[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tylko zacieśnił chwyt i przyciągnął ją bliżej, tak że leżeli teraz wtuleni w siebie.
- Możesz sobie być leniuchem, który wyleguje się w łóżku przez pół ranka, ale ja do
takich nie należę. - Spróbowała znowu się uwolnić i przy okazji odkryła interesującą rzecz.
Shawn nie spał, a przynajmniej nie wszystko w nim spało. - Budzisz się gotowy, co? -
zauważyła chichocząc i odepchnęła jego rękę. - Za to ja nie. Muszę wziąć prysznic i wypić
kawę.
W odpowiedzi tylko mruknął i błyskawicznie przesunął dłoń na jej pierś.
- Trzymaj ręce przy sobie. Nie życzę sobie żadnych głupstw, zanim nie wypiję kawy.
Shawn nie przejął się tym; po prostu rozsunął jej nogi i udowodnił, że kłamie.
- No, no. - Głos miał jeszcze zaspany, ale rękę wystarczająco silną, aby przytrzymać
Brennę na miejscu. - Możesz sobie leżeć i nic nie robić, a ja trochę cię wykorzystam.
Pózniej, gdy już dowlokła się do prysznica, pomyślała, że takie poranne
wykorzystywanie od czasu do czasu nie byłoby zbyt wielkim poświęceniem.
Puściła chłodny strumień, by ostudzić rozgrzaną skórę. Weszła do brodzika i szczelnie
zasunęła zasłonę. Wsunęła głowę pod prysznic, by umyć włosy.
Nie było to łatwe przy tak skąpym strumyczku wody i wyjątkowo bujnych włosach,
ale już jej się prawie udało skończyć, kiedy zadzwięczały kółka odsuwanej zasłony.
Otworzyła jedno oko i wlepiła wzrok w Shawna.
- Chyba nie chcesz mi teraz dokuczać po tym, co robiliśmy przed chwilą.
- Chcesz się założyć? - spytał stając w brodziku za nią. Przegrałaby zakład.
Gdy się wycierała, chwiała się lekko na nogach.
- Teraz lepiej trzymaj się ode mnie z daleka - ostrzegła owijając się ręcznikiem. Z jej
włosów kapała woda. - Nie mam już czasu. Muszę wracać do domu.
- Rozumiem, że nie masz też czasu na naleśniki? Odsunęła mokre włosy z oczu.
- Usmażysz naleśniki?
- Miałem taki zamiar, ale skoro tak bardzo się spieszysz, to zrobię tylko jajecznicę...
sobie.
Shawn wytarł się do sucha i zaczął myć zęby. Zupełnie swobodnie się czuł robiąc to w
obecności Brenny.
- No to chyba nie spieszę się aż tak bardzo - doszła do wniosku Brenna. - Masz tu
jakąś zapasową szczoteczkę?
- Nie, ale biorąc pod uwagę charakter naszego związku, myślę, ze możesz użyć mojej.
Brenna miała swoją szczoteczkę u Darcy, trzymała ją tam razem z kilkoma
niezbędnymi rzeczami. Poprzedniego dnia była zbyt rozkojarzona, aby pamiętać o zabraniu
przyborów toaletowych.
- Nie przeszkadzałoby ci, gdybym przeniosła tu parę swoich rzeczy... tak dla wygody?
Pochylał się akurat nad zlewem, płucząc zęby, więc nie dostrzegła wyrazu triumfu w
jego oczach. To kolejny krok, pomyślał.
- Mam tu mnóstwo miejsca. - Podał jej swoją szczoteczkę. - Możesz używać
wszystkiego, czego potrzebujesz. Zejdę na dół i nastawię wodę na kawę.
- Dzięki.
Wyszedł z łazienki zostawiając ją samą i włożył dżinsy i sweter. Gdyby nie szedł dziś
do pubu, pewnie zdołałby ją jakoś namówić, aby spędziła z nim ten dzień. Niestety, za
godzinę musiał wyjść.
Doskonałe sobie wyobrażał swoją przyszłość. Takie poranki jak ten, spokojne
śniadanie przed pójściem do pracy. Brenna wieczorami mogłaby chwilę posiedzieć w kuchni
pubu. A potem on wracałby do domu wiedząc, że ona tam na niego czeka.
Idąc na dół przypomniał sobie, że musi jeszcze załatwić kilka spraw, zanim osiągnie
ten wymarzony stan. Nie wierzył jednak, nie potrafił sobie nawet wyobrazić, że kochając
Brennę tak mocno mógłby nie znalezć sposobu na spędzenie z nią reszty życia.
Potrzebowali własnego domu. Z dużą kuchnią i kilkoma sypialniami. W sam raz dla
rodziny, którą założą. Odłożył trochę pieniędzy. Wystarczyłoby na zakup działki.
Rozmyślając o tym nastawił wodę na kawę i wyjął herbatę, bo wolał właśnie od niej zaczynać
dzień.
Przygotował jajka, mąkę i mleko. O mało nie upuścił kartonu słysząc pukanie.
- Przepraszam. - Mary Kate ze śmiechem otworzyła drzwi. - Nie chciałam cię
przestraszyć. - Miała zarumienione od marszu policzki i jasne, wesołe oczy. - Wyszłam na
spacer, bo mam dziś wolny dzień i pomyślałam, że wpadnę do ciebie na chwilę.
W myślach gwałtownie szukał sposobu, aby ją wyprosić nie urażając jednocześnie,
szybko i uprzejmie. Zanim jednak przyszło mu do głowy cokolwiek poza okrzykiem:  Pali
się! , było już za pózno.
- Dlaczego jeszcze nie czuję zapachu kawy? - spytała Brenna. - Najpierw zamęczasz
mnie przed dziesiątą rano, a potem nawet... - Głos zamarł jej w gardle na widok siostry.
Kolory znikły z policzków Mary Kate, a jej oczy rozszerzyły się ze zdumienia i żalu.
Przez chwilę wszyscy troje stali jak przymurowani, niczym aktorzy w złej sztuce, którzy
czekają, aż podniesie się kurtyna, wiedząc, że zaraz potem nastąpi katastrofa.
Shawn położył dłoń na ramieniu młodszej z sióstr.
- Mary Kate. - Wypowiedział jej imię cicho, a ona wreszcie otrząsnęła się ze
zdumienia. Odtrąciła dłoń Shawna i zrobiła krok ku drzwiom.
- Mary Kate! Zaczekaj! - Brenna rzuciła się za nią i gwałtownie się zatrzymała, gdy
siostra odwróciła się w jej stronę. Wróciły jej rumieńce, ale tym razem świadczyły o wstydzie
i wściekłości.
- Spałaś z nim! Ty oszustko, hipokrytko! - Zamachnęła się, a że Brenna nie
spodziewała się ciosu i nie próbowała go uniknąć, uderzenie rzuciło ją na podłogę. - Jesteś
dziwką.
- Dosyć tego. - Shawn chwycił Mary Kate za ręce. - Nie masz prawa jej bić ani mówić
do niej w taki sposób.
- To nie ma znaczenia. - Brenna uklękła. Gorzej nie mogła się czuć. Miała wrażenie,
że spadł na nią ogromny ciężar.
- Owszem, ma. Możesz być wściekła na mnie - powiedział Shawn do Mary Kate. -
Przykro mi, jeśli zraniłem cię w jakikolwiek sposób. Jednak to, co jest między mną a Brenna,
nie ma z tobą nic wspólnego.
Mary Kate miała ochotę płakać, a jednocześnie chciało jej się krzyczeć. Bała się, że za
chwilę zrobi jedno i drugie.
Desperacko starając się zachować resztki godności, podniosła głowę i odsunęła się od
Shawna.
- Nie musiałeś robić ze mnie idiotki. Wiedziałeś, co do ciebie czuję. Teraz cię
nienawidzę. Nienawidzę was obojga.
Otworzyła gwałtownie drzwi i uciekła.
- Jezu. - Shawn schylił się, aby pomóc Brennie wstać. Położył dłoń na jej czerwonym
od uderzenia policzku. - Przykro mi. Tak mi przykro. Ona nie mówiła tego serio.
- Owszem, mówiła. Teraz właśnie tak się czuje. Wiem, jak to jest. Muszę ją dogonić.
- Pójdę z tobą.
- Nie. - Coś w niej pękło. Odsunęła się od Shawna. - Sama muszę to załatwić. Gdyby
zobaczyła nas razem, poczułaby się jeszcze bardziej zraniona. Gdzie ja miałam głowę? -
Zamknęła oczy i przycisnęła palce do powiek. - Dlaczego o tym nie pomyślałam?
- Bo myślałaś o mnie. Oboje widzieliśmy tylko siebie. Mamy przecież do tego prawo.
Opuściła ręce i otworzyła oczy.
- Jej się wydaje, że ciebie kocha. Powinnam o tym pamiętać. Muszę iść i spróbować
naprawić, co się da.
- A ja mam tu siedzieć bezczynnie?
- Ona jest moją siostrą - powiedziała Brenna i wyszła. Biegła najszybciej jak mogła, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl