[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Zwłaszcza wymuskanych lalusiów w drogich garniturach? To
rozładowało napięcie.
 Przepraszam.  Uśmiechnęła się z trudem.  Choć to John powinien
przepraszać. Zachował się okropnie.
 Có\... jeśli rzeczywiście całe miasteczko myśli, \e my... Mo\e John
miał rację, mo\e nie powinniśmy...
 Co!?  Jej oczy znowu miotały iskry.  Martwisz się, bo ludzie mogliby
pomyśleć, \e oszalałam i dla ciebie rzuciłam Johna? I to tylko dlatego, \e
zjedliśmy razem obiad na pla\y? Ty durniu! Jesteś tak samo zarozumiały jak
John!
 Pchaj  powiedział Harry zniecierpliwiony. Nudziła go ta rozmowa,
chciał, \eby wrócili do zabawy.
Zaczęli więc kręcić karuzelę oboje, ale emocje Shanni nie opadały.
 Przepraszam  powiedział w końcu Nick.
Mo\e rzeczywiście przesadził. Nie znał małomiasteczkowych zasad, ale
nie chciał być w cokolwiek zamieszany. Zerknął na zegarek i z ulgą stwierdził,
\e dochodzi trzecia.
 Muszę wracać.
 Oczywiście. Nie będziemy cię zatrzymywać.
 Ty nie idziesz?
 Ja i Harry bawimy się na karuzeli  mówiła, nie patrząc na niego.  Ty
rób, co chcesz.
 Dobrze. Idę więc.
Wziął głęboki oddech, popatrzył na nich przez chwilę i kiwnął głową.
 Do zobaczenia, Harry  powiedział.
 Kiedy?  dopytywał się chłopiec.  Kiedy mnie zobaczysz? Niedługo?
 Nie jestem pewien...
 Harry, pan Daniels ma bardzo du\o pracy i jest niezwykle zajęty 
przerwała Shanni lodowato.  Pewnie musi kupić kafelki.
 Muszę poprowadzić kilka spraw...
 Więc nie zatrzymujemy  wycedziła przez zaciśnięte zęby.  Harry i ja
świetnie radziliśmy sobie bez ciebie. Poradzimy sobie bez mę\czyzn, a
zwłaszcza bez takich dwóch.
 Co się stało? Czemu tak patrzycie?
 Myślałam, \e wrócisz co najmniej z podbitym okiem  powiedziała
Mary, kręcąc głową z niedowierzaniem.  Na to się zanosiło, prawda?
Rob przełknął łyk kawy i pokiwał energicznie głową.
Nick spojrzał na nich z niesmakiem. Jego \ołądek ciągle nie mógł
odnalezć swojego miejsca. Perspektywa przesłuchania zdawała mu się w tej
chwili mało pociągająca.
 Co ty tutaj robisz?  napadł na Roba.
 Ja tylko przyprowadziłem więznia. Choć mo\e niepotrzebnie. To Bart
Commin, znowu złapany na kradzie\y w sklepie. Bart kradnie cztery puszki
fasolki co drugą środę, bo to dzień przed wypłatą. Sklepikarz mało przez to nie
oszaleje. Chciał nawet dawać Bartowi te cztery puszki, ale wtedy Bart zmienia
sklep i kradnie gdzie indziej. Najwyrazniej lubi silne emocje.
 Zwietnie, o takich sprawach marzy ka\dy ambitny prawnik  powiedział
Nick z ironią.
 Masz przekrzywiony krawat.  Oczy Mary błysnęły z
zainteresowaniem.  To coś nowego.
 To sprawka twojej siostry. Ciągała mnie przez dwie godziny po
wydmach. Chcesz dać o tym ogłoszenie w miejscowej prasie?
 Nie musi  powiedział Rob, leniwie szczerząc zęby.  John ju\ to zrobił.
Nick zamarł.
 O czym ty mówisz?
 Rozpowiada to po całym mieście. Kiedy tu szedłem, słyszałem od co
najmniej trzech osób, \e Shanni rzuciła go dla ciebie. To świetnie.
 Ale włosy masz w porządku  ciągnęła Mary niezmąconym tonem. 
Zatem twój wizerunek zbytnio nie ucierpiał.
 W końcu mieli ze sobą małego  dodał Rob.  Nic nie mogło się
wydarzyć.
 Mówisz to jako policjant?  zapytał Nick ironicznie.  Gratuluję, kawał
dobrej detektywistycznej roboty. Mogę ci przerwać? Mam sprawę do
poprowadzenia.
 Bart się nie obrazi, jeśli się spóznisz. Ja oskar\am, on się broni, prosta
sprawa.
 Powiedz  przerwała im Mary  naprawdę rzuciła Johna? To chyba
mógł im powiedzieć, i tak wkrótce się wyda.
 Tak.
Spojrzeli na siebie z wyraznym zadowoleniem.
 Mo\ecie mi wyjaśnić, o co chodzi?
 Nie znosiliśmy go  powiedział po prostu Rob.  Nikt z nas go nie lubił.
Ju\ się baliśmy, \e wyjdzie za niego z braku innego kandydata.
 I wtedy pojawiłeś się ty...  dodała Mary rozmarzonym tonem.
 Rob  powiedział Nick ostro.
 Tak jest!  Rob wyprę\ył się i stuknął obcasami.
 Na biurku stoi dzbanek wody. Wylej trochę na siostrę. Zaczyna bredzić.
 Wedle rozkazu  ucieszył się Rob, a Mary skrzywiła się.
 No dobrze. Wiem, \e gadam głupstwa. Po prostu... myślałam, \e jesteś
całkiem do rzeczy. Nawet niezle wyglądasz, jeśli nie liczyć...
 Czego?  spytał Nick z zainteresowaniem.
 Tej wypieszczonej fryzury i ciemnych garniturów. Wyglądasz w nich
jak gangster.
 Dzięki.
 Albo taki cwany miejski prawnik  dodała.  A przecie\ tak nie jest.
 Nie. A szkoda.
 Nie gniewasz się?
 Czemu? Masz jakiś ciekawy pomysł na ulepszenie mojej osoby?
 Przestań nosić te głupie krawaty  ciągnęła, nie wyczuwając ironii w
jego pytaniu.  I garnitury. Nie pasują tutaj.
 Stary sędzia Andrews nosił tweedowe marynarki  dodał nagle Rob.
 Sędzia Andrews nie zmieniał nawet roboczych buciorów. Miał
niedaleko farmę i przyje\d\ał tutaj, zalatując krowami. Był przez to bardziej
swojski. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl