[ Pobierz całość w formacie PDF ]

obficie podszyty Suchy Bór. Sądził raczej, że  podobnie jak zwiadowcy  podążą
jego skrajem. Niewidoczni na tle lasu, sami mieliby w ten sposób świetny widok na
równinę, nie mówiąc już o łatwości i szybkości poruszeń. Rawat chciał osiągnąć skraj
46
Suchego Boru w punkcie, który zgraja będzie musiała minąć dopiero następnego dnia.
Nie chciał nocnej bitwy. Problem polegał na tym, że musiał dotrzeć na miejsce jeszcze
przed nastaniem nocy. Step nie wszędzie wyglądał tak samo, a pod lasem wręcz na-
leżało liczyć się z obecnością jakichś nierówności, starych wiatrołomów. . . Setnik nie
zamierzał wdawać się w bitwę w terenie, którego nigdy wcześniej nie widział. Przecież,
gdyby jego wyliczenia zawiodły, mogło jednak dojść do nocnej walki. Wtedy byle wy-
krot, byle dziura, mogły sprowadzić katastrofalne następstwa wobec znacznej liczebnej
przewagi i ruchliwości przeciwnika.
Dowódca legionistów był głęboko przekonany, że Srebrne Plemię, raz wyruszyw-
szy, nie spocznie, póki nie dotrze do celu. Alerowie nie potrzebowali snu. . . czy też ra-
czej  nie sypiali tak jak istoty szererskie. Wszystko, co żyło po tamtej stronie granicy,
odpoczywało inaczej. Zmysły w pewien sposób czuwały. Alerski wojownik, śpiąc, mógł
wykonywać proste, powzięte przed zaśnięciem czynności, takie na przykład jak marsz,
lub jazda wierzchem. Mógł też w pewnym stopniu kontrolować swoje poczynania, choć
wolniej i mniej dokładnie, niż na jawie. Czynność tak niewyszukana, jak zdążanie ku
wytkniętemu celowi, skrajem lasu, bez trudu mogła być kontynuowana w trakcie snu.
47
Minęli niedużą wieś. Chłopi przywykli do widoku konnych patroli, ale większy od-
dział prawie zawsze zwiastował kłopoty. Rawat posłał do wieśniaków żołnierza z ostrze-
żeniem. Zwykle, po wykryciu zgrai, do zagrożonych osad kierowano oddziały piechoty,
zaś teren przeczesywała tylko jazda. Tym razem, chłopi musieli radzić sobie sami.
Setnik zastanawiał się, czy dobrze wyliczył czas przemarszu, jednak przyspieszyć
nie mógł. Już teraz tempo było prawie mordercze dla piechoty. Rawat z niepokojem
patrzył na ciężkozbrojnych. Było pózne lato, ale słońce, które tutaj, na północy, zwy-
kle niezbyt doskwierało, od paru dni zalewało step nieustannym blaskiem. Bezlitosne
promienie rozgrzewały blachy do tego stopnia, że topornicy wręcz piekli się w swoich
zbrojach. Spod głębokich hełmów spływały strugi potu. Nikt już nie żartował w szere-
gach. Setnik widział, że utrzymując takie tempo, zwyczajnie wykończy ludzi. Jeśli miał
mieć z ciężkozbrojnych jakiś pożytek w bitwie (a byli  bagatela!  główną jego siłą),
to musiał coś wymyślić.
Wybrał najlepszego jezdzca i rozmówił się z nim krótko. Chciał wiedzieć, czy aler-
scy zwiadowcy wrócili do zgrai. Wkrótce żołnierz co tchu w końskiej piersi gnał na
wyznaczony posterunek.
48
Gdy po pewnym czasie wrócili (zresztą z niczym) konni zwiadowcy, których ro-
zesłał jeszcze przed południem, Rawat zatrzymał oddział. Wierzchowce dotrzymujące
kroku piechocie nie były zdrożone; trochę gorzej miały się konie zwiadowców. Nie zwa-
żając na to, setnik posadził toporników za jezdzcami, sam także bez ceregieli podzielił
grzbiet zwierzęcia z wielkim Drwalem. Polecił zwalić na ziemię bagaże z dwóch jucz-
nych i starannie kryjąc niezadowolenie kazał siadać na oklep półżywym ze zmęczenia
łuczniczkom. Pyskata Agatra tym razem trzymała język za zębami, nawet nie próbując
podważyć decyzji dowódcy; pierwszy rzut oka na jej towarzyszkę, młodziutką Elwinę,
wystarczał. Dziewczyna lada chwila gotowa była zemdleć. Przez pół dnia dotrzymując
kroku rosłym mężczyznom, zmuszona była po prostu biec. Jezdzcy chwycili cugle lu-
zaków. Rawat, zawsze dbający o to, by żołnierze lekkiej piechoty  nierzadko przecież
towarzyszący jezdzie  umieli choć jako tako trzymać się na koniach, miał powód do
satysfakcji. Był pewien, że łuczniczki mu nie pospadają.
Zwierzęta ruszyły ciężkim kłusem. Czterej łucznicy, uczepieni strzemion, biegli
obok. Jezdni wzięli od nich nawet miecze i hełmy.
49
* * *
Do skraju lasu dotarli tuż przed zmierzchem. %7łołnierze rozjuczyli i rozsiodłali konie,
pobrali swoją broń i pokładli się na ziemi, niedaleko za linią pierwszych drzew. Tylko [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl