[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zgiełku". stwierdza Lowenthal. Postanowił ignorować antysemityzm, nie zauważać go,
jak jakąś towarzyską nieprzy
zwoitość. Lecz ta postawa była pozorem, zle funkcjonującą warstwą ochronną". Emil Górski,
przyjaciel pisarza, opowiada o tym, jak dr Schreier, nauczyciel religii mojżeszowej w
drohobyckim gimnazjum państwowym, skarżył się bardzo ostrożnie, aluzyjnie, nie
nazywając rzeczy po imieniu na antysemickie tendencje przejawiane przez nowego
(ostatniego przed II wojną) dyrektora szkoły, Kaniowskiego, dążącego do zmniejszenia liczby
uczniów-%7łydów, przejawiającego nieraz złośliwą niesprawiedliwość w stosunku do
niearyjskich" wychowanków szkoły przy egzaminach i wszelkich innych okazjach. Dr
Schreier dawał do zrozumienia w swych skąpych, zawoalowanych wypowiedziach na ten
temat, że stara się jakoś przeciwdziałać, łagodzić, interweniować w miarę swoich skromnych
możliwości w konfliktach tego pokroju, podczas gdy %7łyd, profesor Schulz" pozostaje
neutralny i z zasady nie angażuje się w te sprawy.
Nie oznacza to, iżby Schulz przymykał oczy na krzywdy dziejące się konkretnym ludziom.
Jeśli tylko wiedział o nich i był w stanie czymś ulżyć, śpieszył na pomoc. Tak interweniował
żarliwie w obronie aresztowanego ucznia, młodego komunisty, Izaaka Feuerberga, szukając
przez znajomych w Warszawie ratunku dla chłopca. Tak pomagał, jak umiał, innym
potrzebującym pomocy, jak uczniowi z sierocińca, Symche Binderowi, i wielu, wielu innym.
Czynił to nie z pobudek ideologicznych, lecz ze zwykłej dobroci serca, a może raczej z
nadwrażliwości wyobrazni. Była narzeczona Schulza, osoba, która znała go jak mało kto,
pisze o pozornych sprzecznościach" osobowości Schulza:
...staram się ewokować to, co stanowiło jego osobowość,
wywołać te wszystkie sprzeczności pozorne, które się na nią złożyły: niezwykłą dobroć,
skromność, pozorną pokorę a równocześnie wysokie poczucie wartości własnego artyzmu,
ten jego demonizm, demonizm człowieka, któremu (na ogół) nic, co ludzkie, nie było bliskie,
gdyż jedyną realnością dla niego była sfera jego twórczości. Artysta pochłonął w nim
człowieka, dlatego moje określenie kobold nie było tylko metaforą", ...cechy tak
różniące go od tylu artystów jedność człowieka i artysty; nie było w nim owego h i a t u s
między człowiekiem a artystą, był na wskroś poetą w sferze ludzkich spraw, naprawdę obcym
i zabłąkanym w tym świecie. (...) Był całkowicie i bez reszty zaprzedany swej twórczości. To
był jedyny sens jego życia, bez koncesji i bez ustępstw. Czy w zestawieniu z życiem innych
artystów nie był to pakt z demonem?"
Autorka tych słów wspomina zakopiańskie spotkania i rozmowy, a nawet dysputy
filozoficzne, w których obok Schulza brali udział prof. Roman Ingarden, prof. Stefan
Szuman i Stanisław Ignacy Witkiewicz. W dyskusjach tych i wymianach myśli Schulz bywał
słuchaczem i uczestnikiem, a poglądy, które głosił, obracały się w sferze bliskiej rozmówcom,
precyzyjnie formułowane, zwracające uwagę na metafizyczne aspekty rzeczywistości.
Artur Sandauer w cytowanym wyżej wywiadzie, przypisując Schulzowi całkiem inny
światopogląd, zaznacza, że na jego twórczość ideologia ta nie wywarła jednak wpływu". Nie
znalazła wyrazu w twórczości, w czym się więc przejawiała? Bo ani w działaniu, ani w
wypowiedziach teoretycznych, ani w zwierzeniach nawet. Czyżby więc nigdzie? W
jednym tylko: w wishfull thinking krytyka. Naocznego Zwiadka.
Expose
czyli bezowocne starania i pózna sława
Wszystko, cojest do powiedzenia o nadziejach Schulza na wyjście poza granice języka
polskiego, o staraniach pisarza, by to osiągnąć poprzez przekłady jego prozy i nie tylko tą
drogą to dzieje prób nie uwieńczonych żadnym powodzeniem. Wszystko bowiem, co
dotyczy przyswojenia dzieła Schulza wielu językom Europy i świata, tej triumfalnej inwazji,
przysparzającej mu coraz liczniejszych wielojęzycznych rzesz czytelników to historia o
długie lata odległa od daty zamykającej jego biografię.
Ułamkowo zachowane w listach ślady tych bezskutecznych autorskich zabiegów świadczą o
tym, jak bardzo mu na tej sprawie zależało. Nieśmiało liczył na nagrodę Wiadomości
Literackich" (której nie otrzymał) ...głównie dlatego jak sam pisał do Romany Halpern
że jest to pomostem do wyjścia poza granice polskiego języka". Mimo że nie dostąpił
możliwości skorzystania z owego
Nie znamy dalszego ciągu tych starań. Jeśli nawet oferta Schulza zyskała zainteresowanie i
poparcie adresata, to i tak nie mogłoby dojść do jej realizacji. Hitlerowski anschluss Austrii i
uwięzienie Neugróschla w Dachau, skąd udało mu się wyjść dopiero dzięki interwencji
międzynarodowego Pen-Clubu, przekreśliły szanse tej inicjatywy.
pomostu", swojt usiłowania kontynuował i nie zrezygnował z nich nigdy, choć bardzo
zrażały go doznawane na tym polu niepowodzenia, odbierające za każdym razem na pewien
czas nadzieję.
Za pośrednictwem swej przyjaciółki, Debory Vogel, nawiązał Schulz w 1936 r. kontakt z
poetą żydowskim, Mendlem Neugróschlem, zamieszkałym już wówczas w Wiedniu, a
pochodzącym ze Lwowa, gdzie należał do grupy literackiej o nazwie Cusztajer". Członkami
tej grupy byli m. in. Ber Horowitz, zaprzyjazniony z Schulzem, Debora Vogel, Rachela Korn
i Rachela Auerbach. Zapewne chodziło tu o możliwość przekładu na język żydowski, ale być
może, iż przedmiotem starań miało być niemieckie tłumaczenie.
Skierował 4 czerwca 1936 r. list do Neugróschla, który brzmi w tłumaczeniu z niemieckiego
następująco:
Możliwość przekładu i wydania włoskiego wydawała się poważniejsza i rokująca większe
nadzieje. W każdym razie na nią liczył Schulz bardziej niż na inne translatorsko--wydawnicze
obietnice. W 1937 r. dnia 25 września pisał dc Romany Halpern:
Moja droga przyjaciółka, pani Debora Vogel, powiadomiła mnie, że w liście do niej okazał
Pan zainteresowanie moją książką Sklepy cynamonowe. Pozwalam sobie przesłać Panu tą
samą pocztą egzemplarz książki i byłbym rad, gdyby Pan uznał, że warto by zadać sobie trud
przetłumaczenia czegokolwiek z niej, lub też może całej książki. W takim przypadku
niniejsze pismo stanowiłoby zgodę na udzielenie praw przekładowych (...)""
56
Na moje expose o Sklepach cyn. nie mam z Włoch żadnej odpowiedzi. To mnie dziwi i
martwi. Propozycja wyszła ze strony włoskiej i była b. ciepła. Dlaczegóż teraz na dwukrotne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]