego, co mówiono z innego
pokoju w gmachu na placu Saskim. Zresztą, jako zupełnie swoisty patriota Galicji
Wschodniej, nie mógł wewnętrznie się zgodzić ze znanym a wrogim mu hasłem "za
San". Natomiast gen. Rozwadowski, jak zwykle zresztą, sypał koncepcjami jak z rękawa,
nie zatrzymując się na żadnej i zmieniając je nieledwie co godzinę.
Jeżeli to piszę w stosunku do gen. Rozwadowskiego, to nie dlatego, aby mu ujmę zrobić,
lecz czynię to wobec chęci spotykanej u nas nieraz ośmieszenia tego generała, który
właśnie w tym ciężkim dla nas okresie niemałe położył zasługi. Wybrałem go jako swego
szefa sztabu nie dlatego, by był do tej funkcji najlepszym, lecz dlatego, że stanowił
szczęśli-
104
wy i zaszczytny wyjątek pomiędzy większością ówczesnych starszych generałów. Nie
tracił nigdy sprężystości ducha, energii i siły moralnej;
chciał wierzyć w nasze zwycięstwo, gdy wielu, bardzo wielu traciło już ufność i jeśli
pracowało, to ze złamanym charakterem. Godziło mnie to z wielkimi brakami generała
79
jako szefa sztabu, gdyż nie wiem, czy istniała w ogóle jakakolwiek sprawa, której
potrafiłby się trzymać w ciągu jednej chociażby godziny. Nie dziwiłem się też wcale, że
gen. Weygand, przyzwyczajony do systematycznej pracy w sztabach, doszedł aż do
dyplomatycznej metody dla stosunków wzajemnych !;".
Osobiście mały brałem udział w dyskusjach i sporach, lecz na równi z innymi, nawet z p.
Tuchaczewskim, spłodziłem historyczne porównanie, które i teraz wydaje mi się może
najbardziej trafne, o ile w ogóle porównania historyczne trafnymi być mogą. P.
Tuchaczewski, chcąc uczynić żal swój do południa bardziej jaskrawym, porównuje bitwę
pod Warszawą do klęski Samsonowa we wschodnich Prusach 1914 r. Tam bowiem gen.
Rennenkampf, tak jak tutaj Budionny i dowódca 12 Armii, stawiając sobie inne cele nie
pomógł na czas Samsonowowi, gdy marszałek Hindenburg skoncentrował swe siły
przeciwko niemu i klęskę mu zadał. Co do mnie, porównywałem ,,pochód za W^isłę" p.
Tuchaczewskiego do pochodu również "za Wisłę" gen. Paskiewicza w r. 1830.
Twierdziłem nawet, że koncepcja i budowa marszu prawdopodobnie wzięta jest z
archiwum wojny polsko-rosyjskiej z 1830 r. Z pewną dozą triumfu przy przeczytaniu p.
Tuchaczewskiego i p. Sergiejewa spostrzegłem, że niektóre motywy, znane mi w [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl