[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kłopotania.
Ashley delikatnie dotknęła ramienia Matthew i łagodnie odsunęła od
podium.
To nic. Chętnie udzielę odpowiedzi.
Matthew usłyszał zdławione westchnienie Brenta. Sam był nieco wy-
straszony, ale nie chciał zawstydzić Ashley, odmawiając jej prawa głosu.
Postanowił zostać w pobliżu na wypadek, gdyby spanikowała.
Jak z pewnością zdążyli się już państwo zorientować, Matthew martwi
się, że stres związany z kampanią wyborczą odbije się niekorzystnie na mojej
psychice. Dlatego nie ujawniał naszego związku. Postanowiłam rozwiązać
ten problem i sama mu się oświadczyłam.
W tłumie rozległy się salwy śmiechu, reporterzy robili notatki. Matthew
musiał przyznać, że Ashley świetnie sobie poradziła z pytaniem, nie posu-
wając się do kłamstwa.
70
R
L
T
Ashley obrzuciła zebranych nieśmiałym spojrzeniem.
Proszę mi wybaczyć, że nie ujawnię więcej intymnych szczegółów. Są
zbyt osobiste. Na sali znowu dało się słyszeć śmiech, Ashley czekała cier-
pliwie, aż ucichnie. I właśnie tym pozytywnym akcentem chciałam za-
kończyć spotkanie. Dziękuję za państwa gościnność.
Matthew położył dłoń na jej plecach, prowadząc ją do wyjścia za po-
dium. Kiedy drzwi zamknęły się za nimi i ucichły migawki aparatów, po-
chylił się i zaczął ją całować. Zaraz! Co to za szalony pomysł? Ale było już za
pózno. Tak bardzo go ujęła wystąpieniem, że w jednej chwili zapomniał o
postanowieniu, by chronić ją, zachowując dystans.
Trzymając ją w ramionach, nie mógł się od niej oderwać. Chciał się
delektować tą chwilą nieco dłużej, lecz wreszcie zakończył pocałunek i
przytulił ją mocno, próbując odzyskać równowagę.
Zwietnie sobie poradziłaś z tą dziennikarką.
Odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Ashley trzymała go za poły
marynarki, lekko dysząc. Stali w wąskim korytarzu, obok znaku z napisem:
Wyjście , tuż za drzwiami do niewielkiego audytorium w domu kultury.
Odpowiedziałaś z klasą. Siłą woli zmusił się, by postąpić krok do
tyłu, ale nie chciał jej jeszcze wypuszczać z objęć. Ashley wciąż trzymała go
za poły marynarki. A to prawdziwy talent.
Zabawnie było słuchać, jak kierownik twojej kampanii walczy o
każdy oddech.
Miałem nadzieję, że tego nie zauważysz.
Niby dlaczego miałby mi ufać? Nigdy nie słyszał moich przemówień.
Ashley zmarszczyła brwi. Matthew, już wczoraj chciałam cię o to zapytać,
ale ciągle ktoś jest w pobliżu, więc zrobię to teraz: dlaczego nie powiedziałeś
swojej rodzinie prawdy?
71
R
L
T
A ty dlaczego nie powiedziałaś o tym swoim siostrom?
Tym razem nie wymigasz się, odpowiadając pytaniem na pytanie.
Matthew postanowił odpowiedzieć tak szczerze, jak tylko potrafił.
Moje życie jest jak otwarta księga, do której każdy może zajrzeć.
Pewne rzeczy wolę zachować dla siebie, kiedy mam ku temu sposobność.
Podobnie postąpił z Daną. Przy Ashley niespodziewanie się otwierał i nie-
kiedy wbrew sobie zdobywał na szczerość, co bywało dosyć kłopotliwe.
Poza tym gdyby moi krewni o wszystkim się dowiedzieli, zaczęliby się za-
martwiać. Podejrzewam, że właśnie z tego powodu nie powiedziałaś o ni-
czym siostrom.
Jesteś bardzo spostrzegawczy. Ashley rozluzniła się nieco, wtulając
się w niego. Matthew pachniał cudownie, a w jego objęciach czuła się bardzo
wygodnie.
Przykro mi, że postawiłem cię w tak trudnym położeniu. Cholera,
powinien zwracać większą uwagi na dobór słów. Zaczął sobie wyobrażać
Ashley w innym położeniu : nad sobą, pod sobą, obok siebie. Gdybym
mógł cofnąć czas i wszystko zmienić.
Matthew nie zdołał dokończyć zdania, bo uświadomił sobie, że nie
chciałby wymazać tamtej nocy z Ashley. Boże, to chyba oznacza, że na-
prawdę jest samolubnym gnojkiem.
Spojrzeli sobie w oczy. Ashley rozchyliła usta, stanęła na palcach,
czując, jak Matthew instynktownie pochyla ku niej głowę. Delikatnie musnął
ustami jej wargi je: den raz, drugi, ale to wystarczyło, by zapragnęła jeszcze
więcej. Czy byłoby w tym coś złego, gdyby zapomnieli o dystansie, jaki
obiecali zachować? Gdyby nawiązali przelotny romans... Mógłby się delek-
tować Ashley nieco dłużej...
Drzwi otworzyły się z impetem, przerywając intymną chwilę i studząc
72
R
L
T
zapał Matthew. Szef kampanii wyborczej ruszył w ich stronę, nie zadając
sobie nawet trudu, żeby zamknąć za sobą drzwi. Cholera, na pewno liczył na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]