[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się zgrali. Przerwał i wziął głęboki oddech. Miał coś ważnego do powiedzenia i naj-
wyrazniej potrzebował sporo powietrza. Zamierzamy się pobrać, Sam.
Zanim zdołałem odpowiedzieć, podeszła Magda. Przedtem stała tak daleko, że nie
miałem szansy zauważyć, jak bardzo wyładniała. Przede wszystkim zeszczuplała, co
uwydatniło jej wysokie, słowiańskie kości policzkowe. Zawsze należała do kobiet atrak-
cyjnych, ale teraz wydawała się młodsza i niemal piękna. Z jakiegoś powodu spojrzałem
na jej dłonie: paznokcie miała pomalowane na jaskrawoczerwony kolor.
Jak się masz, Sam?
Zwietnie. Gratulacje! Właśnie dowiedziałem się od Franniego, że zamierzacie się
pobrać.
Zmarszczyła brwi, a potem szybko się uśmiechnęła.
To plany Franniego. Ja jeszcze nie podjęłam decyzji. Pewnie jest mi wdzięczny, że
rzuciłam mu linę i wciągnęłam go na pokład. Już ci kiedyś mówiłam, jeszcze sporo musi
wyprostować w swoim życiu, zanim zdecyduję się na podpisanie tego kontraktu.
Uszczypnął ją w policzek.
Przecież wiesz, że mnie kochasz.
Tu nie chodzi o miłość, tylko o życie. Z miłości budujemy dom, ale potem trzeba
go umeblować. Słuchaj, Sam, idziemy wszyscy do Dick s Cabin coś zjeść. To było ulu-
bione miejsce mamy, więc pomyśleliśmy, że to nienajgorszy pomysł. Przyjdziesz?
I zaproś też pana Duranta. Mama zawsze była w nim zakochana.
136
Oczywiście. Ale naprawdę zamierzacie się pobrać?
Spojrzeli na siebie z uroczą nieśmiałością. Po tym wszystkim, co przeszli, wrócił
okres zalotów. Jednak nic nie było ustalone. Frannie się palił, ale Magda jeszcze nie
podjęła decyzji.
Nie powiedziała nie .
Zgadza się, nie powiedziałam nie . Dobra, idzcie już. Ja muszę się pożegnać z pa-
roma osobami. Pamiętaj, Frannie, obiecałeś, że mu powiesz. To dobra chwila.
Odprowadziliśmy ją wzrokiem.
Sam, ona była dla mnie taka dobra. Tak się o mnie troszczyła. A to, co muszę wy-
prostować... muszę ci opowiedzieć o paru sprawach. Obiecałem jej to i noszę się z tym
zamiarem już od dłuższego czasu. Zróbmy sobie małą przejażdżkę przed tą kolacją,
co?
Durant bardzo ucieszył się z zaproszenia. Gdy powiedziałem mu o uczuciach Jitki,
osłupiał. Dopiero po chwili zdobył się na lekki uśmiech.
Ja też byłem w niej zakochany. Wszystkie Ostrove mają jakąś magiczną władzę
nad Durantami.
Jedz do domu Tyndalla.
Spojrzałem na McCabe a ze zdumieniem. Przez cały czas, jaki spędzałem w Crane s
View, starannie unikałem tego miejsca. Raz nawet przypadkowo przejeżdżałem tamtę-
dy, ale odwróciłem wzrok, ponieważ wywoływało same złe wspomnienia.
Lionel Tyndall w latach dwudziestych zrobił fortunę na ropie. Miał domy w całym
kraju, ale najbardziej lubił Crane s View, ponieważ było tak blisko Nowego Jorku. Jego
dom należał do największych w mieście. Jeden z tych kolonialnych kolosów, które mi-
jało się na Livingstone Avenue, wjeżdżając do miasta. Dziwne było jednak to, że wokół
tej posiadłości miał tak niewiele ziemi.
Tyndall zmarł na początku lat pięćdziesiątych. Wtedy jego liczna i chciwa rodzina
rozpoczęła walkę o wielki spadek po nim. Procesy ciągnęły się latami. A przez ten cały
czas dom stał pusty. Zaraz po śmierci Tyndalla zaczęły się tam włamywać dzieciaki. To,
co znalazły, przeszło do legendy.
Lionel Tyndall był kolekcjonerem. Zbierał książki, czasopisma i meble tak wielkie,
że nadawały się tylko do takiego domu jak ten, z dwudziestoma pięcioma pokojami.
Uwielbiał magię i sam był magikiem amatorem i brzuchomówcą. Nigdy niczego tam
nie widziałem, ale chłopcy opowiadali niesamowite historie o tym, jak wchodzili do
pokoi pełnych dziwacznych przedmiotów, na przykład skomplikowanych i rozsypują-
cych się zestawów teatralnych i różnych tajemniczych przedmiotów o nazwach Sekret
Madagaskaru lub Serce Boga . Rzecz jasna w czasach, kiedy zaczęliśmy tam myszko-
wać, tego typu przedmioty już dawno stamtąd wywędrowały, ale historie, które nam
opowiadano, wzmacniały tylko ową aurę tajemniczości otaczającą to miejsce.
137
Najbardziej utkwił mi w pamięci dymno-pylisty zapach unoszący się w domu. Przez
okna wpadało światło, tańcząc na niezliczonych przedmiotach, których nie zdołano
jeszcze wynieść. Były tam pudełka pełne dziecięcych zabawek, jakieś biurko zawalone
plakatami z broadwayowskich przedstawień, obite aksamitem krzesło, w które ktoś
powbijał różne przybory kuchenne: łopatkę, wielkie noże, chochle do zupy. Kto mógł
wpaść na taki pomysł?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]