[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wypowiedział przez sen jakieś imię. Emma nie dosłyszała, kogo wzywa, ale pomyślała, że
pewnie kobietę. Może swoją ukochaną? Położyła mu rękę na czole i przekonała się, że jest
bardzo rozpalony.
- Wszystko w porządku, milordzie, lekarz zaraz tu będzie.
Mruknął coś niezrozumiale. Emma odwróciła się do Lily, która podeszła do łóżka z miską
zimnej wody.
- Chyba powinnyśmy go rozebrać, panienko?
- Tak, to konieczne. Zciągnij markizowi buty, a ja tymczasem przemyję mu twarz. Potem
zdejmiemy resztą rzeczy.
- Pielęgnowałam w chorobie ojca, więc widziałam nagiego mężczyznę, ale panienka chyba nie.
Lepiej nich panienka nie patrzy.
- Masz rację. Pomogę rozebrać go od góry, a resztę zostawię tobie.
Przemyła Lythamowi twarz, rozwiązała fular, potem zabrała się za zdejmowanie surduta,
kamizelki oraz koszuli. Skrzywił się boleśnie, kiedy szarpała się z surdutem, i pomyślała, że
musiał włożyć dużo wysiłku, żeby się w niego wbić ze zranionym ramieniem. Był z pewnością
niemożliwie upartym człowiekiem i teraz płacił za swoje nierozważne zachowanie.
Stanęła tyłem, gdy Lily zaczęła ściągać obcisłe bryczesy.
- Już po wszystkim, panienko. Przykryłam go prześcieradłem. Może się panienka odwrócić.
Emma podeszła do łóżka. Spostrzegła, że markiz ma odsłonięty tors, i na ten widok się
zmieszała. Nie zdawała sobie sprawy, że ciało mężczyzny może być tak imponujące, i prawie
żałowała, że względy przyzwoitości nie pozwoliły jej zobaczyć nic więcej.
Patrzyła, jak Lily przemywa markizowi zimną wodą ramiona i piersi. Raz i drugi mruknął coś w
malignie, ale chyba nie był świadom, co się z nim dzieje.
- Kiepsko z nim - oceniła Lily. - Szkoda go. Taki przystojny mężczyzna.
- Prawda? - podchwyciła Emma. - I wygląda na to, że silny.
- Gorączka często zabiera właśnie tych najsilniejszych.
Emma wolałaby, aby jej pokojówka miała w sobie nieco więcej optymizmu, jednak
powstrzymała się od uwag. Pomoc Lily może okazać się niezbędna w najbliższych dniach. Nie
chciała jej zniechęcać.
- Powinna już panienka wrócić do siebie - poradziła dziewczyna. - Lepiej, żebym była tu sama,
kiedy doktor przyjedzie.
- Tak, chyba masz rację - przyznała Emma. - Daj mi natychmiast znać, co powiedział.
Wyszła niechętnie, żeby nie wystawiać na szwank swojej reputacji, i podążyła korytarzem do
pokoju.
- Nie było dzisiaj z niego żadnego pożytku, ślicznotko?- Drogę zagrodził jej znienacka jeden z
gości, których widziała na dole w holu. - Mogę ci pokazać, jak powinien zachować się
prawdziwy mężczyzna.
- Proszę mnie puścić - zażądała stanowczo Emma, patrząc z obrzydzeniem na zaczerwienioną
obleśną twarz. -Niech się pan natychmiast cofnie albo zawołam gospodarza!
- Bez obrazy, laluniu - bełkotał, chwiejąc się na nogach. - Chciałem tylko być miły.
Odepchnęła go i uciekła czym prędzej do pokoju. Zamykając drzwi na klucz, postanowiła, że nie
pójdzie spać do powrotu Lily.
Lily zjawiła się dopiero po paru godzinach.
- Doktor Fettle dał markizowi coś na obniżenie gorączki, panienko. Powiedział, że ktoś musi z
nim siedzieć całą noc. Zastąpiła mnie teraz żona oberżysty. Kazała mi trochę odpocząć. Jak
widzę, pani też się dotąd nie położyła.
- Czekałam na wiadomości, teraz spróbuję się przespać. Nie było to łatwe, bo Emma nie zwykła
dzielić z nikim łóżka, lecz zdrzemnęła się trochę. Jednak kiedy Lily zaczęła pochrapywać,
wstała, ubrała się i przemknęła cicho do pokoju markiza.
Gdy weszła, gospodyni położyła palec na ustach.
- Nie powinna panienka tu przychodzić. To nie przystoi młodej damie.
- Muszę się dowiedzieć, jak on się czuje.
- Trochę lepiej, dzięki Bogu. Proszę wracać do łóżka, panienko. Poradzę sobie.
- Mogę panią zastąpić. Siedzi tu pani od wielu godzin, a z samego rana czekają na panią
obowiązki. Powinna pani trochę się przespać.
- Co prawda, to prawda... Jest panienka pewna?
- Absolutnie. - Emma zajęła jej miejsce przy łóżku chorego. - Dziękuję za pomoc i opiekę.
- Nie ma za co. Co za podłość, żeby strzelać z ukrycia do takiego szlachetnego dżentelmena. W
dzisiejszych czasach nikt nie może czuć się bezpieczny. Mam nadzieję, że złapią tego bandytę i
powieszą!
Emma kiwnęła głową, ale się nie odezwała. Obserwowała markiza, a gdy tylko gospodyni
wyszła, wstała i położyła mu rękę na czole. Czy tylko jej się zdawało, czy rzeczywiście było
chłodniejsze niż przedtem?
Zamoczyła ręcznik w zimnej wodzie i przemyła mu twarz, szyję i ramiona, a pózniej usiadła
przy kominku. Bierwiona dogasały. Emma zadrżała, zdjęta nagłym chłodem. Czy Tom mówił
[ Pobierz całość w formacie PDF ]