[ Pobierz całość w formacie PDF ]

o około pięćset kilometrów La Paz. Z Callao do Ariki płynie się około trzech dni, stamtąd do
La Paz koleją pewno niecałe dwa, więc w przeciągu tygodnia możemy się znalezć w Boliwii.
- W takim razie zdążymy dotrzeć w okolice Cobija przed ustalonym z panem Smugą
terminem - ucieszył się Tomek.
- Jeżeli nie zaistnieją jakieś nie przewidziane przeszkody - zauważył Zbyszek.
- To zawsze^musimy brać pod uwagę - odezwał się Wilmowski.
- Dlatego też nie możemy zwlekać z wyruszeniem w drogę. Skoro postanowiliście, że
mam prowadzić wyprawę, to pozwólcie, że od razu rozdzielę funkcje.
- Bardzo słusznie, będziemy mogli zaraz przystąpić do działania - powiedział Wilson.
- A więc pan Wilson, jako najlepiej zorientowany w warunkach komunikacyjnych,
zorganizuje przejazdy: Lima, Callao, Arica, La Paz. Tam rozpatrzymy siÄ™ w sytuacji i
zadecydujemy, w jaki sposób ruszymy dalej - zadecydował Wilmowski. - Zgadza się pana-
Oczywiście, już powiedziałem, że oddaję się pod panów rozkazy - odparł Wilson.
- Zbyszku, masz doświadczenie jako intendent wypraw, więc będziesz naszym
intendentem - mówił dalej Wilmowski. - Na twojej głowie zaopatrzenie w żywność i
ekwipunek.
- Tak, wujku! Już nawet sporządziłem spis, co powinniśmy zabrać. Tutaj kupię tylko
niezbędne dla nas rzeczy osobiste, resztę, w myśl rady pana Wilsona, nabędziemy w Arice.
- Natasza będzie naszą sanitariuszką - ciągnął Wilmowski. - Lekarstwa i środki
opatrunkowe radzę kupić tutaj. Zresztą sama wiesz dobrze, w co się masz zaopatrzyć.
- Wiem, wujku! Ja również mam spis wszystkiego, co może być potrzebne.
- Sally, obejmiesz nadzór nad naszym kucharzem - zwrócił się Wilmowski do
synowej. - Wyżywienie członków wyprawy jest tak samo ważne jak zapewnienie
bezpieczeństwa, z chińskimi kucharzami nigdy nic nie wiadomo!
- To prawda, tatusiu! Nie możemy eksperymentować na żołądkach naszych
indiańskich przyjaciół.
- Tomku, dowodzisz zbrojną eskortą, wiesz dobrze, co do ciebie należy - rzekł
Wilmowski. - Bierzesz pod komendę twoich trzech Indian, a w razie konieczności
dysponujesz wszystkimi uczestnikami wyprawy. Pomyśl o wyposażeniu nas w broń. Czy
możesz polegać na swoich Indianach?
- Cubeowie są doskonałymi tropicielami, odważni i opanowani. Jako lud żyjący nad
rzekami są również mistrzami wioślarskimi - odpowiedział Tomek. - Najważniejsze jednak,
że to nasi wierni przyjaciele. Trzech z nich poległo w walce z Kampanii, którzy urządzili na
nas zasadzkÄ™. Teraz jest ich tylko trzech: Haboku, Huruwa i Pedikwa. Huruwa i Pedikwa sÄ…
nazwami rodów, z których oni pochodzą, ale tak zwraca się do nich Haboku. Mara, żona
Haboku, na biwakach pomaga Sally i Natce, w drodze jednak zawsze idzie u boku męża
niosąc jego broń. To dzielna młoda kobieta.
- Możemy być pewni tych Cubeów - zapewnił Wilson. - Oni wzięli udział w wyprawie
tylko ze względu na pana Smugę, którego bardzo cenią i uważają za swego przyjaciela.
- To ma dla nas wielkie znaczenie - rzekł Wilmowski. - Wierni przyjaciele nie
zawiodÄ… w trudnych sytuacjach.
- Jeżeli Tadkowi i panu Smudze uda się szczęśliwie przedostać do Cobija, to
pokonamy wszelkie trudności. Ośmiu dobrze uzbrojonych,, zdecydowanych na wszystko
mężczyzn stanowi już liczącą się siłę - powiedział Tomek. - Jedyny uczestnik wyprawy, o
którym niewiele wiemy, to nasz kucharz, Wu Meng.
- Myślę, że nie sprawi zawodu - wtrącił Zbyszek. - Jako oficer w powstaniu bokserów
pełnił zapewne ważniejszą rolę, skoro po upadku powstania musiał uciekać z Chin.
- To przemawia na jego korzyść - przytaknął Tomek. - Sprawił na nas dobre wrażenie,
wygląda na odważnego i na pewno umie obchodzić się z bronią.
