[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Co to?
- Wyniki badania na poligrafie. Uzgodniliśmy z Charlene, że wynajmiemy najlepszego
specjalistę w branży, i tak zrobiliśmy. Facet pracował przedtem w FBI, miał takie referencje,
że głowa boli. Badał uczciwie, bez żadnych oszustw i sztuczek. Nie wszyscy wierzą w
skuteczność wykrywaczy kłamstw, ale przed nim chylili czoło nawet najwięksi sceptycy.
Sposób badania, czas, miejsce - Jack przekartkował protokół, pomijając standardowy
wstęp. Od razu zajrzał na ostatnią stronę, do wyników, i znieruchomiał.
- Nie przeszła - skonstatował z niedowierzaniem.
- Ano właśnie. Nie przeszła. Ciekawe, prawda?
Jack spojrzał na starego adwokata i pokój nagle przesłoniła mgła, wielka chmura dymu z
cygara.
- Tak. Powiedziałbym nawet, że bardzo.
47
Wrócił do Miami nazajutrz rano i z lotniska odebrał go Theo. Mało brakowało i Jack nie
poznałby jego starego volkswagena, bo na dachu samochodu, zachodząc aż na przednią
szybę, piętrzyła się dziwaczna konstrukcja. Miała sześćdziesiąt centymetrów wysokości,
sześćdziesiąt długości i była chyba z włókna szklanego. Przypominała trochę montowany na
dachu aerodynamiczny bagażnik samochodowy, z tym że ten miał tylko nos. Jack nie potrafił
sobie wyobrazić, jak coś takiego mogłoby poprawić wygląd czy osiągi niskiej jetty Thea.
- Co to jest? - spytał, wsiadając.
- A jednak zauważyłeś, co?
Równie dobrze mógłby spytać, czy zauważył trzecie oko pośrodku czyjegoś czoła.
- Zauważyłem. Co to?
- Otwórz umysł, bracie. - Theo włączył się do ruchu. - Wpadłem na ten pomysł wczoraj
wieczorem. Widziałem faceta, który jechał autostradą z materacem na dachu. Miał się pewnie
za jakiegoś supermena albo co, bo z wystawioną przez okno ręką pruł co najmniej
dziewięćdziesiątką. Rękę miał chudą jak patyk, kościstą, a materac był wielki, taki podwójny,
no wiesz. Na pewno też widziałeś takich idiotów.
- No... tak, widziałem - odparł ostrożnie Jack.
- Patrzę na niego i myślę: hej, musi być lepszy sposób, nie? I wtedy mnie olśniło: spojler
materacowy.
- Co takiego?
- Pomyśl. Krwawy Bud da nam ćwierć melona, tak? Powiedzmy, że wezmiemy z tego
dychę na budowę prototypu. Kolejne dwie dychy poszłyby na kampanię reklamową. Zrobisz
dobrą kampanię i sprzedasz pulpety wegetarianinowi.
- Theo, co ty paliłeś?
- Dobra. To może chociaż pięć?
- Tysięcy? Nie włożę w to ani pięciu centów.
Theo jęknął i skupił się na prowadzeniu.
- Idz w cholerę. Właśnie dlatego nigdy nie będziesz bogaty.
Przez kilka kilometrów jechali w milczeniu i Theo, przekląwszy wszystkich nieudolnych
kierowców między lotniskiem i Coral Gables, zapomniał wreszcie o swoich spojlerach.
- Jak poszło z Talbridge'em?
- Dobrze - odparł Jack. - To znaczy, szło dobrze, dopóki nie pokazał mi wyników badania
na poligrafie. Mia nie zaliczyła. Mia, a raczej Teresa.
- Zrobili jej badanie na wykrywaczu kłamstw?
Jack wyjął protokół z teczki, jakby, wciąż w to nie wierząc, musiał zobaczyć go jeszcze
raz.
- Zadano jej trzy pytania. Pytanie pierwsze: Czy zgwałcił panią Gerard Montalvo?".
Odpowiedz: Tak".
- Skłamała?
- Według prowadzącego badanie, odpowiedz nosiła cechy kłamstwa.
- Kurczę, ale schiza! Jakie było drugie pytanie?
- Czy Gerard Montalvo zmusił panią do seksu wbrew pani woli?". Na to też
odpowiedziała twierdząco.
- I znowu skłamała?
- Tak, przynajmniej według tego speca.
- Niedobrze, brachu. A trzecie pytanie?
- Dotyczyło blizny na udzie. Czy to Gerard Montalvo spowodował uraz na pani nodze?"
I tym razem odpowiedziała: Tak".
- Co na to spec?
- Nie powiedział, że skłamała, ale i nie uznał, że powiedziała prawdę. Napisał, że wynik
jest niejednoznaczny".
- No nie, co to za lamer?
- Po prostu nie można stwierdzić na pewno, czy kłamała, czy nie. Zdarza się to częściej,
niż myślisz.
Theo zatrzymał się na czerwonym świetle i zaczął bębnić palcami w kierownicę, jakby
wybijanie rytmu pomagało mózgowi przetwarzać informacje.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]