[ Pobierz całość w formacie PDF ]

różne rzeczy od razu, bez czekania na siebie.
Przez chwilę oczy chłopca i oczy starca patrzyły na siebie. Milczenie przerwał hrabia,
marszcząc brwi zapytał:
- Czy ty nigdy nie zapomnisz o matce?
- Nie - odpowiedział lord Fauntleroy - nigdy. I ona też o mnie nie zapomni. Nie mógłbym
też zapomnieć o tobie, dziadziu, nawet gdybym z tobą nie mieszkał. Wtedy myślałbym o
tobie nawet częściej.
- Na honor - rzekł jego hrabiowska mość, zatrzymawszy na nim wzrok przez dłuższy
moment. - Wierzę ci, mój mały!
Paląca zazdrość, którą odczuwał hrabia zawsze, kiedy chłopczyk tak mówił o matce,
72
dotknęła go boleśniej niż dawniej, ponieważ teraz żywił do wnuka coraz silniejsze
uczucia.
Wkrótce miały nadejść inne przykrości, tak poważne, że hrabia prawie zapomniał o
nienawiści do synowej. Pojawiły się całkiem nagle i nieoczekiwanie. Otóż pewnego
wieczoru, tuż przed zakończeniem budowy domków w Hrabiowskim Dworze, odbyło się
na zamku Dorincourt wspaniałe przyj ę-
-94-
cie. Takiego przyjęcia nie było tam już od dawna. Na kilka dni przedtem przybył na
zamek sir Harry Lorridaile wraz z żoną, lady Lorridaile -jedyną siostrą hrabiego.
Zdarzenie to wywołało wielkie poruszenie w wiosce i spowodowało, że dzwonek w
sklepie pani Dibble znów dzwonił jak oszalały, ponieważ wszyscy dobrze wiedzieli, że
lady Lorridaile dotąd odwiedziła Dorincourt tylko raz - przed trzydziestu pięciu laty. Była
to ładna, starsza pani o siwych lokach, brzoskwiniowej cerze i policzkach z uroczymi
dołecz-kami. Była dobra jak anioł, ale - podobnie jak inni ludzie - nie pochwalała
postępowania hrabiego, a mając bardzo silną osobowość i nie bojąc się mówić, co myśli,
po kilku poważnych kłótniach z bratem, jeszcze za czasów młodości, prawie
zrezygnowała ze spotkań z nim.
W ciągu lat rozłąki słyszała o nim wiele przykrych rzeczy. Słyszała, że bardzo
zaniedbywał żonę, nieszczęśliwą kobietę, która wkrótce zmarła, że był zupełnie obojętny
wobec swoich dzieci. Słyszała także o dwóch synach hrabiego - słabowitych, złośliwych i
antypatycznych, którzy nigdy nie przynieśli chluby ani jemu, ani w ogóle nikomu. Tych
dwóch starszych synów, Bevisa i Maurice a, nigdy nie poznała, ale któregoś dnia
przyjechał do jej posiadłości Lorridaile Park wysoki, przystojny osiemnastolatek, który
przedstawił się jako jej bratanek, Cedryk Errol. Przybył ją odwiedzić, bo właśnie
przejeżdżał w pobliżu, i chciał zobaczyć ciocię Konstancję, czyli lady Lorridaile, o której
tyle opowiadała mu matka. Uczuciowa dama niezwykle wzruszyła się na widok
młodzieńca, zatrzymała go u siebie przez tydzień, dogadzała mu i była nim absolutnie
oczarowana. Chłopiec miał ujmujący sposób bycia, był pogodny i radosny, dlatego żywiła
nadzieję, że będzie widywać się z nim częściej. Nie spotkali się już nigdy potem, bo
kiedy kapitan Errol wrócił do Dorincourt, hrabia wpadł w wielki gniew i zabronił mu
kiedykolwiek odwiedzać Lorridaile Park. Jednak lady Lorridaile zawsze wspominała go
bardzo miło i, choć dowiedziała się o jego niezbyt rozsądnym ożenku z Amerykanką,
bardzo rozgniewała się na wieść o tym, że został odrzucony przez ojca i o tym, że nikt
właściwie nie wiedział, co się z nim dzieje. W końcu dotarły do niej plotki o śmierci
kapitana, a potem wiadomość, że Bevis spadł z konia i nie żyje, a Maurice zmarł w
Rzymie na febrę. Wkrótce potem doszła ją wieść o amerykańskim dziecku, które
planowano odnalezć i sprowadzić do Dorincourt jako lorda Fauntleroy.
- Pewnie tylko po to, żeby i jego zniszczyć - mówiła do męża - chyba że ma dobrą
matkę, która nie dopuści do tego i sama się nim zaopiekuje.
Kiedy jednak dowiedziała się o rozdzieleniu matki i syna, była tak oburzona, że brakło jej
słów.
- To potworne, Harry! - powiedziała do męża. - Wyobraz sobie! %7łeby dziecko w tym
wieku zabierać matce i skazać na towarzystwo kogoś takiego,
73
-95-
jak mój brat! Stary hrabia albo będzie wobec chłopca brutalny, albo tak pobłażliwy, że
zmieni go w potworka. A gdybym tak spróbowała napisać do niego...
- To nic nie da, Konstancjo - powiedział sir Harry.
- Masz rację - odrzekła. - Zbyt dobrze znam jego lordowską mość, hrabiego Dorincourt,
ale przecież to się nie mieści w głowie!
O małym lordzie Fauntleroy słyszeli nie tylko biedacy i farmerzy, wieści o nim dotarły
także do innych. Opowiadano o nim najrozmaitsze historie.
0 jego urodzie, uroku, o tym, że jest powszechnie lubiany, i o tym, że wywiera na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl