[ Pobierz całość w formacie PDF ]

papiery do szuflady i dokonał codziennych manipulacji.
Wokół biurka pojawiła się nagle kopuła lodowato białego
światła.
- Pola siłowe mogą już nie stanowić niezawodnego za-
bezpieczenia, skoro nieprzyjaciel potrafi zrzucać przez nie
bomby - zauważył DuBrose.
- Nastawiłem też zapalnik - odparł Pell. - Ale któż
chciałby wykraść to równanie? Nieprzyjaciel już je ma. -
Wszedł do sali konsultacyjnej. DuBrose podążył za nim.
Chłopak leżał wciąż na wyściełanej kozetce i spał. Oczy
miał zamknięte, oddech równomierny.
- Kto to? - spytał DuBrose.
- Nazywa się Billy Van Ness. Typowy przypadek - jeden z tej
grupy z kart, które układałeś. Opóznione dojrzewanie, wiek
dwadzieścia dwa lata, gwałtowne zmiany fizyczne i psychiczne
rozpoczęły się przed dwoma miesiącami. Jedyną cechą wspólną
jest fakt, że wszyscy ci chorzy urodzili się w promieniu trzech
kilometrów od Niewypału.
- Promieniowanie uszkodziło geny rodziców? - DuBrose
przywołał z pamięci obraz srebrzystej, popękanej kopuły ze
zbocza nagiego wzgórza.
- Być może.
- Nieprzyjaciel?
- Jeśli tak, to ta broń nie zadziałała. W sumie tylko
czterdzieści przypadków. Dziwne; jeszcze dwa miesiące temu
wszyscy oni byli idealnie normalni - no, może nie
licząc opóznionego dojrzewania. Wtedy weszli w okres doj-
rzewania i nastąpiły jakieś dziwne zmiany fizjologiczne. De-
formacja podniebienia... ale bardziej interesujące są tutaj
przemiany psychiczne. Nigdy nie otwierają oczu - dosyć
znany symptom. Rozpoznajesz go?
- Naturalnie.
- Ale...
- Zaczekaj - przerwał mu DuBrose. - Ten chłopiec widzi.
Ominął krzesło, które stało mu na drodze.
- To taka ich sztuczka - uśmiechnął się Pell. - Wygląda mi to
na postrzeganie pozazmysłowe. Kiedy chodzą - a robią to
rzadko - nigdy na nic nie wpadają, ale też nigdy nie idą po linii
prostej. Zawsze jakimś zygzakowatym, poplątanym kursem,
jak gdyby omijali nie tylko obiekty, które faktycznie tam są,
ale i takie, których tam nie ma.
- Zakłócenie zmysłu równowagi?
- Nie, zachowują równowagę. Oni chodzą po prostu tak,
jakby przedostawali się przez pokój pełen jaj. A swoją drogą,
co tak podnieciło tego chłopca?
DuBrose wysunął kilka przypuszczeń.
- To niezwykłe - stwierdził Pell. - Kiedy nie znajdują się w
pobliżu Niewypału, rzadko otrząsają się ze swej pasywności.
Niewypał zdaje się ich pobudzać. Wydają z siebie wtedy ten
zabawny bełkot. Nie jest przyjemny dla ucha, prawda?
- Masz już jakąś diagnozę, Seth?
Pell pokręcił głową. - Jeśli wszystko inne zawiedzie, za-
mierzam przeprowadzić próbę z sondowaniem pamięci.
Może uda mi się cofnąć zmysł tego chłopca do jego bardziej
normalnej przeszłości. No dobrze, zostawmy te karty. -
Rzucił je na stół i zadzwonił po asystenta. - Billy może zostać na
dzisiejszą noc w izbie chorych - w izolatce. Wez płaszcz, Ben.
Wychodzimy.
- A jakiś sprzęt...
Pell zachichotał. - Chłopie, nie będzie nam potrzebny. Na
kilka godzin - ale dobrych - stajemy się ciekawymi
świata ekstrawertykami. Stwierdzam u ciebie ciężki przypadek
nadciśnienia. Twardy Sen go nie wyleczy. Gdybym ci kazał
wyjść i połknąć Głupiego Jasia, zrobiłbyś to, ale nadal
odczuwałbyś podświadomy niepokój. A tak będziesz się
mógł odprężyć, bo jestem twoim zwierzchnikiem i na mnie
spoczywa odpowiedzialność.
- Ale... posłuchaj, Seth...
- Dziś wieczór przejdziesz ciężką próbę - przerwał mu Pell. -
Jutro obaj zwariujemy.
Tylko helikopter mógł wylądować w tej najwyżej położonej
części Gór Skalistych. Szczyt wwiercał się dziko w niebo; w
rozrzedzonej atmosferze świeciły jasno nawet niewielkie
gwiazdy. Wstęga Drogi Mlecznej tryskała swymi kataraktami
ku wschodniemu horyzontowi, w kierunku Wyoming, a
mięśnie szczęk DuBrose'a reagowały skurczem na prze-
nikliwy, zimny wiatr. Potem pole siłowe ponownie się uniosło
wymazując niebo w zsiadłej kopule trzaskającego cicho
światła.
Dom pod polem przypominał schronisko, ale jego strome
dachy były funkcjonalne w okolicy, gdzie opady śniegu liczy się
w metrach. Znieg teraz nie padał; pod stopami DuBro-se'a
chrzęścił nagi, kruchy grunt. Podeszli z Pellem do ganku i
wkrótce stali w ogromnym pokoju, który urządzał chyba
daltonista. Reprezentowanych tu było kilkanaście okresów
sztuki wystroju wnętrz; pod starym gobelinem przycupnęła sofa
z epoki Ludwika XIV, a zwężająca się ku górze smukłość [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl