[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przyprawiając o gęsią skórkę.
Kiedy spojrzała po raz kolejny w dół, cień wychynął akurat z
zaułka. Rozpoznała Trenta Maxwella. Jedną dłoń trzymał pod
marynarką, gotów w każdej chwili wydobyć pistolet, drugą pocierał w
zamyśleniu brodę.
Liza zamarła, ołówek znieruchomiał nad kartką. To Trent był
człowiekiem z jej snu. Twierdził, że czuwa nad jej bezpieczeństwem,
167
RS
ale jego czuwanie nie różniło się od poczynań faceta owładniętego
manią prześladowczą.
Wbił sobie do głowy, że Duke jest mordercą. Naprawdę miał
nakaz aresztowania czy też działał na własną rękę, w poczuciu
obywatelskiego obowiązku? A może uważał, że skoro ją kocha,
powinien ją chronić?
Powoli odłożyła szkicownik na posadzkę. Znowu zaczęło ją
korcić, by zejść na dół, ale zdrowy rozsądek wziął górę. Wycofała się
do pokoju. Lepiej, żeby jej nie zauważył.
Cokolwiek Trent sobie uroił, jego obecność sprawiła, że poczuła
się bardziej zagrożona niż bezpieczna. Postanowiła zadzwonić z
samego rana do Pascala Krantza, on powinien znać odpowiedz na
dręczące ją pytania.
O dziewiątej niecierpliwie wystukała numer Pascala, dłużej nie
była w stanie czekać. Co prawda, kapryśny menedżer lubił się
wysypiać do pózna i wybudzony ze snu był jeszcze bardziej nieznośny
niż zwykle, ale za wszelką cenę potrzebowała jego pomocy. Ledwie
się odezwał, usłyszała dzwonek przy drzwiach wejściowych.
Ze słuchawką przy uchu zeszła na dół. Za progiem stał Duke.
Rozum podpowiadał jej, że powinna być czujna, ale serce,
obojętne na przestrogi, zabiło żywiej. Ileż razy marzyła o takiej
chwili?
Wpuściła gościa i położyła palec na ustach, nakazując mu
milczenie. Ze słuchawki dobywało się burczenie zaspanego Pascala:
168
RS
- W dzisiejszej gazecie zamieścili podobno wywiad z tobą. Chcę
go spokojnie przeczytać i wypić filiżankę kawy.
- Przepraszam, że cię obudziłam - mruknęła, nie zważając na
zdziwione spojrzenie Duke'a. - Powiedz mi, proszę, dlaczego Trent
Maxwell obserwuje mój dom z uporem godnym lepszej sprawy.
- I tylko po to zrywasz mnie ze snu o świcie? To chyba jasne,
czuwa nad tobą. O co ci właściwie chodzi?
W głosie Pascala brzmiała irytacja, w tle usłyszała szelest
przewracanych nerwowo stron porannego dziennika.
- O co mi chodzi? Chcę, żeby Trent zostawił mnie w spokoju.
- Zadzwoń do niego i powiedz mu to sama. Chyba nie złamałaś
palca?
- Mnie nie posłucha. Chcę, żebyś ty z nim porozmawiał.
- Skoro mnie już obudziłaś i chcesz dyktować, co mam robić, a
czego nie, powiem ci bez ogródek: Duke Massone jest podejrzany o
dokonanie morderstwa. Gdybyś zachowywała się jak osoba dorosła, a
nie jak smarkula, której hormony uderzyły do głowy, Trent nie
musiałby cię pilnować.
- Jakoś do tej pory sama sobie dawałam radę - warknęła Liza z
wypiekami na twarzy. - Odkąd to zaczęliście się tak o mnie troszczyć?
Pascal też stracił cierpliwość.
- Odkąd na każdym kroku zaczął ci się zwidywać Duke.
Pomyśleliśmy, że poprzestawiało ci się w głowie. Okazuje się, że
naprawdę go widziałaś, ale to jeszcze gorzej. Daj sobie z nim spokój,
Lizo. Zobaczysz, to się zle skończy.
169
RS
- Co masz na myśli?
- Nie rozumiesz? Ten człowiek jest poszukiwany przez policję.
Wznowiono sprawę zabójstwa Marcelle Ricco, a ekipą
dochodzeniową kieruje Trent. Nie spocznie, dopóki nie wsadzi
Massone za kratki. Trzymaj się z daleka, dobrze ci radzę. Dość już
napytałaś sobie biedy.
- Zechcesz mi powiedzieć, jak to zrobiłam?
- Zapomniałaś już o wywiadzie, którego udzieliłaś Anicie
Blevins? Mam go przed sobą. Zajrzyj do dzisiejszej -gazety,
przypomnisz sobie, co wygadywałaś. Sam tytuł wystarczy. Posłuchaj:
 Znany biznesmen podejrzany o morderstwo. Malarka broni
kochanka". Obok widnieje wasze stare zdjęcie w La Madeleine.
- Nie wydajesz się zaskoczony - prychnęła Liza, z trudem
panując nad oburzeniem. Ruchem dłoni powstrzymała Duke'a, który
już zamierzał odebrać jej słuchawkę.
- Bo nie jestem zaskoczony. Od ciebie wiele nie oczekiwałem,
ale liczyłem, że Duke ma trochę więcej rozumu i nie będzie cię
wciągał w aferę. Gdyby naprawdę zależało mu na tobie, zostawiłby
cię w spokoju.
- On nie...
- Najpierw łaził za tobą jak cień, teraz robi wszystko, żeby
zszargać ci opinię. Jestem bezradny, skoro na każdym kroku psujesz
mi szyki, nie liczysz się z moim zdaniem i coraz głębiej brniesz w
kłopoty. Twoja publiczność to ludzie z Nowego Orleanu. Artykuł
Anity Blevins oznacza koniec, ta kobieta cię załatwiła.
170
RS
Liza miała dość kłopotów, by jeszcze martwić się o swoją
karierę, brać sobie do serca pretensje Pascala i przejmować krecią
robotą Anity.
- Nie moja wina, że napisała, co napisała. Zamiast rozmawiać o
moich obrazach, wypytywała cały czas o Duke'a. Nic jej nie
powiedziałam - broniła się bezradnie. Spojrzała na Duke'a. Chociaż
nie mógł słyszeć napastliwych słów Pascala, świetnie zdawał sobie
sprawę z przebiegu rozmowy.
- Postaram się odkręcić sprawę. Lojalność wobec dawnego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl