[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wiele z tych obyczajów, jeśli Tacyt wahał się, czy nie zaliczyć ich do
germańskich plemion. I słusznie chyba zastanawia się profesor Tymieniecki, czy
możliwe jest, aby Goci, będący w I i II wieku jeszcze niemal w politycznych
pieluszkach , mogli myśleć o roli swego rodzaju narodu panów , władających
na niezmierzonych obszarach słowiańskiego wschodu. Niedawno dodał Andrzej
nie bez złośliwości miałem przyjemność polemizować z Ernestem
Schwarzem, uczonym zachodnioniemieckim, który nie ukrywa przekonania, że
na początku naszej ery Słowianie to była ciemna i dzika masa, umiejąca co
najwyżej tańczyć przy ognisku. Podobno Goci zapożyczyli od Słowian tylko
słowo pląsać plinsjan , które w starosłowiańskim brzmi pleskati . Strom
uśmiechnął się kwaśno:
To co pan mówi, jest polityką. Mnie zaś interesuje nie polityka, ale nauka.
My, Szwedzi, nie cierpimy niemieckiego szowinizmu i niejednokrotnie daliśmy
temu wyraz. Lękam się, że tym razem mam do czynienia z polskim
szowinizmem.
W Szwecji od dwunastu lat nie było wojny. Nas Niemcy nachodzą prawie
bez ustanku. I zawsze mają na ustach słowa o swojej misji kulturalnej i
cywilizacyjnej. I zawsze pozostawiają tylko trupy i zgliszcza. W tym miejscu,
gdzie znajduje się teraz rozkopany kurhan pani Agnieszki, znajdowało się pod
koniec ostatniej wojny stanowisko niemieckich karabinów maszynowych. Od
strony przesmyku łączącego jeziora zbliżała się armia polska i rosyjska. Tym
młodym niemieckim żołnierzom, którzy rozpaczliwie bronili się na wzgórzu,
wmawiano, że biją się o swoją ojczyznę, że bronią mogił swych germańskich
przodków. Nie chcemy zaprzeczać istnieniu germańskich mogił na Pomorzu.
Pragniemy tylko zbadać, dlaczego się one u nas znalazły.
Agnieszka skończyła rysowanie profilów. Robotnicy rozebrali je, obkopali
rowem główną jamę w środku kurhanu. Teraz można było rozpocząć
otwieranie grobu . A ponieważ w kurhanie Agnieszki były aż dwie jamy
grobowe zapowiadało się roboty co najmniej na dwa dni.
Franciszek uderzył w patelnię, ogłaszając przerwę na drugie śniadanie.
Na śniadanie było mleko i chleb ze smalcem. A potem miska raków,
czerwonych i pachnących koprem.
Tomasz nie powinien jeść raków. On ich z nami nie łowił rzekła
Agnieszka.
Milczałem. Odezwał się Andrzej:
Tomasz zabłądził. Było bardzo ciemno.
Milczałem. Znowu powiedziała Agnieszka:
Spójrzcie, Tomasz uśmiecha się do siebie.
Przestraszyłem się. Czyżby znać było na mojej twarzy ukryte w głowie
myśli? Od rana cudownie się bawiłem. Czułem się człowiekiem obdarzonym
jakąś tajemniczą władzą. W zależności od nastroju, od czyjegoś odezwania się,
w wyobrazni obdzielałem wszystkich odpowiednią ilością pastylek laxigenu. I
śmiałem się w duchu, myśląc o fatalnych skutkach.
Lecz dopiero teraz pojąłem, że nie tak łatwo będzie wykonać mój podstępny
zamiar. Do czego wsypać rozkruszony laxigen? Do mleka, do zupy? Jak zrobić,
żeby nie zauważył tego pan Franciszek? Najważniejsze żeby ci i owi otrzymali
porządne porcje laxigenu, inni zaś byli od niego wolni.
Muszę się poradzić Brunhildy postanowiłem.
Zosia chwyciła palcami koniuszek swego końskiego ogona i zawołała:
Ja wiem, dlaczego pan Tomasz milczy. On jest zakochany. Pięć pastylek
laxigenu ukarałem ją w myślach.
Herr Thomas ma zapewne jakieś zmartwienie litościwie westchnął
Strom.
Dwie pastylki dodałem w duchu.
Rozchodziliśmy się od stołu, gdy nadeszła stara Rzyndowa.
I co z figusami? Nie było złodziei? zapytałem.
Dziś w nocy? Nie, nie było nikogo pokręciła głową. Ale do pierwszej w
nocy mój pies mało nie urwał się z łańcucha, a pies sąsiadów szczekał, jakby
chciał kogoś połknąć. Ktoś się kręcił koło mojego domu.
Dobrze znałem osobnika, którego o mało nie połknął brytan sąsiadów
Rzyndowej.
Stara poszła do kuchni i wysypała torbę młodych ziemniaków.
Panie Tomaszu, panie Tomaszu przywołał mnie Franciszek Rzyndowa
opowiada, że wczoraj póznym wieczorem widziała na drodze w lasku koło
jeziora młodą dziewczyn w czarnych spodniach i w czarnym swetrze. Może to
była złodziejka?
Niewysoka, blondynka, z takim ostrym noskiem, czy tak? opisałem
Krystynę.
Rzyndowa kiwnęła głową.
Pan ją też spotkał?
Tak... odparłem z wahaniem. A po chwili dodałem: Ale to nie jest
[ Pobierz całość w formacie PDF ]