[ Pobierz całość w formacie PDF ]

motorówkę. Dotknęłam ogromnej armaty, przeczytałam palcami nazwy kilku hiszpańskich
statków, pochwyconych w Santiago, i widziałam miejsca, w których była przedziurawiona
granatami. "Indiana" była największym i najpiękniejszym statkiem w porcie. Byłyśmy z niej
bardzo dumne. Po wyjezdzie z Halifaksu odwiedziłyśmy doktora Bella w Cape Breton Island.
Mieszka w czarownym romantycznym domu na górze Beinn Bhreagh, nad jeziorem Bras
d'Or. Doktor Bell opowiedział mi dużo ciekawych rzeczy o swojej pracy. Właśnie
skonstruował łódz, napędzaną latawcem. Jednego dnia robił próby, żeby się przekonać, czy
mógłby sterować pod wiatr. Byłam przy nim i pomagałam mu puszczać latawce.
Zauważyłam, że przy jednym z nich zamiast sznurów były druty, a ponieważ miałam pewne
doświadczenie z robotą paciorkową, wyraziłam obawę, że pękną. Doktor Bell na to: "Nie!" - z
wielkim przekonaniem. Latawiec poszedł w górę. Zaczął ciągnąć, szarpać, patrzcie! druty
pękły i wielki czerwony smok poooszeeedł, a biedny doktor stał i patrzył za nim żałośnie.
Pózniej pytał mnie, czy sznurki w porządku, i jeżeli zaprzeczyłam, natychmiast je zmieniał.
Mieliśmy z tym pyszną zabawę... `cp2 Do Doktora Edwarda Everetta Hale'a (List odczytany
przez doktora Hale'a na obchodzie stulecia doktora Samuela Gridley Howe'a w Tremom
Tempie, Boston, 11 listopada 1901 roku.) `cp2 Cambridge, 10 listopada 1901 r. Moja
nauczycielka i ja będziemy zapewne uczestniczyć jutro w zjezdzie dla uczczenia setnej
rocznicy urodzin doktora Howe'a, ale bardzo wątpię, czy będziemy miały sposobność
pomówić z Panem, więc piszę teraz, żeby Panu powiedzieć, jak się cieszę, że Pan ma
przemawiać, bo wiem, że Pan lepiej niż ktokolwiek z moich znajomych wyrazi serdeczne
uczucia tych, co zawdzięczają wszystko temu, który otwierał oczy niewidomym i obdarzał
mową nieme usta. Siedząc tutaj w swoim gabinecie, w otoczeniu książek i przestając w
sposób tak miły i bliski z wielkimi i mądrymi ludzmi, próbuję wyobrazić sobie, jakie by było
moje życie, gdyby doktorowi Howe'owi nie udało się spełnić wielkiego zadania,
powierzonego mu od Boga. Gdyby był nie wziął na siebie odpowiedzialności za kształcenie
Laury Bridgman i nie wyprowadził jej z otchłani Acherontu, czy ja byłabym dzisiaj na drugim
132
roku studiów w college'u w Radcliffe - któż to może wiedzieć? Ale wobec wielkiego dzieła
doktora Howe'a, nie ma wprost sensu spekulować, co by mogło być. Myślę, że tylko ci, co
uniknęli egzystencji równającej się śmierci za życia, od której uratowano Laurę Bridgman,
mogą pojąć, jak osamotniona, jak pogrążona w ciemnościach, jak skrępowana własną
bezsilnością jest dusza bez myśli, wiary czy nadziei. Słowa zbyt są słabe, aby opisać
rozpaczliwą pustkę tego więzienia albo radość duszy wyrwanej z niewoli. Kiedy
porównujemy potrzeby i bezsilność niewidomych, zanim doktor Howe zaczął swą pracę - z
ich obecną przydatnością i niezależnością, pojmujemy, że wielkie rzeczy dokonały się wśród
nas. Cóż z tego, że warunki fizyczne wznoszą naokoło nas wysokie mury? Dzięki naszemu
przyjacielowi i ratownikowi nasz świat leży wysoko i naszym królestwem jest bezmiar
niebios. Miło pomyśleć, że szlachetne czyny doktora Howe'a otrzymują należny hołd miłości
i wdzięczności w mieście, które było widownią jego wielkich trudów i wspaniałych
zwycięstw dla dobra ludzkości. Przesyłam miłe pozdrowienia, do których dołącza się
nauczycielka. Z serdeczną przyjaznią Helena Keller `cp2 Do Wielmożnego George Frisbie
Hoara `cp2 Cambridge, Mass., 25 listopada 1901 r. Mój Drogi Senatorze! Cieszę się, że się
Panu podobał mój list o doktorze Howe. Pisałam z głębi serca i dlatego wywołał miły
oddzwięk w innych sercach. Poproszę doktora Hale'a o pożyczenie go i zrobię odpis dla Pana.
Widzi Pan, ja piszę na maszynie - to moja prawa ręka, że się tak wyrażę. Nie wyobrażam
sobie, jak bym mogła bez niej studiować w college'u. Piszę na niej wszystkie moje referaty i
tematy egzaminacyjne, nawet grekę. Faktycznie ma tylko jedną wadę, która prawdopodobnie
w oczach profesorów uchodzi za zaletę, tę mianowicie, że można dostrzec omyłki od jednego
rzutu oka, bo nie dadzą się zamaskować nieczytelnym pismem. Wiem, że to Pana ubawi, gdy
powiem, że interesuję się ogromnie polityką. Lubię, gdy mi czytają gazety, i staram się
rozumieć bieżące wydarzenia. Obawiam się jednak, że moja wiedza jest bardzo chwiejna, bo
z każdą nową książką zmieniam poglądy. Kiedyś sądziłam, że gdy przestudiuję ustrój
państwowy i ekonomię, to znikną moje trudności i kłopoty. Niestety - stwierdzam, że na tych
żyznych łanach wiedzy bujniej pleni się kąkol niż pszenica... Część trzecia.C Uzupełniająca
relacja o życiu i nauce Heleny Keller Praca nad książką Teraz właśnie nadeszła pora wydania
książki Heleny Keller pod tytułem "Historia mojego życia". Co
jest godnego uwagi w jej karierze, już się zrealizowało, a czegokolwiek jeszcze dokona w
przyszłości, będzie stosunkowo drobnym przyczynkiem do sukcesu, który ją teraz wyróżnia.
Sukces ten nie ulega wątpliwości, gdyż jej studia w Radcliffe przez ostatnie dwa lata
dowiodły, że potrafi tak się kształcić, jakby studiowała w normalnych warunkach. Jeżeli
nawet ona sama miała jakieś wątpliwości, to już się ich wyzbyła. Kilka fragmentów jej
133
autobiografii, gdy ukazywała się w odcinkach, omawiano w artykule redakcyjnym
bostońskiego pisma. Wyrażono w nim żal z powodu pozornego rozczarowania Heleny Keller
do życia w college'u. Przytoczono ustępy, w których stwierdza, że college to nie "uniwersalne
Ateny", o jakich jej się marzyło. Przytaczano również wypowiedzi innych wybitnych
osobistości, które też rozczarowały się pod tym względem. Ale nie trzeba zapominać, że
Helena Keller napisała w swojej autobiografii wiele rzeczy bynajmniej nie na serio, i
rozczarowanie, które autor artykułu potraktował poważnie, ma w dużej mierze posmak
humorystyczny. Helena Keller nie przywiązuje do swoich poglądów wielkiej wagi i gdy się
wypowiada w doniosłych sprawach, przyjmuje z góry, że czytelnik potraktuje jej słowa jako
opinię studentki z pierwszych lat college'u, a nie z punktu widzenia osoby dojrzałej. Na
przykład zdziwiło ją, że znalezli się ludzie, których zirytowało to, co powiedziała o Biblii, a
ubawił fakt, że nie zorientowali się, iż była zmuszona przeczytać całą Biblię w ramach
studiów nad literaturą angielską, a nie z obowiązku religijnego, narzuconego przez
nauczycielkę czy rodziców. A to przecież było oczywiste. Powinnam się usprawiedliwić
wobec czytelników i wobec Heleny za tego rodzaju opinię o jej wypowiedziach, ale
konieczne jest jeszcze jedno wyjaśnienie. Opowiadając o początkach swej edukacji Helena
Keller nie podaje ściśle naukowych zapisków ze swego życia, a nawet z ważnych wydarzeń.
Nie może wiedzieć szczegółowo, jak ją uczono, a wspomnienia dzieciństwa są w pewnych
wypadkach wyidealizowane wskutek pózniejszych opowiadań nauczycielki i innych osób.
Ona przecież z większym trudem przypomina sobie fakty sprzed piętnastu lat niż my nasze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl