[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Usiłowała opatrzyć wszystko etykietkami, tak jak zrobiłaby na wykopaliskach, oznakować każdą
cząstkę mogącą pomóc w złożeniu identyfikowalnego przedmiotu, mogącego z kolei dać obraz
miejsca, w którym go znaleziono, i ludzi, którzy go tam pozostawili. W archeologii wystarczały
maleńkie fragmenty. Maleńkie fragmenty były wszystkim, co miała teraz. Jonathan Mountjoy.
Meredith Minns. Max Gabriel. Phoebe Hawkins. Susie Verbeeten. Edward. %7łona Olivera. Palce
Dominika. Osy. Gdzie jest związek? Czy Edward jest opętany? Psychicznie chory? Czy jest medium?
Telepatą? Czyta w jej myślach? Mogłoby to wyjaśnić historię z range roverem, bo coś ewidentnie
wpłynęło wtedy na jej zachowanie, ale nie sprawę palców Dominika; i nie osy.
Jak to często ostatnio robiła, cofnęła się myślą do chwili, gdy po raz pierwszy zobaczyła Olivera i
Edwarda. W kafeterii; napad złego humoru chłopca. Potem na King s Cross, znów napad złego
humoru. Czy możesz mi pomóc, Frannie? W pewnym sensie Edward wydawał się jej ufać, mieć z nią
kontakt. A jednocześnie jej nienawidził?
Słyszała wiele historii o ludziach z zaburzeniami psychicznymi, którzy mieli dziwne zdolności.
Zwłaszcza o dzieciach będących mediami. Dzieci z zaburzeniami psychicznymi przyciągają polter-
geisty, to znany fakt. Oliver powiedział, że Edward ma zaburzenia. Trudno ich nie mieć, kiedy
widziało się uciętą głowę własnej matki.
Zwłaszcza jeśli samemu spowodowało się jej śmierć.
Rozmyślania Frannie przerwało trzaśnięcie frontowych drzwi i po chwili do biblioteki wszedł Oliver.
Był ubrany w brudny kombinezon, a dłonie i twarz miał umazane smarem. Pocałował ją lekko w usta.
- Przepraszam za spóznienie. - Uśmiechnął się triumfalnie. -Wreszcie silnik zaczął chodzić
prawidłowo!
Odwzajemniła uśmiech.
- Zwietnie. Nie mogę się doczekać pierwszego lotu.
- Już niedługo. - Popatrzył na swoje ręce. - Lepiej pójdę się umyć. Charles będzie tu lada chwila;
darujemy sobie lunch i od razu pojedziemy - bardzo ci przeszkadza, że zjesz z chłopcami?
- Nie, w porządku - odparła, z nadzieją, że rzeczywiście wszystko będzie w porządku.
- Jak się czuje twoja znajoma w Rodmell?
- Różnie. Raz lepiej, raz gorzej.
Rozległo się ostre pukanie do frontowych drzwi.
- To oni - powiedział Oliver i wyszedł.
Usłyszała dzwięk otwierania drzwi, a potem głos Tristrama.
- Stryjek Oliver!
- Witaj, mały brutalu! - zawołał Oliver.
- Witaj, duży brutalu! - odparł chłopiec.
Frannie wyszła do sieni. Brat Olivera był trochę wyższy i szczuplejszy niż pamiętała. W starej
koszuli, znoszonych szarych spodniach z flaneli i kaloszach wyglądał jak prawdziwy farmer.
- Poznałeś Frannie w zeszły weekend - powiedział do niego Oliver.
- Tak - odrzekł Charles i postąpił ku niej, nieśmiało przeczesując palcami słomiane włosy. - Miło mi
panią znów widzieć.
Uścisnął jej niezgrabnie dłoń.
Tristram patrzył na nią w milczeniu: Jego drobna postać tonęła w za dużej o kilka numerów żółtej
koszulce ze Snoopym i sięgających poniżej kolan różowych bermudach. Frannie pamiętała, że przed
tygodniem ojciec przylizał mu włosy, żeby wyglądał schludnie na przyjęciu urodzinowym. Tym
razem nie podjął tego wysiłku; jasne, potargane kosmyki opadały chłopcu na czoło i było mu tak dużo
lepiej. Uśmiechnęła się do niego ciepło.
- Jak się masz, Tristram?
Uniósł pytająco brwi.
- W porządku - odparł, wzruszając ramionami.
Znów usłyszała melodyjne ding - dong - dang gry komputerowej i zobaczyła, że przed zbroją na
podeście schodów stoi Edward. Patrzył w dół z nieobecnym wyrazem oczu, jakby ich nie widział. Po
chwili przeniósł uwagę z powrotem na zabawkę i zszedł do sieni, nie spuszczając wzroku z ekranu.
- Stryj Charles i ja zaraz jedziemy, Edwardzie - powiedział Oliver. - Ty i Tristram zjecie lunch z
Frannie.
Chłopiec nadal koncentrował się na grze i nie zareagował na słowa ojca.
- Słyszałeś, Edwardzie? - zapytał Oliver z rozdrażnieniem w głosie.
Edward machnął ręką, równie rozdrażniony.
- Jestem zajęty.
- Nie przywitasz się ze stryjem i z Tristramem?
Edward podniósł wzrok.
- Dzień dobry, stryjku. - Spojrzał na ojca. - Mogę pokazać Tristramowi samolot?
- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł.
Chłopcu wyciągnęła się buzia.
- Dlaczego?
- Silnik długo pracował i jest jeszcze bardzo gorący. Pójdziemy obejrzeć samolot po moim
powrocie.
- Obiecujesz?
- O ile nie wrócimy zbyt pózno.
Ding - dong - dang gry komputerowej rozdzwięczało się na nowo i Frannie zobaczyła, że Edward
znów wciska guziki, przygryzając w skupieniu język.
Kiedy Oliver poszedł się umyć, zapytała jego brata, jak ma się bydło. Odpowiedział, że chyba
nastąpiła poprawa, ale jest jeszcze za wcześnie, aby mieć pewność, i wyjaśnił jej szczegóły kuracji
homeopatycznej, którą stosuje weterynarz.
Wrócił Oliver, wycierając nadal brudnawe ręce o kombinezon.
- W porządku - powiedział rześko. - Jedziemy! Dasz sobie radę z tymi bestiami, Frannie?
- Dobrze, chłopcy, co byście chcieli na deser? - zapytała Frannie, sprzątając talerze ze stołu.
- Lody z gorącym sosem czekoladowym! - zawołał Edward. -Umiesz zrobić gorący sos
czekoladowy, Frannie?
- Jeśli mamy czekoladę.
Tristram szepnął coś Edwardowi do ucha i obydwaj chłopcy zachichotali.
Frannie znalazła czekoladę i zrobiła sos. Kiedy Edward skończył jeść, podniósł ku niej buzię z biało-
brązową obwódką wokół ust i zapytał, czy mogą iść się z Tristramem pobawić.
Spróbowała pochwycić jego spojrzenie, coś w nim wyczytać, ale nic nie zobaczyła.
- Zaczekajcie, aż posprzątam, to pójdę z wami.
Był pod jej opieką i czuła, że powinna go pilnować.
Wcisnął ręce w naszyte na bawełniane spodnie kieszenie i zmarszczył w zamyśleniu czoło, co nadało
mu na chwilę wygląd wiekowego męża stanu.
- Myślę, że moglibyśmy iść obejrzeć konie. Gdybyś poszła z nami, dalibyśmy ci lekcję jazdy.
- Nie, nie dzisiaj.
- To nie będzie niebezpieczne, Frannie, naprawdę. Wyjedziemy tylko na pole. Pojedziesz na Shebie,
ona jest bardzo łagodna.
- Jeśli mam się uczyć jazdy konnej, powinien być chyba z nami twój ojciec. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl