[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zdąży przeszukać pierwsze piętro i poobserwować salon przez kilka godzin,
zanim Jessica się obudzi. Jeszcze od progu na nią spojrzał.
Bezgłośnie, z rutyną nabytą podczas lat w policji, obmacał okna i drzwi.
Prymitywny zamek powstrzymamy chyba tylko złodzieja amatora.
W domu jest pełno sreber i drobnych, ale cennych przedmiotów. To raj dla
włamywaczy, a ona ma w drzwiach zamek za kilka dolarów. Do otwarcia drzwi
kuchennych wystarczy karta kredytowa i spinka do włosów, ocenił. Przed
wyjazdem dopilnuje, żeby zainstalowała coś porządniejszego.
Ulisses spał na podłodze, chrapiąc cicho. Nie drgnął, kiedy Slade go mijał. Nawet
energiczne szarpanie klamką nic zakłóciło rytmu jego oddechu.
- Obudz się, ty nie niewarta kupo futra.
Psisko uniosło jedną powiekę, od niechcenia machnęło ogonem i natychmiast
usnęło z powrotem.
Slade poklepał zwierzaka po karku. Przypomniał sobie, że teraz problemem nie
jest zwykły włamywacz.
117
Cichutko przeszedł do części domu zamieszkanej przez służbę. Spod jednych
drzwi przenikała smuga bladego światła i śmiech z telewizora. Poza tym panowała
cisza. Spojrzał na zegarek minęła północ. Wrócił do salonu i czekał.
Usiadł w fotelu, niewidoczny wśród cieni. Brylanty nic miały dla niego znaczenia -
zawsze uważał, że to tylko garstka kamieni. Jessica za to jest bezcenna.
Uśmiechnął się i wyprostował długie nogi. Kiedy Dodson powierzał mu to zadanie,
pewnie nawet mu do głowy nie przyszło że goryl może się zakochać w jego
podopiecznej. Wiedział, jaką ma reputację: staranny, dokładny i opanowany.
Jeśli chodzi o opanowanie, stracił je chyba w tej samej chwili, w której po raz
pierwszy zobaczył blondynkę z wystającymi kośćmi policzkowymi Nie myślał jak
gliniarz, lecz jak mężczyzna, który chce się zemścić, A to jest niebezpieczne.
Dopóki nosi odznakę, musi przestrzegać zasad. Pierwsza i najważniejsza brzmi:
nic angażować się osobiście.
Miał ochotę roześmiać się na całe gardło. Do bani z zasadą numer jeden,
zdecydował. Czy można się jeszcze bardziej zaangażować? Zakochał się w niej,
sypiał z. nią. Jeszcze bardziej oznaczałoby dzieci i małżeństwo.
Ta myśl go otrzezwiła. Nie może sobie pozwolić na takie rozważania. Wiadomo,
że nie pasują do siebie. Ich drogi się rozejdą po ukończeniu śledztwa. I dobrze, bo
właśnie tego chce, wmawiał sobie. Ma swoje życie: pracę, obowiązki, pisanie.
Nawet gdyby w jego życiu znalazło się miejsce dla kobiety, i tak zmierzali w
przeciwne strony. Ich drogi już się nie skrzyżują. Tylko przypadek ich połączył,
zbieg okoliczności spowodował ich bliskość. Zapomni o niej. Potarł nasadę nosa
kciukiem i palcem wskazującym. Akurat, zapomni.
Czy nie można nawet pomarzyć? Siedział w ciemnym pokoju, wypełnionym
zapachem kwiatów i cytrynowego wosku. Jak może nie snuć planów, mając w
ramionach ciepłą, miękką kobietę? Z westchnieniem poprawił się na krześle. Ma
prawo do odrobiny egoizmu, prawda? Jako mężczyzna może i tak, ale nie jako
gliniarz, a Jessice bardziej jest potrzebny policjant, bez względu na to, co sama
mówi.
118
Czuwał w salonie niemal trzy godziny Instynkt podpowiadał mu. że tylko marnuje
czas. Musi się przespać, jeśli ma jej pilnować w ciągu dnia. Obolały od długiego
siedzenia w bezruchu, poszedł w końcu na górę. Jeszcze dzień, najwyżej dwa, o
ile wierzyć agentowi Brewsterowi.
Ogarnęło go zmęczenie. Cztery godziny snu pozwolą mu się zregenerować -
bywało, że zadowalał się jeszcze krótszą drzemką. Cicho nacisnął klamkę.
Jessica kuliła się na łóżku. Dyszała ciężko, w panice, jak tonący. Wstrząsały nią
dreszcze. - Jess?
Kiedy uniosła głowę, zobaczył błysk przerażenia w jej oczach. Nie krzyczała, bo z
całej siły zagryzała usta, ale nic była w stanie opanować dreszczy. Podbiegł do
niej. Na jej twarzy błyszczał pot i łzy. Przez krótką, szaloną chwilę obawiał się, że
ktoś tu przyszedł i ją skrzywdził, ale zaraz porzucił ten pomysł.
- O co chodzi? pytał. - Co się stało?
- Nic. - Desperacko starała się opanować dreszcze. Koszmar zaatakował
wszystkie jej zmysły. Zimny wiatr, ryk fal, zapach oceanu - i ciężkie kroki za jej
plecami, słońce chowające się za chmurami, metalowy smak strachu. Ale co
najgorsze, bała się odwrócić, ho nic chciała zobaczyć, że prześladowca ma twarz
kogoś, kogo kochała.
- Obudziłam się - wykrztusiła - i wpadłam w panikę, kiedy zobaczyłam, że cię nie
ma. - Do pewnego stopnia była to prawda. Nie potrafiła się przyznać, że do tego
stopnia przeraził ją sen.
- Byłem na dole. - Odsunął jej włosy z twarzy. - Upewniałem się, czy wszystko jest
zamknięte.
- Nawyk zawodowy? - Prawic udało się jej uśmiechnąć. Ukryła twarz na jego
ramieniu.
- Tak. - Drżała nawet w jego objęciach. Uznał, że nie jest to najlepszy moment na
wykład o kiepskich zamkach. - Przyniosę ci brandy.
- Nie! - zagryzła wargi, przerażona gwałtownością swojej reakcji. Nie, proszę. I
bez tego czuję się jak idiotka.
119
- To zrozumiałe, że jesteś zdenerwowana, Jess. - Musnął jej włosy ustami.
Chciała się do niego przytulić, błagać, by nic odchodził od niej ani na chwilę.
Chciała zwierzyć mu się z każdej fantazji, każdego koszmaru. Nie mogła jednak,
zarówno ze względu na siebie samą, jak i na niego.
- Mając policjanta w domu? - odcięła się. Podniosła na niego wzrok. Silna, męska
twarz i poważne oczy. - Chodzmy do łóżka. Na pewno jesteś zmęczony. - Z
wysiłkiem przywołała blady uśmiech. Jak to jest, sierżancie, kiedy się pracuje na
dwóch etatach?
Wzruszył ramionami. Zaczął masować jej ramiona i kark.
- Daję sobie radę. Jakim cudem kobieta jest piękna o trzeciej nad ranem?
- Moja mama twierdzi, że to cecha dziedziczna. - Pod wpływem jego rąk
odprężyła się trochę. - Ja tam wolę mniej naukowe wyjaśnienia.
Może na przykład jest to skutek tego, że się urodziłam podczas zaćmienia
księżyca.
Poczuła, że się uśmiechnął.
- A urodziłaś się?
- Tak. Zdaniem ojca dlatego mam kocie oczy, żebym lepiej widziała po ciemku.
Pocałował ją lekko i wstał.
- Jeśli nic pójdziesz spać, będziesz miała oczy jak królik.
- Cóż za uprzejma uwaga - skrzywiła się. - A ty?
- Kiedy wymagają tego okoliczności, wystarczą mi trzy, cztery godziny snu.
%7łachnęła się.
- Wychodzi z ciebie prawdziwy macho.
W świetle księżyca zobaczyła jego krzywy uśmiech i poczuła, jak jej serce bije
coraz szybciej. Czyż nie powinna już do niego przywyknąć? Do zmiennych
nastrojów, do przypływów chłopięcego humoru w tym aż nazbyt dorosłym
mężczyznie? Miał szczupłe, zwinne ciało, a jego twarz odzwierciedlała obie strony
osobowości - intelekt i działanie.
Zaopiekuje się tobą, szeptał wewnętrzny głos. Zaufaj mu. Kiedy światło księżyca
120
odkryło również bruzdy zmęczenia, głos dodał: a ty zaopiekujesz się nim. Z
uśmiechem wyciągnęła do niego ramiona.
- Chodz do łóżka - poprosiła.
Przyciągnął ją do siebie. Nie pragnął jej teraz fizycznie. Ogarnęła go błogość, tym
cenniejsza, że tak rzadko zaznawana. Przez najbliższe godziny będą, jak zwykła
para, dzielić sen. Przytuliła się do niego, szukając i niosąc ulgę. Nie padło ani
jedno słowo.
Jessica leżała bez ruchu, oddychając równo i głęboko, aż nabrała pewności, że
Slade zasnął. Koszmar czaił się na krawędzi świadomości, wiec nie zamykała
oczu. Zasnęła, gdy przedświt rozjaśnił świat za oknem.
Telefon wyrwał go ze snu. Na czole perlił mu się pot. Bał się podnieść słuchawkę,
jeszcze bardziej obawiał się tego nie zrobić.
- Tak, słucham.
- Twój czas minął.
- Potrzebuję więcej - rzucił szybko. Wiedząc, że w tym świecie nic toleruje się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]