[ Pobierz całość w formacie PDF ]

w rozwinięciu skrzydeł i radykalnie zwiększyło obroty firmy. Mąż pani Zyty błyskawicznie powiększył
asortyment wyrobów i rozpoczął ekspansję poza granice Polski. Słynny kalendarz, wykonany
prekursorską, w dodatku eksperymentalną techniką, zrobił furorę, a Patryk trafił dzięki niemu do
pierwszej ligi branżowych fachowców. Przedsięwzięcie odniosło sukces i obdarzyłoby zapewne
beneficjentów pełnią szczęścia, gdyby nie nagła śmierć przedsiębiorcy. Zapracowany mężczyzna dostał
zawału. Cóż, jego energiczna żona, dotychczas pełniąca wyłącznie funkcję pomocniczą, musiała przejąć
interes i unieść jego ciężar. Lecz wkrótce dla wszystkich stało się jasne, że w prowadzeniu biznesu bije
swojego męża na głowę. Szybko nawiązała współpracę z doradcami od unijnych funduszy, uzyskała
niemałe wsparcie i w ciągu kilku miesięcy uruchomiła nowy zakład. Firma kwitła, ale solą w oku
właścicielki była stara stolarnia, z którą nie bardzo było wiadomo, co zrobić. Od dłuższego czasu Zyta
nosiła się z zamiarem wykorzystania jej, ale jak dotąd nie miała pojęcia, do czego. Postanowiła po raz
kolejny zaangażować Patryka i zupełnie do niej nie docierało, że to nie zadanie dla niego. On był
od wmawiania ludziom, że nowy produkt jest im niezbędny, a nie od sugerowania, co produkować.
Chciał nie chciał, klientka, urażona takim postawieniem sprawy, zabrała się do wymyślania nowego
asortymentu samodzielnie, wprawiając wszystkich w agencji w szczere zdumienie. Zamiast postawić na
produkcję na przykład luksusowych psich bud albo drewnianych klocków, wzięła się do szycia
kostiumów bikini. I to mając pełne, może nie najnowsze, ale sprawne, wyposażenie stolarni! No tak, to
było w jej stylu. Pani Zycie, energicznej bizneswoman, zarabiającej na trumnach krocie, nikt nie
zamierzał ustawiać produkcji. Patryk odprawił ją z kwitkiem do Marcela, lecz ona za nic nie chciała
zrozumieć, że jego działką jest projektowanie stron internetowych, a nie tworzenie kompleksowych
strategii reklamowych. Od tego byli inni.
 Marcel, posłuchaj& Jestem zawalona robotą. Agata bez przerwy wrzuca mi jakieś drobiazgi,
a restauracje Gawłowicza leżą odłogiem. Gość zaczyna się wkurzać i niestety ma rację. Jeśli jeszcze
wezmę sobie na głowę Zytę, zupełnie przestanę wyrabiać na zakrętach. Przykro mi, nie mogę.
 Ale ja wcale nie chcę, żebyś ją przejmowała. Tylko żebyś mi pomogła w części dla mnie
niezrozumiałej.
 Czyli?
 Generalnie uwielbiam kobiety, ale za diabła ich nie rozumiem. Ona chce jeszcze sprzedawać bieliznę
erotyczną i gadżety.
 Matko! I może w dodatku produkować?
 A tego to nie wiem. Wspominała coś o imporcie z Chin. To jak? Pomożesz?
 Nie wiem. Daj mi czas do namysłu. Do jutra. Rozeznam się w temacie i zdecyduję, co dalej. Kiedy
ona może się spotkać?
 Jest dyspozycyjna. Ale pamiętaj, to praca zespołowa&  Marcel znacząco zawiesił głos.
 Spokojnie. Nie mam w zwyczaju przypisywać sobie cudzych zasług  żachnęła się Marylka.
 Wiem. Wcale nie o to chodzi.  Spojrzał spod długich rzęs i skierował się w stronę wyjścia.
Ciekawe, czy połknęła przynętę?  pomyślał.
Ledwie drzwi się zamknęły, do Marylki zadzwonił Patryk. Z prośbą o wsparcie w tej samej sprawie.
Bardzo nie chciał rozczarować stałej klientki, a przy okazji nie miał najmniejszego zamiaru wkurzyć
szefostwa. Ogromnie mu zależało na udanej współpracy i kombinował, że przy udziale koleżanki oraz
zaangażowaniu Marcela, który chwilowo miał wolne terminy, jego wkład może zostać ograniczony do
minimum.
 Wiesz co? Czuję się osaczona  westchnęła Marylka.  Z jednej strony nie mam czasu, z drugiej chcę
być koleżeńska, z trzeciej leży mi na sercu dobro agencji. A ta przeklęta Zyta w życiu się od nas nie
odczepi!
 No przecież wam pomogę. A nikt nie zrobi tego lepiej niż ty. To jak?  przymilał się wyraznie.
Przerwał im drugi telefon.
 Przepraszam, muszę kończyć. Jutro dam odpowiedz.
Nagle Marylka poczuła się jak sflaczały balonik i zapragnęła świętego spokoju. Nic z tego, czekało ją [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl