[ Pobierz całość w formacie PDF ]
resztki decorum, nawet jeśli będzie się musiał pożegnać z godnością.
Wszedł do łazienki, opłukał twarz wodą, umył zęby i dyskretnie skropił się wodą Sauvage". W ła-
zience było chłodniej niż w innych pomieszczeniach. Chyba potrzebował filiżanki herbaty. Zaparzy
świeżą, gdy przyjdzie Katy, bo nie miał wątpliwości, że ją zobaczy. Spotkanie z nią było teraz nie
tylko konieczne, ale zupełnie naturalne. W tej chwili prawdopodobnie myje włosy w mieszkaniu
naprzeciwko lub
maluje paznokcie. Gdy będzie zupełnie znudzona albo gdy zbierze siły do kolejnego ataku, przejdzie
przez podest i zadzwoni do drzwi. To dziwne, że dotąd jej nie ma, chociaż dobrze, że go nie widziała,
kiedy wyglądał najgorzej. Wypił dwie filiżanki herbaty, które nieco go rozgrzały, i poszedł jeszcze raz
umyć zęby. Przestrzegał siebie przed okazaniem jej zbędnego entuzjazmu. W lustrze dostrzegł, że
mimowolnie szczęka mu opada, postanowił więc pilnować swego wyrazu twarzy. Przygładził włosy,
wklepał wodę toaletową w skórę na karku i pod brodą, popędził do kuchni, żeby nastawić wodę i
przygotować tacę. Zastanawiał się, czy już powinien zadzwonić do Dunlopów, ale zdecydował, że nie.
Powinien zachować przewagę. Nie powstrzymał się jednak przed przejściem na drugą stronę, by
posłuchać, czy ktoś jest w mieszkaniu naprzeciwko. Nie usłyszał żadnego szmeru, więc skradając się
w ten sposób zabezpieczał się przed zdemaskowaniem powrócił do siebie. Po jakimś czasie, nie
mogąc znieść napięcia, wyszedł jeszcze raz i zadzwonił. W ciszy klatki schodowej dzwięk dzwonka
rozniósł się głośnym echem. Nikt nie podszedł do drzwi. Znów wrócił do siebie i usiadł, pogrążony w
milczeniu. Nie chciał dopuścić do siebie myśli, że mogła już wyjechać. Wreszcie, może pół godziny
pózniej, usłyszał obrót klucza w zamku drzwi Dunlopów. Rzucił się na korytarz, głęboko poruszony.
Jak się masz?! zawołał, wmawiając sobie, że jego głos nie brzmi nerwowo. Właśnie zrobiłem
herbatę. Czy dasz się skusić?
Wpuściła klucz do torby i popatrzyła na niego z roztargnieniem, jakby nie mogła skupić na nim uwagi.
Zauważył, że ma na sobie pomarańczowy kostium, a na twarzy mocny makijaż. Jej dostojne
spojrzenie miało onieśmielać, był też pewien, że gdy się odezwie, w głosie usłyszy pogardę. To
właśnie
będzie musiał przezwyciężyć tę jej tendencję do wycofywania się i zamykania w sobie.
Zachowywała się tak, jakby musiała się opędzać od natrętnej ciekawości, jakby był kimś, kogo ledwie
pamiętała, kto w żadnym razie nie powinien sobie pozwalać na zainteresowanie jej życiem i miejscem
pobytu. Nie szukała już jego uznania, nie starała się wzbudzić zainteresowania. Coś musiało się
zdarzyć. W jej życie musiał wkroczyć jakiś intruz i teraz wydawało mu się, że znowu jej nie zna, choć
przed chwilą z dumą myślał inaczej. Wyglądało na to, że nie chce z nim w ogóle rozmawiać, a tym
bardziej wejść na herbatę. %7łałował, że jej słowa nigdy się nie zgadzały z tym, co robiła. Gdyby zawsze
potrafiła powstrzymać się od mówienia, zdołałaby okiełznać silniejszego człowieka od niego, i z
pewnością młodszego.
Czuł się słabo i niepewnie, jakby cała jego przyszłość zależała od wyniku tego spotkania, od roz-
mowy, jaką dzisiaj przeprowadzą. Pilnował się, aby nie odezwać się pierwszy. Chciał milczeć, dopóki
ona milczy, ale presja zadania, które przed sobą postawił, była nie do zniesienia. Musiał podporząd-
kować sobie czyjąś wolę, a tego nigdy w życiu nie robił. Jego raison d'etre było troszczenie się o
innych. Nigdy nie działał pod wpływem buntowniczego impulsu, nigdy nie musiał odpowiadać na
zarzuty (albo nie zasługiwał na nie, albo mu ich nie stawiano), nigdy nie narzucał swego punktu
widzenia, swych metod, swych przekonań. Całe życie mówił gładko i łagodnie, i przez to zapewne stał
się tak nieciekawym człowiekiem. Do intrygi w ogóle nie miał głowy. Teraz kierowała nim
[ Pobierz całość w formacie PDF ]