- Wierzę, że nasi panowie poradzą sobie nawet z największymi niespodziankami -
zauważyła Sally. - Byliśmy już przecież nieraz w ciężkich opałach!
- Wystarczy przypomnieć uprowadzenie Zbyszka z zesłania syberyjskiego - dodała
Natasza. - Pózno już, a rankiem mamy przystąpić do działania.
- Przygotowałyśmy kawę, herbatę i butelkę jamajki, co panowie sobie życzą? -
zapytała Sally.
- Wypijemy kawę i po kieliszku jamajki za pomyślność wyprawy - zaproponował
Wilmowski.
Wilson wkrótce udał się do swego pokoju, lecz Wilmowscy i Karscy rozstali się
dopiero o świcie.
W drodze do Boliwii
Przygotowania do wyruszenia z Limy trwały pięć dni. Wilmowski miał urzędowe
pismo polecające od Hagenbecka, znanego w świecie łowcy i sprzedawcy egzotycznych
dzikich zwierząt, toteż władze peruwiańskie i konsulat chilijski nie robiły trudności. Dzięki
temu już szóstego dnia od przybycia Wilmowskiego z Wilsonem uczestnicy wyprawy
wyruszyli koleją do odległego o dwadzieścia kilometrów portu.
Callao powstało równocześnie z Limą, lecz kataklizmy żywiołowe oraz działania
wojenne sprawiły, że z miasta zbudowanego przez konkwistadorów pozostała tylko jedna
stara dzielnica o wąskich, nieregularnych uliczkach wokół kościoła La Matriz. Odbudowane
współczesne Callao było nowoczesnym głównym portem morskim Peru. W dogodnej Zatoce
Callao, osłanianej od południowych wiatrów przez wyspę San Lorenz, stało na redzie
kilkadziesiąt statków. Wśród nich znajdował się parowiec  Liberty , którym wyprawa miała
popłynąć do Ariki. Statek wychodził w morze w godzinach popołudniowych, więc uczestnicy
wyprawy prosto z dworca kolejowego udali się do portu. Tam obstąpili ich właściciele łódek,
którzy przewozili pasażerów na statki. Wilson targował się dość długo z przewoznikami,
którzy żądali bardzo wysokich opłat, ale w końcu popłynęli w kilku łodziach.  Liberty
należała do flotylli angielskiej Kompanii Pacyfiku, która obsługiwała przybrzeżną żeglugę
morską od Panamy do Cieśniny Magellana. Był to niewielki bocznokołowiec79, wyposażony
w kajuty pierwszej klasy na pokładzie oraz pod pokładem klasy drugiej i ogólną jadalnię.
Zaraz po wejściu na statek Wilson powyznaczał kajuty uczestnikom wyprawy, którzy potem
pospieszyli na pokład.
Jeszcze przed zachodem słońca  Liberty podniosła kotwice. Szerokim łukiem
ominęła wyspę San Lorenz i popłynęła na południe w pewnej odległości od starego lądu.
Peruwiański pas przybrzeżny, zwany Costa80, był piaszczystą pustynią. W
zapadliskach zasypanych białym piaskiem leżały jedne na drugich czarne bądz szare głazy.
Im dalej od wybrzeża ku wschodowi, tym bardziej piętrzyły się bloki skalne i przekształcały
w potężne pasma Andów, ciągnących się wzdłuż zachodnich wybrzeży kontynentu
południowoamerykańskiego na przestrzeni około dziewięciu tysięcy kilometrów. W dali,
79
Bocznokołowiec - statek wodny, którego pędnikiem są koła łopatkowe umieszczone z boku, symetrycznie
przy burtach. Statki kołowe są używane obecnie wyłącznie na płytkich wodach śródlądowych.
80
Costa, czyli jeden z trzech wielkich regionów geograficznych Peru, ciÄ…gnie siÄ™ wzdÅ‚uż Pacyfiku od 27°
szerokości geograficznej południowej aż do miasta Tumbes, od którego ku pomocy zaczyna występować coraz
obfitsza roślinność, przechodząca w bujne lasy.
ponad pasmami skalistych gór zasnutych lekką mgiełką, bieliło się kilka ośnieżonych,
potężnych szczytów. Tylko gdzieniegdzie widać było kępy karłowatych krzewów i kaktusy.
Jedynie w dolinach strumieni spływających z gór do oceanu zieleniły się małe oazy pól
uprawnych i drzew akacjowych.
Z wyjątkiem Wu Menga wszyscy uczestnicy wyprawy przebywali na pokładzie.
Indianie Cubeo byli bardzo podnieceni. Wprawdzie już widzieli parowce na Amazonce, ale
po raz pierwszy sami znajdowali się na dużym statku morskim. Parowiec był dla nich
najwspanialszym tworem białych ludzi. Wszystko ciekawiło ich i intrygowało, zasypywali [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl