[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nika, postała tam chwilę, najwidoczniej wrzuciła coś do środka, potem opuściła pokrywę i
wróciła w kierunku głównego przejścia.
- To było około czternastej dwadzieścia?
- Tak.
- Proszę pytać, teraz pana kolej - rzucił Gulling.
- Panu polecono śledzenie oskar\onej Adeli Winters? - zaczął Mason.
- Tak.
- 1 pan śledził ją jeszcze jakiś czas przedtem, zanim zobaczył ją pan w hotelu?
- Tak.
- Zarówno trzeciego, jak i drugiego września?
- Owszem.
- Czy udała się do hotelu Lorenzo bezpośrednio po opuszczeniu bloku Siglet Manor?
- Tak, oczywiście.
- Opuściła Siglet Manor zaraz po drugiej? - zapytał Mason.
- Tak. Wyszła stamtąd o czternastej jedenaście, jeśli chce pan znać dokładną godzinę.
- Czy rzeczywiście widział pan, \e wrzucała coś do pojemnika na śmieci?
- Nie, panie mecenasie. Bardzo starałem się powiedzieć tylko to, co naprawdę widzia-
łem. Zledziłem ją, ale nie chciałem zostać zauwa\ony, więc musiałem trzymać się w pewnej
odległości za nią, poza zasięgiem jej wzroku. Kiedy odwróciła się do mnie plecami i podnio-
sła pokrywę pojemnika, nie było widać, co robi z rękami. Potem chyba wrzuciła coś do środ-
ka. Kiedy tylko zaczęła się odwracać, schowałem się za naro\nik i wróciłem do holu.
- I ona te\ wróciła do holu?
- Tak.
- A tam nadal trzymał ją pan pod obserwacją. Do której mniej więcej?
- Ona nie została w holu hotelowym. Obydwie kobiety przebywały tam tylko chwilę,
jedna z nich telefonowała. Potem wyszły i załatwiały sprawunki.
- Mam wra\enie, Wysoki Sądzie, \e to wszystko jest bardzo dalekie od właściwego
wątku - powiedział Gulling.
- Te\ tak uwa\am - zdecydował sędzia Lindale. - To mo\e być bardzo po\yteczne dla
obrońcy, stwarzając pokusę do wynajdywania korzystnych okoliczności, ale to nie jest właści-
wy sposób pytania przez obrońcę świadka oskar\enia.
- Przykro mi, Wysoki Sądzie - powiedział Mason. - Nie będę zadawał świadkowi więcej
pytań.
- Wszelkie pytania dotyczące zagadnień poruszanych w bezpośrednim przesłuchaniu są
całkowicie dozwolone - przypomniał sędzia Lindale.
- Dziękuję, Wysoki Sądzie. Wydaje mi się, \e poruszyłem takie właśnie zagadnienia i
nie chciałbym sprawiać wra\enia, \e wykorzystuję prośbę Sądu o dokładniejsze przesłucha-
nie.
- Czy oskar\yciel chce jeszcze pytać świadka po pytaniach obrony?
- Tak, chcę - powiedział Gulling. - Panie Folsom, zapytano pana, czy widział pan, \e
oskar\ona wrzucała coś do pojemnika na śmieci. Chcę panu zadać tylko jedno pytanie. Gdyby
ona coś wrzucała, czy widziałby pan, co to było?
- Nie, proszę pana, próbowałem to ju\ wyjaśnić. Z punktu, z którego patrzyłem, nie
widziałem, co działo się z jej prawą ręką, zasłaniało ją jej ciało. Lewej ręki nie widziałem
wcale. Ale ujrzałem, \e pochyliła się nad pojemnikiem na śmieci, widziałem, jak jej prawa
ręka uniosła się i wraz z nią podniosła się przykrywa pojemnika. Potem zobaczyłem, \e z
powrotem nakryła nią pojemnik.
- To wszystko? - spytał Gulling.
- Jedną chwilę - powiedział Mason. - W świetle tych wyjaśnień mam jeszcze kilka
pytań do świadka. Panie Folsom, to znaczy, \e nie mógł pan dojrzeć czynności \adnej z rąk
oskar\onej?
- Powtórzyłem to wielokrotnie.
- Chciałbym wyjaśnić tę rzecz do końca. Ale widział pan, \e jej lewa ręka uniosła się w
momencie, kiedy podniosła pokrywę pojemnika?
- Tak, panie mecenasie.
- Z tego wywnioskował pan, \e lewą ręką trzymała uchwyt pokrywy pojemnika?
- Naturalnie.
- A czy widział pan ruch jej prawego ramienia?
- Starałem się wytłumaczyć, \e ciało zasłaniało to, co robiła prawą ręką.
- Nie chodzi mi teraz o rękę, tylko o ramię. Czy widział pan ruch jej prawego ramienia?
- Nie, proszę pana.
- A ruch łokcia?
- Nie, ale proszę chwilę poczekać. Nie jestem zupełnie pewien, ale kiedy jeszcze raz o
tym myślę, wydaje mi się, \e owszem, widziałem lekkie poruszenie łokcia i ramienia, taki
ruch, jaki wykonałby ktoś wrzucając jakiś przedmiot do pojemnika.
- Pan przekazywał raporty do Międzystanowego Biura Zledczego?
- Tak, proszę pana.
- I miał pan polecenie, \eby podawać telefoniczne raporty co pół godziny?
- Tak, je\eli znajdowaliśmy się w pobli\u telefonu i mogliśmy dzwonić bez trudności.
- Ile ludzi przy tym pracowało?
- Dwóch.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]