[ Pobierz całość w formacie PDF ]
li cię główka?
Dziewczynka otworzyła oczy.
Mama... Gdzie jest mama?
Słyszy zauważył Sean. Nie martw się,
maleńka. Mama jest niedaleko, a my się staramy,
żeby nie bolała cię głowa. Trzymał pulchną rącz-
kę. Powiesz mi, jak masz na imię?
Bethany.
Emma z podziwem obserwowała jego wspaniałe
podejście do małej pacjentki. Kolejny plus dla
niego.
Bethany rozglądała się po obecnych.
Ja chcę do domu.
Niedługo, skarbie, niedługo. Jak wyzdrowie-
jesz.
Podać jej coś na uspokojenie przed tomogra-
fią? zapytała Emma.
Zadzwoń do pediatry. Niech ją obejrzy. Ja nie
najlepiej czuję się na tym gruncie.
Do sali weszła Connie i gestem odwołała Seana
i Emmę.
Zmarła jedna osoba. Robiliśmy, co w naszej
PO DY%7łURZE 49
mocy, ale się nie udało. Zbyt rozległe obrażenia
wewnętrzne. Mam wrażenie, że to może być babcia
tej dziewczynki.
Czy jej matka też tam była? wykrztusiła
Emma.
Raczej nie. Wszystkich zidentyfikowaliśmy.
Ich obrażenia nie są bardzo poważne. W większości
jest to grupa znajomych, którzy wspólnie wybrali się
po zakupy. Prawdopodobnie Bethany była tylko
z babcią. Policja już poszukuje jej matki. Starsza
pani nosi nazwisko Tyson. Znaleziono przy niej
fotografię Bethany i młodej kobiety.
O Boże! westchnęła Emma. Ja wiem, że to
jedna ze stron tego zawodu, ale za każdym razem
bardzo to przeżywam.
Informowanie rodziny o zgonie bliskiej osoby
zawsze jest... Sean nie dokończył, ponieważ od
drzwi rozległo się dyskretne kaszlnięcie.
Doktorze, przyjechała matka dziewczynki.
Gdy rusztowanie się zawaliło, właśnie dotarła do
centrum, gdzie była z nimi umówiona anonsowała
recepcjonistka.
Usłyszeli stukot obcasów na korytarzu.
Moja mała! Gdzie ona jest? Muszę ją zoba-
czyć! krzyczała kobieta.
Oto i ona mruknął Sean. Wyjdę jej na-
przeciw i postaram się ją uspokoić, zanim ją tu
wpuścimy. Nie spuszczajcie małej z oka.
Emma i Tania pochyliły się nad dzieckiem.
Dobrze, że nie straciła przytomności za-
uważyła Emma, pokazując Bethany sfatygowaną
50 JUDY CAMPBELL
szmacianą lalkę. To jest Jemima. Ją też boli głowa.
Przylepię jej plaster, żeby jej nie bolało.
Dziewczynka z zainteresowaniem obserwowała
ten zabieg. Gdy w końcu Sean wprowadził jej
matkę, opiekuńczym gestem przytulała szmacianą
pacjentkę.
Beth, moje biedactwo!
Kobieta z trudem hamowała łzy. Na jej widok
dziecko wykrzywiło twarz, gotowe do płaczu. Em-
ma natychmiast położyładłoń na ramieniu matki, by
powstrzymać wybuch.
Proszę się opanować. Przez wzgląd na dziecko.
Nie powinno widzieć, że się martwimy.
Kobieta posłała ćoreczce łzawy uśmiech.
Aniołku, wkrótce wyzdrowiejesz szepnęła.
Pod ścianą Sean rozmawiał z pediatrą, Geor-
ge em Bowersem, olbrzymem w zle skrojonym gar-
niturze, i o ujmującej powierzchowności.
Czy Bethany będzie zdrowa? chlipnęła ko-
bieta.
Musimy najpierw dowiedzieć się, czy nie do-
znała urazu mózgu tłumaczył jej. Ale sądząc po
jej zachowaniu, można przyjąć, że niedługo wróci
do domu. Zatrzymamy ją na obserwację na dwie
doby. Odwieziemy ją teraz na oddział dziecięcy.
Zapraszam z nami.
Kobieta smutno popatrzyła na Tanię i Emmę.
To moja wina. Gdybym nie pojechałanarozmo-
wę w sprawie pracy, babcia nie zabrałaby jej na
zakupy. Wcale nie muszę szukać pracy. Zasiłek mi
wystarcza. Gdyby byłazemną, nicbysię jej nie stało.
PO DY%7łURZE 51
Proszę się nie obwiniać. Emma ujęła jej
dłonie. Nie wolno tak myśleć. Proszę teraz towa-
rzyszyć małej na oddział.
Domyślam się, że jeszcze jej nie powiedziano
o śmierci matki. Tania rozkładała nowe prze-
ścieradło na łóżku.
Myślę, że Connie już to zrobiła odparł Sean,
po czym pochylił się nad kartą choroby Bethany.
Emma wraz z Tanią porządkowały salę. Naresz-
cie zapanował względny spokój.
Nie na długo.
Gdzie jest moja córka? Wahadłowe drzwi
otworzyły się z hukiem. Co tu robi ta dziwka?!
Do sali wpadł młody barczysty mężczyzna z tatu-
ażem na ramionach i kolczykami w brwiach, nosie
oraz wardze. Patrzył na nich spode łba.
Słucham pana? Jeśli nie jest pan pacjentem,
proszę stąd wyjść polecił Sean.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]