[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Może po prostu potrzebowali ojca bardziej, niż jej się
do tej pory wydawało? To jednak nie mógł być
główny czynnik decydujący o całkowitej zmianie
życia.
Kiedy tak przesuwała palcami po klawiaturze,
uderzyła ją nagła myśl.
Mimo iż Callum złożył jej propozycję przeprowa-
dzki do Los Angeles, nie zdeklarował się wcale co do
uczuć, jakie do niej żywił. To ją tak naprawdę cały
czas trapiło. Nie powiedział, że ją kocha, wcale się też
nie oświadczył. Na pewno coś do niej czuł, co do tego
nie miała najmniejszych wątpliwości. Nie była jed-
nak pewna, czy takie uczucia wystarczą, żeby się
z kimś związać do końca życia.
Unikanie przez Calluma rozmowy o uczuciach,
jakie ich łączyły, wzmagało tylko jej rozterki. Skoro
nie zdeklarował się tutaj, w Teksasie, kiedy zdawało-
by się, że ich miłość wybuchła z nową siłą, nie dojdzie
z pewnością do tego w Los Angeles, snuła smutną
refleksję. WKalifornii tak wiele jest pokus...
Usłyszawszy kroki Calluma za sobą, przestała grać
i złożyła ręce na kolanach, jakby w geście obronnym.
– Wracasz do Kalifornii? – spytała, zgadując z wy-
razu jego twarzy, co ma jej do powiedzenia.
– Słyszałaś moją rozmowę przez telefon? – zdzi-
wił się.
– Nie musiałam. – Jody ze smutkiem patrzyła na
Powrót ojca
255
wyraz ulgi, jaki malował się na twarzy Calluma. – Po
prostu widzę, jak palisz się do powrotu – dodała ze
smutkiem.
– Zwaliło się na mnie strasznie dużo pracy. Jeden
z naszych największych reklamodawców zagroził, że
zacznie umieszczać swoje reklamy u konkurencji
– tłumaczył z zapałem. – Nasz dyrektor działu rekla-
my był na zwolnieniu, a konkurencja to sprytnie
wykorzystała. Chcą nas wysadzić z siodła – dodał ze
złością.
– Rozumiem. I tylko ty jeden możesz odzyskać
tego ważnego reklamodawcę – dokończyła za niego
Jody. Domyślała się, jak wielki wpływ na klientów
musiał mieć urok osobisty roztaczany przez Calluma.
– Nie miałem zamiaru wyjeżdżać tak nagle.
Chciałem, żebyśmy podjęli najpierw jakąś decyzję.
– Callum usiadł obok niej. – Jody...
Ku jej niezadowoleniu łzy stanęły jej w oczach.
– Nie próbuj mnie oszukiwać – powiedziała łamią-
cym się głosem. – Poczułeś ulgę, że masz usprawied-
liwienie do wyjazdu... Tylko nie zaprzeczaj!
Nie próbował nawet. Zdarzało mu się czasami
prawić gładkie słówka, jednak nie można mu było
odmówić uczciwości.
– Wpewnym sensie tak – przyznał – ale bynaj-
mniej nie z powodu, że opuszczam ciebie i chłopców.
To akurat sprawia mi ogromny ból.
– To co zatem sprawia ci tę ulgę? – wyszeptała
Jody przez zaciśnięte wargi.
– Pamiętasz, jak mój ojciec miał atak serca na
moim pierwszym roku? – zapytał.
256
Jacqueline Diamond
– Tak, wybiegłeś z kampusu uniwersyteckiego jak
oparzony, kiedy się o tym dowiedziałeś – przypo-
mniała sobie Jody. – Nie rozumiem jednak...
– Siedziałem przy jego łóżku dzień i noc. Wcześ-
niej nie zdawałem sobie sprawy, że któremuś z rodzi-
ców coś może się stać. – Callum spojrzał w zamyś-
leniu przez okno. – Ogromnie się cieszyłem, gdy mu
się polepszyło. Ale nie chodziło tylko o niego.
– Bałeś się, że będziesz musiał przejąć sklep – do-
myśliła się Jody. – Ale przecież twoja mama mogłaby
go poprowadzić.
– Sama nie dałaby sobie rady. Wiesz przecież, że
była słabego zdrowia. – Wspomnienie matki położyło
się cieniem na jego zwykle pogodnej twarzy. Matka
Calluma zmarła zaraz po skończeniu przez niego
studiów.
– Przez cały czas trwania choroby ojca – ciągnął
dalej – nachodził mnie ciągle ten sam koszmar. Śniło
mi się, że jestem w ciasnym pomieszczeniu i nie mogę
się z niego wydostać. Zawsze budziłem się z krzy-
kiem w momencie, kiedy odkrywałem, że w tym
pomieszczeniu nie ma drzwi.
– Czułeś się jak w potrzasku – powiedziała ze
zrozumieniem Jody. – Byłeś przerażony, że będziesz
musiał zrezygnować ze swoich marzeń i prowadzić
sklep rodziców.
Callum pokiwał głową.
– Dopiero potem zrozumiałem wymowę tego
snu, kiedy niebezpieczeństwo minęło.
– Czy to samo czujesz teraz, kiedy myślisz o tym,
że mógłbyś przenieść się na ranczo? – spytała Jody,
Powrót ojca
257
z trudem artykułując dźwięki. Jej gardło było teraz
dziwnie suche i ściśnięte.
Jeszcze kilka chwil temu, przed ich rozmową,
istniała jakaś iskierka nadziei, że Callum zdecyduje
się na ten ruch. Teraz jednak wiedziała, że taka
możliwość nie istnieje.
– Kocham to miejsce na swój sposób – powiedział
miękko, wziąwszy Jody za ręce. – Są momenty, kiedy
myślę, że niczego bardziej nie pragnę, niż zamieszkać
tu z tobą i chłopcami.
– Ale wiesz, że po jakimś czasie na pewno byś
znienawidził to ranczo. – Jej głos brzmiał chłodno
i obco. Pragnęła ze wszystkich sił, żeby to zdanie było
fałszywe, ale wiedziała, że taka, niestety, jest prawda.
– Pewnie przez jakiś czas by się nam udawało
– przyznał uczciwie. – Potem jednak stawałbym się
coraz bardziej irytujący i złośliwy, aż w końcu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl