[ Pobierz całość w formacie PDF ]
opisując dokładnie pewne szczegóły i... I... Mój mąż zażądał rozwodu.
Nastąpiła dłuższa chwila milczenia.
Agatha odezwała się cicho:
Dlaczego nam to pani mówi? Nic mu pani nie zapłaciła, więc na
podstawie wyciągów z banku nikt niczego by się nie dowiedział.
Wzruszyła ciężko ramionami.
Nikomu nie powiedziałam. Wyobrażacie sobie, jaki to wstyd?
Trzydzieści lat małżeństwa poszło w diabły, ot tak. Znienawidziłam
Jimmy'ego Raisina, ale ja go nie zabiłam. Jestem zbyt dużym tchórzem.
Byłam zdruzgotana. Tyle lat małżeństwa, a Geoffrey, mój mąż, mi nie
wybaczył. Doprowadził do szybkiego rozwodu. Zdumiało mnie, że tak
LR
T
hojnie rozdzielił między nas majątek. Pózniej dowiedziałam się, skąd ten
pośpiech. Dowiedziałam się już po rozwodzie, bo to właśnie wtedy przy-
jaciele nagle się odzywają i mówią człowiekowi coś, co powinni już dawno.
Od jakiegoś czasu miał romans z jakąś kobietą od siebie z biura, a ja po
prostu dałam mu świetny pretekst.
A pani Gore-Appleton? - zapytał ją James. - Czy Jimmy nie mówił o
niej, nie wyjaśniał, co tam z nią robił?
Powiedział mi, że to jakaś kobieta o szlachetnych intencjach, która
opłaca jego leczenie i tyle. Rozmawialiśmy wyłącznie o sanatorium i o tym,
jakie okropne są tam ćwiczenia i posiłki.
Kobieta zaczęła szlochać.
Przepraszam panią - powiedziała Agatha.-
Chcemy się tylko dowiedzieć, kto zamordował Jimmy'ego.
Ta otarła oczy chusteczką i wydmuchała nos.
Po co? Kogo to obchodzi?
Dopóki nie dowiemy się, kto go zabił, sami jesteśmy podejrzani.
Pani też.
Kobieta ze strachu otworzyła szerzej oczy.
Nie powinnam była wam mówić o tym, że spałam z Raisinem. Nie
powiecie policji?
A dwoje detektywów amatorów, którzy jeszcze nie zapomnieli, że
kazano im trzymać się z dala od śledztwa, zgodnie pokręciło głowami.
LR
T
Nie powiemy odrzekła Agatha. Pogrzebała w torebce i wyjęła z
niej swoją wizytówkę, mówiąc:
Tu jest mój adres i numer. Gdyby nasunęło się pani cokolwiek, co
mogłoby pomóc, proszę dać znać.
Dobrze. Już myślę.
Rozumie pani - uzupełnił James - myślimy, że dojdziemy do czegoś,
gdy znajdziemy tę panią Gore-Appleton. Nie ma dowodu, że była zamie-
szana w szantażowanie. Jimmy pobierał tylko pięćset funtów miesięcznie
od sir Desmonda Derringtona. Pani Gore-Appleton zarejestrowała się w
sanatorium, podając pewien adres w Mayfair. Trzeba pamiętać, że mógł być
fałszywy. Ale wydaje mi się, że gdyby i ona brała udział w tym procederze,
to żądania opiewałyby na wyższe kwoty. Nie wiem czemu, ale tak mi się
zdaje. Jaka ona była?
Pani Comfort zmarszczyła brwi.
Zaraz... Blondynka, dobrze zbudowana, nieco muskularna, głośno
się śmiała, głos jak u szlachcianki, z Jimmym była blisko, ale raczej jak
matka opiekująca się synem.
James przypomniał sobie, jak to panna Purvey mówiła, iż widziała
Jimmy'ego wchodzącego nocą do sypialni pani Gore-Appleton, ale nic nie
powiedział.
Do mnie się nie odzywała, do innych też nie - ciągnęła dalej pani
Comfort. Rzecz jasna, poza
Jimmym - tu jej wodniste oczy spojrzały nagle w oczy Agacie. - Dla-
czego go pani poślubiła?
LR
T
Agatha przypomniała sobie Jimmy'ego z czasów, gdy brali ślub. Był
niegrzecznym chłopcem, przystojnym i pełnym humoru. Pózniej ona ciężko
pracowała jako kelnerka, a on powoli tonął w alkoholizmie. Budził się z
pijackiej śpiączki tylko po to, by ją bić. Ich małżeństwo było krótkie i
burzliwe. Wciąż pamiętała cudowne uczucie swobody, jakie odczuła, gdy
go wreszcie zostawiła.
Byłam bardzo młoda - wyjaśniła. - Jimmy krótko po ślubie rozpił się,
więc go zostawiłam. I tyle.
Tu James odezwał się:
Niech pani na siebie uważa, pani Comfort.
Dlaczego?
Wokół grasuje morderca i to ktoś, kto był w owym sanatorium, je-
stem tego pewien. Ktoś rozpoznał pannę Purvey i postanowił uciszyć ją na
doJ bre. Możliwe, że Jimmy wiedział coś o pannie Purvey i ją szantażował.
Ten ktoś mógł kontynuować proceder z szantażami zaczęty przez Ji-
mmy'ego. Czy na pewno niczego więcej pani nie pamięta? Pomogłaby
nawet jakaś błahostka.
Było tylko jedno małe głupstwo - powiedziała. Chodzi o panią
Gore-Appleton.
Słucham? - spytała ją Agatha.
Cóż, bywało, że zdawała mi się bardzo podobna do mężczyzny.
James i Agatha wgapili się w nią, zaskoczeni.
LR
T
To tylko takie wrażenie. Była bardzo umięśniona. Może nie męska.
Ale coś w niej takiego tkwiło. Czy sprawdzili państwo każdego, kto prze-
bywał tam w tym samym czasie co ja?
James pokręcił głową.
Tylko tych, którzy mieszkali w okolicy Mirceste- ru. Sir Desmond.
Następnie panna Purvey. A potem pani.
Ale dlaczego założyli państwo, że mordercą był ktoś z okolic Mir-
cesteru?
Bo Jimmy'ego Raisina zamordowano w Carsely. Musiał dokonać
tego ktoś, kto mieszkał w pobliżu.
Ale jeśli mają państwo do czynienia z szantażystą, a może z parą
szantażystów - zwróciła im uwagę pani Comfort - to on lub oni, mogli
jezdzić za swoimi ofiarami do Londynu, do Manchesteru, czy dokądkol-
wiek! I tam Jimmy Raisin mógł się wygadać, że jedzie do pani na ślub.
Ten pomysł mi nie pasuje powiedziała Agatha.
Nasz znajomy wynajął detektywkę, która się dowiedziała, że Jimmy
Raisin mieszka w kartonowym pudle liii dworcu Waterloo. I raczej nie był
w stanie umożliwiającym szantażowanie.
Ale gdy tylko się dowiedział, że biorą państwo jilub, dał jednak radę
wyruszyć do Mircesteru. Może wytrzezwiał, wylazł z tego swojego pudła, a
zaczepiwszy jakąś' swoją dawną ofiarę rzekł, ot: Wybieram się do Mirce-
steru".
Agatha mruknęła i spytała:
Ile osób przebywało tam w tym samym czasie co pani?
LR
T
Niewiele. To drogi ośrodek. Było nas chyba trzydzieścioro.
Trzydzieścioro powtórzyła Agatha jak echo.
To musiał być ktoś stąd - nie ustępował James.
Ale kto? - zapytała Agatha. Przecież nie pani Comfort. Panna
Purvey nie żyje. Sir Desmond nie żyje. To kto został?
Państwo zostali podsunęła pani Comfort złowieszczym tonem.
Albo lady Derrington powiedział James. Co z lady Derring-
ton? Może dowiedziała się zawczasu o szantażu i postanowiła na własną
rękę pozbyć się Jimmy'ego.
A sir Desmond? - wtrąciła Agatha. - Mógł zabić Jimmy'ego, a na-
stępnie w przypływie wyrzutów sumienia popełnić samobójstwo.
Zatem kto zabił pannę Purvey?
Może lady Derrington - powiedziała Agatha, podchwyciwszy po-
mysł. - Panna Purvey mówiła, że spróbuje się czegoś dowiedzieć. Może
[ Pobierz całość w formacie PDF ]