[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nie wypuszczając córki z objęć, Adelia odtańczyła
z niÄ… radosny taniec.
- Jestem znowu stajennym!
- Gdybym wiedział, że szukasz pracy, Dee, sam bym
cię chętnie zatrudnił. - Bart Logan usadowił się wygodnie
na krześle i mrugnął do kuzynki swej żony.
- Wolimy zatrzymać najlepszych w Royal Meadows. -
Adelia rzuciÅ‚a mu figlarne spojrzenie przez stół w restau­
racji, mieszczącej się w budynku wyścigów. Był równie
przystojny i niebezpieczny jak prawie dwadzieÅ›cia lat te­
mu, gdy go poznała.
- Och, nie wiem. - Bart oparł dłoń na ramieniu żony.
- Mamy w Three Aces najlepszego księgowego w okolicy.
- Skoro tak, to proszę o podwyżkę.- - Erin upiła łyk
wina i zmierzyła męża wyzywającym spojrzeniem.
-1 to dużą. Trevorze, czy zamierzasz zjeść ten kotlet scha­
bowy, czy masz go na talerzu wyłącznie dla dekoracji?
- spytała łagodnie syna. Mówiła z lekkim irlandzkim
akcentem.
- Czytam  Racing Form", mamo.
- Nieodrodny syn swego ojca - mruknęła Erin i wy­
rwała mu gazetę. - Proszę jeść kolację.
Trevor westchnÄ…Å‚ ciężko, jak potrafi tylko dwunastolet­
ni chłopiec.
- Obstawiałbym Topekę w trzeciej gonitwie, Loneso-
me'a w piÄ…tej i Hennessy'ego w szóstej, w trypli. Tata mó­
wi, że Topeka to pewny typ.
Bart odchrząknął, skarcony przeciągłym spojrzeniem
żony.
150 * IRLANDZKI BUNTOWNIK
- Pakuj natychmiast kotlet do ust, Trev. Gdzie jest
Jena?
- Robi mnóstwo zamieszania wokół swoich włosów -
oznajmiÅ‚a Mo, kradnÄ…c frytkÄ™ z talerza Travisa. - Jak zwy­
kle - dodaÅ‚a ze Å›wiatowÄ… pobÅ‚ażliwoÅ›ciÄ… typowÄ… dla star­
szej siostry. - Gdy skończyła czternaście lat, doszła do
wniosku, że włosy są zmorą jej życia. Uff. Jak gdyby
posiadanie długich, gęstych, prostych jak druty czarnych
włosów mogło być problemem. To - szarpnęła jeden
z ognistoczerwonych loków, wijÄ…cych siÄ™ wokół jej twa­
rzy -jest problem. W każdym razie musicie wszyscy obej­
rzeć zrebaka, który zwróciÅ‚ mojÄ… uwagÄ™. BÄ™dzie wspania­
ły. Jeśli tata pozwoli mi go trenować...
Zawiesiła głos, rzucając ojcu wymowne spojrzenie
przez stół.
- W przyszłym roku o tej porze będziesz w college'u -
przypomniał jej Bart.
- Niekoniecznie, jeśli będzie to zależało ode mnie -
mruknęła pod nosem Mo.
RozpoznajÄ…c buntownicze spojrzenie, Erin szybko
zmieniła temat.
- Keeley, Bart powiedział mi, że wasz nowy trener ma
świetną intuicję, jeśli idzie o konie, o Travisa i o karty.
- I słyszałam, że jest fantastycznym facetem - dodała
Mo.
- Od kogo? - spytała Keeley, żałując, że nie ugryzła się
w język.
- Och, takie wieÅ›ci rozchodzÄ… siÄ™ bÅ‚yskawicznie w na­
szym małym światku - odparła wyniośle Mo. - Shelley
Mason, która jest jedną z twoich uczennic, ma siostrę Lor-
IRLANDZKI BUNTOWNIK * 151
nę, która chodzi ze mną na zajęcia z historii powszechnej.
Okropna nuda. Zajęcia, nie Lorna, która jest tylko trochę
nudna. W każdym razie, gdy odbieraÅ‚a w zeszÅ‚ym tygo­
dniu Shelley z twojej szkoły, zauważyła tego irlandzkiego
przystojniaka i powiedziała mi o nim. Dlatego zamierzam
wpaść do was w najbliższym czasie i obejrzeć go sobie.
. - Trevor, może wepchniesz siostrze do ust kotlet scha­
bowy, żeby się zatkała.
- Tato. - Chichocząc, Mo podkradła następną frytkę. -
Chcę go tylko zobaczyć. Powiedz, Keeley, naprawdę
jest taki boski? Szanuję twoje zdanie bardziej niż Lorny
Mason.
- Jest dla ciebie za stary - odpowiedziała Keeley nieco
ostrzej, niż zamierzała.
- Przecież nie zamierzam go poślubić i urodzić mu
dzieci.
Zmiech Travisa powstrzymaÅ‚ Keeley od palniÄ™cia cze­
goś równie głupiego.
- Całe szczęście! Gdy w końcu udało mi się znalezć
godnego następcę Paddy'ego, nie zamierzam tracić go na
rzecz Three Aces.
- W porządku. - Mo oblizała sól z palca. - Tylko z nim
poflirtujÄ™.
Zirytowana, a jednoczeÅ›nie czujÄ…c siÄ™ idiotycznie z po­
wodu tej reakcji, Keeley odsunęła krzesło i wstała.
- Pójdę zerknąć na tory i obejrzę Lonesome'a. Zawsze
siÄ™ dÄ…sa przed startem.
- Super! - Mo wystrzeliła jak z procy. - Idę z tobą.
Wybiegła z restauracji tak szybko, że Keeley musiała
przyśpieszyć kroku, żeby za nią nadążyć.
152 Ss IRLANDZKI BUNTOWNIK
- Będziesz z pewnością bardzo zadowolona, że mama
pomoże ci w szkole. Nie ma jak współpraca w rodzinie.
I to jest właśnie to, czego ja pragnę. Nie muszę iść do
college'u, żeby być trenerem. Skoro wiem, czego chcę,
i uczę się codziennie w domu, jak to robić, to co da mi
college?
- Poszerzy twoje horyzonty? - podpowiedziała Keeley.
Puszczając mimo uszu jej uwagę, Mo pośpieszyła na
dwór, gdzie powietrze zrobiło się już bardzo rześkie.
- Znam konie, Keeley. Na pewno to rozumiesz. To
sprawa instynktu i doświadczenia. - Machnęła ręką. - No,
cóż, mam jeszcze czas, żeby nakłonić moich rodziców, by
siÄ™ poddali.
- Nikt nie robi tego lepiej.
Mo ujęła ze śmiechem kuzynkę pod rękę.
- Strasznie się cieszę, że cię widzę. Lato minęło tak
szybko, a wszyscy mieliśmy mnóstwo pracy.
- Wiem.
Skręciły w stronę stajni i świat nagle zapełnił się końmi.
Niektóre przygotowywano do następnego wyścigu.
W boksach stajenni bandażowali dÅ‚ugie smukÅ‚e nogi, któ­
re poniosÄ… te potężne ciaÅ‚a w szalonym pÄ™dzie po zwyciÄ™­
stwo. Trenerzy o bystrych oczach i czuÅ‚ych dÅ‚oniach krÄ™­
cili się wśród koni, rozpieszczając bojazliwe i dopingując
inne.
Stajenni ochładzali konie, które już biegły. Badano im
nogi, przykładano lód. W chłodnym powietrzu niósł się
stukot kopyt, który oznaczał, że następna grupa koni wraca
z toru wyÅ›cigowego. Para unosiÅ‚a siÄ™ z ich grzbietów, two­
rząc magiczną mgłę.
IRLANDZKI BUNTOWNIK * 153
- Ze wszystkich torów wyścigowych świata... -
powiedział Brandon z uśmiechem, zjawiając się przed
nimi.
- Wróciłeś.
- Przed chwilą. - Podszedł bliżej i zburzył włosy
Mo. - Rozmawiałem z mamą parę godzin temu w drodze
powrotnej. Powiedziała mi, że przyjedziecie tutaj wszyscy
wieczorem, toteż zboczyliÅ›my nieco, żeby siÄ™ z wami zo­
baczyć.
- My?
- Tak. Brian zajrzał do Lonesome'a, żeby dodać mu
animuszu. To humorzasty koÅ„. PomyÅ›laÅ‚em, że mogliby­
śmy przy okazji obejrzeć wyścig. Wróciłbym z wami,
a Brian odholowałby przyczepą Zeusa do domu.
- Niezły plan. - Keeley ucieszyła się, że jej głos jest
spokojny, podczas gdy serce bije jak szalone. - PrawdÄ™
mówiąc, sama miałam zamiar zajrzeć do Lonesome'a.
- Jest do twojej dyspozycji - i Briana. O, zdążę jeszcze
coś przekąsić. Na razie.
- A teraz możesz przedstawić mnie temu przystojnia­
kowi. - Mo dreptała obok Keeley.
- Przedstawię cię, jeśli będziesz zachowywała się tak,
jak gdybyś oprócz hormonów miała mózg.
- To nie ma nic wspólnego z hormonami. Jestem po
prostu ciekawa. Nie martw się, wezmę z ciebie przykład,
jeśli idzie o mężczyzn.
Keeley zatrzymała się w drzwiach stajni.
- SÅ‚ucham?
- No, wiesz, miÅ‚o jest popatrzeć na facetów albo wy­
brać się z nimi gdzieś od czasu do czasu. Ale jest mnóstwo
154 ft IRLANDZKI BUNTOWNIK
ważniejszych rzeczy. Nie zwiąże się z nikim, dopóki nie
skończę przynajmniej trzydziestki.
Keeley nie wiedziaÅ‚a, czy ma siÄ™ Å›miać, czy być zbul­
wersowana. Potem usłyszała głos Briana i wszystko inne
przestało się liczyć.
Był w przegrodzie z Lonesome'em, kapryśnym ka-
sztankiem. Koń był w złym nastroju, jak to często zdarza
się przed wyścigiem.
- WymagajÄ… od ciebie zbyt wiele, to nie ulega wÄ…tpli­
wości - mówił Brian, sprawdzając opaski na nogach Lone-
some'a. - Musisz wytrzymać straszne napięcie, okazujesz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl