[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kostium bikini, czuła się jak podlotek? Dlaczego robiło jej się na zmianę zimno i gorąco i
miała tak wielką ochotę po prostu uciec? Albo zostać, by zobaczyć, co mo\e się stać.
Zanurkowała w głąb fal. Przyjemny chłód otoczył jej ciało. Promienie słońca jak smukłe,
ostre włócznie prze¬bijaÅ‚y gÅ‚adkÄ… taflÄ™ wody. CzuÅ‚a siÄ™ cudownie. Kiedy po chwili wynurzyÅ‚a
się, ciemna czupryna Gila znajdowała się nie dalej ni\ dwa metry od niej. Otarła dłonią słone
stru\ki wody ściekające po twarzy.
- WiedziaÅ‚em, \e kiedyÅ› nie wytrzymasz! - usÅ‚ysza¬Å‚a jego triumfalny okrzyk.
Zanim jeszcze jego słowa na dobre rozpłynęły się w szumie fal, podpłynął i... pocałował ją.
Bella poczu¬Å‚a, jak zapada siÄ™ nagle w chÅ‚odnÄ…, morskÄ… toÅ„, a mo\e
leci gdzieś daleko, wśród przestworzy. Jak tańczy, jak śpiewa, jak rozkwita. Jej ciałem
wstrzÄ…snÄ…Å‚ nagÅ‚y, roz¬koszny dreszcz.
- Kocham ciÄ™ - wyszeptaÅ‚a. Jednak jej sÅ‚owa ulecia¬Å‚y gdzieÅ› z wiatrem, zanim Gil zdÄ…\yÅ‚ je
usłyszeć.
Pozwoliła, by wyniósł ją na brzeg i postawił. Gdy tylko poczuła pod stopami twardy, mokry
piasek, otrzezwiaÅ‚a. Szybkimi ruchami osuszyÅ‚a siÄ™ i odrzuca¬jÄ…c mokry rÄ™cznik na bok,
wło\yła podkoszulek.
Droga pod górÄ™ powinna pozwolić jej do koÅ„ca po¬zbyć siÄ™ natrÄ™tnych myÅ›li i
niepotrzebnych emocji, taką przynajmniej miała nadzieję. Niestety, kiedy znalezli się na
szczycie, Bella poczuła, \e znowu przestaje być sobą. Albo raczej, \e znowu zaczyna sobą
być. Był kilka kroków przed nią. Zawołała cicho jego imię i w chwili, gdy odwracał głowę,
zrobiÅ‚a mu zdjÄ™cie. Wysoki, po¬stawny, z kropelkami wody na nagim torsie. RuszyÅ‚a w jego
stronę, pozbywając się po drodze mokrego ju\ zupełnie podkoszulka. Widziała, jak oczy Gila
z natÄ™¬\eniem Å›ledzÄ… ka\dy jej ruch. PrzeÅ‚knęła Å›linÄ™.
ROZDZIAA DZIESITY
To, co wydarzyło się pózniej, nie miało niestety zbyt wiele wspólnego z gorącymi
wyobra\eniami Belli. Ona sama, w przypływie nagłej \ądzy, omal nie wepchnęła się w
ramiona Gila, błagając go o jakiś czuły gest. Na szczęście w porę ostudziło ją to, co
powiedział: \e nie traktuje seksu jak zabawy i \e boi się o nią. Mówił coś jeszcze, ale ju\ nie
sÅ‚uchaÅ‚a. UciekÅ‚a do pokoju i za¬mknęła drzwi na klucz. Nie próbowaÅ‚ jej w tym
prze¬szkodzić. CaÅ‚e szczęście!
Pod wieczór zdecydowała się wyjść. Wytrzyma. Ostatecznie to tylko kilka dni, pocieszała się
w duchu.
Muzyka, jak zawsze, dobiegała od strony tarasu. Udała się w tamtą stronę. Zwiece, kolacja,
lampki szam¬pana. .. BrakowaÅ‚o tylko jego. Bella zawoÅ‚aÅ‚a. Odpo¬wiedziaÅ‚a jej cisza.
Spróbowała jeszcze raz, tym razem głośniej. I znowu nic.
Co za grę, panie de la Court, zamierza pan ze mną prowadzić? Nieoczekiwanie od strony
ogrodu dobiegł jej uszu jakiś dzwięk. Poszła w tamtym kierunku. W murze od strony
południowej zauwa\yła drzwi. Nie widziała ich wcześniej. Nacisnęła lekko klamkę.
- Gil! - usłyszała swój przestraszony głos. Szmer za drzwiami narastał.
I nagle zobaczyła go wyłaniającego się z ciemności. Szedł, trzymając płonący kaganek w
dłoni. Wstrzymała oddech. Niepotrzebnie. Za jego zniknięciem nie kryła się \adna,
najmniejsza nawet tajemnica.
_ WystraszyÅ‚em ciÄ™? Przepraszam, nie miaÅ‚em takie¬go zamiaru. SkoÅ„czyÅ‚ siÄ™ gaz w butli,
miałem nadzieję, ze Jurgo mo\e zostawił tu następną, ale niestety nie. Obawiam się, \e dzisiaj
będziesz zasypiać jedynie przy świetle świec, a z wieczornego prysznica nici. Wszystko w
tym domu działa na gaz. Z wyjątkiem odtwarzacza, który na szczęście jest na baterie.
_ Zwietnie!
PodaÅ‚ jej ramiÄ™, by nie potknęła siÄ™ o coÅ› w ciemno¬Å›ci. Dobrze znaÅ‚ drogÄ™. Znowu
podświadomie poczuła się przy nim niezwykle bezpiecznie. Ten mę\czyzna był
zdecydowanie kimÅ› wiÄ™cej ni\ tylko genialnym milio¬nerem, z którym miaÅ‚a przeprowadzić
ekscytujÄ…cy wy¬wiad. KimÅ› wiÄ™cej ni\ tylko klientem jej siostry, być mo\e zresztÄ…
nieszczęśliwie w niej zakochanym. Był silny i twardy niczym skała. Silny, twardy i
zdecydo¬wany jak jego przodkowie. Jak to mo\liwe, \e w jego \yciu, jak sam mówiÅ‚,
brakowaÅ‚o pasji. I co wa\niej¬sze, czy ona mogÅ‚aby w nie tÄ™ pasjÄ™ wnieść? Pomimo
wszystkiego, co ich ró\niło?
~ ChciaÅ‚abym, \ebyÅ› siÄ™ ze mnÄ… kochaÅ‚, Gil - usÅ‚y¬szaÅ‚a nagle swój wÅ‚asny gÅ‚os, który, nie
wiedzieć cze¬mu, zabrzmiaÅ‚ jakoÅ› dziwnie smutno.
PrzystanÄ…Å‚, zaskoczony. Jego ramiÄ™ wysunęło siÄ™ na¬gle spod jej ramienia.
_ Bella, posłuchaj. Nawet nie wiesz, ile dla mnie
znaczy to, co powiedziałaś. Ale tak długo, jak będzie istniał ktoś trzeci, nie potrafię.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]