[ Pobierz całość w formacie PDF ]

które umieści na planszy i będzie nimi kierował za pomocą swojej
tytanicznej inteligencji. Zażył kolejną szczyptę pyłu ze spaczenia i niemal
zawył z radości. Czuł, że jego moc jest nieskończona. Nic nie mogło się
równać z tym wrażeniem posiadania pełnej kontroli i bycia mistrzem. Co
najważniejsze, mógł wydawać rozkazy będąc daleko poza zasięgiem
wzroku przeciwników z dala od bezpośredniego niebezpieczeństwa.
Oczywiście nie lękał się niebezpieczeństw. Po prostu rozsądne było
unikanie niepotrzebnego ryzyka. To było jak spełnione marzenie każdego
szarego proroka!
Thanquol pozwolił sobie na pławienie się w triumfie przez chwilę, a
potem zwrócił swoją uwagę na bitwę, starając się stwierdzić, w jaki
konkretnie spektakularny sposób osiągnie zwycięstwo i nieśmiertelną
chwałę wśród ludu skavenów.
Felix stanął z tyłu wozu i szerzej rozstawił nogi starając się utrzymać
równowagę. Pojazd kołysał się lekko na swoim zawieszeniu i Felix
zastanawiał się, czy mądrze było tu pozostawać. Z jednej strony, oparcie
dla nóg było niepewne i będąc wyprostowanym na wozie stanowił
widoczny cel. Z drugiej strony, tutaj przynajmniej znajdował się na
pewnym podwyższeniu dającym mu przewagę wysokości i był częściowo
osłonięty przez ściany pojazdu. Postanowił pozostać przez chwilę w tym
miejscu i zeskoczyć na ziemię, gdy tylko zauważy, że do niego strzelają.
To była logiczna decyzja. Poza tym, wyglądało na to, że ktoś musi zostać i
mieć oko na Vareka.
Nieobyty młody krasnolud zapisywał wszystko w swojej księdze. Felix
był zdumiony, że udaje mu się pisać w takich ciemnościach. Dzięki długiej
znajomości z Gotrekiem wiedział, że krasnoludy widzą w ciemnościach
lepiej niż ludzie, a to był oszałamiający dowód tego faktu. W migoczącym
świetle kuzni wzrok Felixa wyławiał tylko niewyrazne kontury obiektów,
ale młody krasnolud pisał sobie w najlepsze jak przy blasku świecy. Był to
także niezwykły pokaz koncentracji. Szczerze mówiąc, Felix byłby
szczęśliwszy, gdyby Varek zwracał więcej uwagi na muły. Zwierzęta
okazywały wyrazne oznaki niepokoju, gdy skaveni zbliżali się coraz
bardziej.
Felix zerknął na nie nerwowo, zastanawiając się, czy któryś z tych
nikczemnych skaveńskich skrytobójców z zatrutymi ostrzami nie czai się
w pobliżu. Niepodobne było do szczuroludzi przypuszczenie frontalnego
ataku bez rozpuszczenia tych wrednych, skradających się niespodzianek.
Jego gorzkie doświadczenie mówiło mu, do czego są zdolni. Delikatnie
trącił Vareka czubkiem buta.
 Lepiej zwróć uwagę na muły  rzekł.  Wyglądają na zaniepokojone.
Varek skinął uprzejmie głową, włożył pióro do pojemnych kieszeni,
zatrzasnął księgę i podniósł bombę.
To wcale nie uspokoiło Felixa.
Thanquol spojrzał w głąb kamienia wróżebnego z dziką koncentracją.
Położył łapy na obu bokach przedmiotu i wypiszczał szalone inwokacje,
starając się utrzymać kontrolę nad obrazem. To nie było tak łatwe, jak się
tego spodziewał.
Podniósł prawy pazur i widok przesunął się w prawą stronę. Zacisnął
łapę w pięść i pchnął ją naprzód, a obraz uniósł się pokazując
panoramiczny widok bitwy. Widział skavenów biegnących susami w dół
wzgórza wprost na prędko zbierające się krasnoludy. Widział wielkie
futrzaste oddziały sztormverminów kierujące się dokładnie w stronę
centrum gromadzących się zastępów przeciwników. Widział boczne
oddziały klanbraci i skaveńskich niewolników biegnących z nieco
mniejszym entuzjazmem po obu stronach natarcia. Dostrzegał swojego
ochroniarza, Kościorwija, biegnącego obok Lurka Snitchtongue a.
Twierdza nad doliną z tej wysokości wyglądała na zabawkę szczurzego
dziecka, a cała wielka, zawiła struktura obozowiska krasnoludów
wydawała się podejrzanie uporządkowana i pełna ładu, jakby każdy
budynek, rura i komin stanowiły element jednej, ogromnej maszyny. To
wszystko było bardzo fascynujące i musiał zmusić się do skupienia uwagi
na zbliżającej się walce. Jednym z efektów ubocznych zażywania
spaczenia, było to, że użytkownik bywał oczarowany przez najbardziej
trywialne rzeczy, zatracając się w kontemplacji majestatu swoich paznokci
u nóg, podczas gdy wokół płonęły miasta. Thanquol był na tyle
doświadczonym czarnoksiężnikiem, by być tego świadom, ale czasami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl