[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zwierząt, nie ja.
Po tych słowach zapadła kłopotliwa cisza.
- No to tygrys - podsunęła Luciana po chwili.
- Czy stryjek mógłby być tygrysem?
Emily objęła ją i lekko uścisnęła.
- Doskonały pomysł. Stryjek Luis może być wielkim dostojnym tygrysem.
Czujnym, drapieżnym i pięknym. Tak, to zwierzę do niego pasowało.
- Lepiej bierzmy się do jedzenia - zakończył dyskusję Luis. - Danie wygląda wspa-
niale.
Z entuzjazmem zajadali smażone królewskie krewetki, kurczaka w czosnku, wa-
rzywa w cieście i frytki. Na początku Luciana wręcz zesztywniała z przerażenia na myśl
o tym, że mogłaby coś jeść palcami, ale, zachęcana przez Emily, stopniowo oswoiła się z
tą myślą. Wkrótce wszyscy troje najedli się do syta i zapatrzyli na piękny zachód słońca
nad oceanem.
- Było pyszne - westchnęła zadowolona Emily. - Muszę przyznać, że mieliście ra-
cję, przyrównując mnie do konia. Zjadłam tak dużo, jakbym ważyła kilkaset kilogramów.
- Faktycznie, kolacja była nad podziw udana - przytaknął Luis i pomyślał, że towa-
rzystwo również.
Przez cały posiłek Emily wymyślała rozmaite zabawy ze zwierzętami w roli głów-
nej, a potem zadecydowali, jakiego chcieliby być koloru, jaką rośliną i marką samocho-
du. W krótkim czasie Luis dowiedział się o bratanicy więcej niż przez ostatnich pięć lat.
- Chyba powinniśmy położyć małą spać - powiedziała Emily, zauważywszy, że
Lucianie kleją się oczy.
Luis doszedł do wniosku, że wcale nie ma ochoty kończyć tego miłego wieczoru.
- Może miałabyś ochotę na kawę? - spytał ostrożnie.
Emily spojrzała na niego z zaskoczeniem, po czym przeniosła wzrok na Lucianę.
Dziewczynka właśnie zasypiała, z głową przytuloną do jej ręki.
Emily delikatnie posadziła sobie małą na kolanach i mocno ją objęła.
R
L
T
- Sama nie wiem - zawahała się. - Luciana cudownie się bawiła, szkoda byłoby
spieszyć się z powrotem. Poza tym z przyjemnością napiję się kawy.
- Nic jej nie jest? - Luis popatrzył na Lucianę.
- Nic a nic - odparła Emily półgłosem.
- Spójrz, mocno zasnęła. Na pewno nic jej się nie stanie, choć jej opiekunka, sen-
hora Costa, może mieć zastrzeżenia.
Luis prychnął ze zniecierpliwieniem.
- Nie obchodzi mnie opinia senhory Costy - oznajmił. - Poza tym mam na myśli
ogólny stan Luciany...
- Chcesz wiedzieć, jak sobie radzi po stracie rodziców? - domyśliła się.
- Zasadniczo właśnie o to mi chodzi.
- Nie wiem - westchnęła Emily. - Jest bardzo nieśmiała, ale mam wrażenie, że to
nie jedyny powód jej wycofania.
Luis ledwie zauważył, że kelnerka postawiła na stole szklany dzbanek z kawą.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Pamiętaj, że dopiero ją poznałam i raczej nie jestem specjalistką od dzieci, nawet
jeśli uważasz inaczej. - Uśmiechnęła się do niego.
Luis zmarszczył brwi. Był zbyt skupiony, żeby zwrócić uwagę na jej żart.
- Sądzisz, że ma zaburzenia?
- Nie większe niż każde inne dziecko, które tak wcześnie straciło rodziców. -
Umilkła, a Luis w milczeniu patrzył, jak delikatnie głaskała ciemny lok Luciany. - Ile
miałeś lat, kiedy zmarła twoja matka?
Zamarł na wspomnienie hotelowego pokoju w Anglii. Doskonale pamiętał tamtą
scenę. Stał nad wanną i patrzył, jak jego matka unosi się na wodzie, a włosy falują wokół
jej bladej, nieruchomej twarzy.
Gwałtownie potrząsnął głową, żeby dojść do siebie.
- Znacznie więcej niż Luciana - mruknął zniecierpliwiony. - Czternaście.
- I jak sobie z tym poradziłeś?
Luis ostrożnie napełnił kawą dwie filiżanki.
R
L
T
- Uprawiałem sport i odkryłem dziewczyny. - Nie dodał, że wraz z dziewczynami
odkrył znieczulające właściwości seksu, który na krotką chwilę tłumił inne emocje, takie
jak smutek, samotność i żal. - %7ładna z tych opcji nie wydaje się odpowiednia dla Lucia-
ny, więc nie wiem, co mają do rzeczy moje doświadczenia.
- Nie rozmawiałeś z nikim o swoich problemach? - nie ustępowała.
- Deus, skąd. - Wzdrygnął się z niedowierzaniem.
- Uważasz to za absurd?
Luis westchnął w duchu. W restauracji było znacznie ciszej niż godzinę temu,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]