[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Po toaScie Capeya dwakroæ klasn¹³ w d³onie.
120
Zza kotary wy³oni³a siê m³oda kobieta w przezroczystych, czer-
wonych jedwabiach. Jad¹cy wóz zako³ysa³ siê lekko.
To jedna z moich niewolnic wyjaSni³ kupiec. Jest do two-
jej dyspozycji.
WielceS uprzejmy, druhu. Mo¿e mia³byS ochotê na wizytê...
panny z kolekcji Dake a? Pragn¹³bym siê jakoS odwdziêczyæ.
Oczy kupca zab³ys³y.
O tak! M³odsza siostra olbrzymki przypomina jedn¹ z moich
córek. Z pewnoSci¹ znalaz³bym z ni¹ wspó³ny jêzyk.
Mag uSmiechn¹³ siê ze zrozumieniem.
Bez w¹tpienia, przyjacielu, bez w¹tpienia... Zatem, gdy za-
trzymamy siê na noc, przyprowadzê j¹ do ciebie, byS mia³ tê przy-
jemnoSæ.
Wspania³omySlny z ciebie cz³owiek.
Nie bardziej wspania³omySlny ni¿ z ciebie.
USmiechnêli siê do siebie, lecz Dake wygl¹da³ na bardziej zado-
wolonego. Tu ciê mam, wspólniku, pomySla³. Ods³oni³eS przede mn¹
swoj¹ s³aboSæ. Nie zapomnê, ¿e lubisz napastowaæ dzieci.
Nie, ¿eby maga obchodzi³ los dziewczynki. Sam wykorzysta³by
j¹ ju¿ wczeSniej, gdyby nadarzy³a siê sposobnoSæ. Ale mo¿e zrobi to
dzisiaj, zanim zaprowadzi j¹ do kupca?
Mina Dake a nie wró¿y³a niczego dobrego.
XX
Noc rozsypa³a po niebie gwiazdy, niczym b³yszcz¹ce ziarnka
piasku, maleñkie punkciki przepuszczaj¹ce Swiat³o zza kurtyny ciem-
noSci. Ksiê¿yc w pe³ni spowi³ ziemiê blad¹, srebrzyst¹ poSwiat¹ na-
daj¹c¹ cieniom dziwaczne kszta³ty. Z dala od siedzib ludzkich sta³a
karawana. Wokó³ p³onê³y ogniska, a zwierzêta poci¹gowe skuba³y
trawê.
Conan musia³ wyjSæ z wozu za potrzeb¹. Wracaj¹c, przygl¹da³
siê obozowi, ch³on¹³ wieczorne zapachy. Gdyby by³ wolny, podoba-
³oby mu siê tutaj. Spokojna noc mia³a swój urok, inny ni¿ wielko-
miejski gwar. Nie przeszkadza³by mu brak têtni¹cych ¿yciem go-
spód, gdzie mo¿na wypiæ i znale¿æ towarzystwo niewiast.
Gdy zbli¿a³ siê do wozu, zauwa¿y³ ciemn¹ sylwetkê znikaj¹c¹
za poblisk¹ kêp¹ zaroSli.
121
Mia³ bystre oczy, lecz nawet on nie móg³ dostrzec, kto siê tam ukry³.
Przemykaj¹ca postaæ by³a ma³a jak dziecko, ale Cymmerianin wyczu³
instynktownie, ¿e w krzakach chowa siê jeszcze ktoS. Sam nie wiedzia³
dlaczego, jednak da³by g³owê, ¿e druga osoba jest znacznie wiêksza.
Chêtnie by to sprawdzi³, gdyby nie moc zaklêcia nakazuj¹ca mu
powrót do wozu i obowi¹zków. Magiczne wiêzy nie pozwala³y na
zaspokojenie ciekawoSci.
W Srodku pojazdu czeka³y pilniejsze sprawy.
Morja cicho chlipa³a w k¹cie. Teyle siedzia³a przy siostrze. Pod-
nios³a na Conana oczy pe³ne bólu. Dake zamierza³ zaprowadziæ
dziewczynkê do kupca, by zaspokoiæ jego perwersyjne zachcianki,
i nikt nie móg³ temu zapobiec. Wszystkich ogarnê³a bezsilna wScie-
k³oSæ, byli bezradni.
Conan zwróci³ siê szeptem do kocicy:
PoproS Dake a, ¿eby pozwoli³ ci wyjSæ. Jak bêdziesz na dwo-
rze, przyjrzyj siê ostro¿nie krzakom jakieS trzydzieSci kroków na
lewo st¹d.
Tro zrobi³a zdumion¹ minê.
KtoS siê tam schowa³. Chcê wiedzieæ, kto.
Skinê³a g³ow¹ i przesz³a na przód wozu, by porozmawiaæ z ma-
giem przez zas³onê.
Conan przy³¹czy³ siê do Teyle.
Nie pozwólmy mu na to poprosi³a ³ami¹cym siê g³osem.
Przecie¿ Morja jest jeszcze dzieckiem!
Mo¿e coS da siê zrobiæ spróbowa³ j¹ pocieszyæ. Rozpacz
olbrzymki Scisnê³a mu serce.
Teyle spojrza³a na niego z nadziej¹.
Co?
Zacz¹³ jej opowiadaæ o swoim odkryciu, ¿e prawdziwa wScie-
k³oSæ zapewne pokona moc zaklêcia, gdy do Srodka zajrza³ Dake.
Conan zamilk³.
Idê skorzystaæ z hojnoSci mojego dobroczyñcy oznajmi³
mag. Oczekuje mnie gor¹ca kobieta w czerwonych jedwabiach.
Popatrzy³ na p³acz¹c¹ Morjê. Za chwilê przyjdzie po ciebie Kreg.
Przestañ siê mazaæ... Albo nie, zaczekaj! Rycz dalej. O ile siê nie
mylê, Capeyi to siê spodoba. Spojrza³ na ka¿dego wiêxnia z osob-
na. A wy zachowujcie siê cicho powiedzia³. Wrócê rano.
Potem odszed³.
Conanie...? odezwa³a siê olbrzymka.
Zaczekaj chwilê.
122
Przyby³ Kreg.
Chodxmy, wielka dziewczynko. Wyszczerzy³ zêby w szero-
kim uSmiechu. DziS w nocy staniesz siê kobiet¹.
Wyci¹gn¹³ Morjê z wozu. Teyle rzuci³a siê za siostr¹, ale nagle
stanê³a, jakby wpad³a na niewidzialn¹ Scianê. Dake uprzedzi³ wszyst-
kich, ¿eby nie próbowali zatrzymywaæ Krega.
Wróci³a Tro.
Conanie! powtórzy³a Teyle ochryp³ym g³osem.
Rozumiem, ¿e siê o ni¹ boisz odpar³. Ale zaczekaj jesz-
cze moment. Zwróci³ siê do kocicy. No i...?
Tam s¹ dwaj mê¿czyxni. Jeden bardzo ma³y jak Vilken. Drugi
jak Teyle, nawet wiêkszy.
Ojciec! wykrzyknêli chórem Vilken i Oren.
Conan uSmiechn¹³ siê. Rwietnie! Im wiêksze zamieszanie, tym
lepiej.
S³uchajcie uwa¿nie! powiedzia³ do towarzyszy. MySlê, ¿e
mo¿emy uwolniæ siê z magicznych wiêzów Dake a. I musimy siê
pospieszyæ, jeSli mamy uratowaæ Morjê.
Widzia³a nas ta kobieta podobna do kota mrukn¹³ Fosull.
Chyba nie... zaprzeczy³ Raseri. Podnios³aby alarm.
Nie, je¿eli jest wiêxniem jak inni.
Czy to nie dziwne, ¿e ani ona, ani barbarzyñca nie próbowali
uciec? Wyszli i wrócili, a przecie¿ nikt ich nie pilnowa³. Mogli po
prostu odejSæ. Co ich powstrzyma³o?
Varg pokrêci³ g³ow¹.
Tego nie wiem. Masz racjê, to bardzo dziwne.
Raseri zamySli³ siê. Potem powiedzia³:
No có¿. Dake i jasnow³osy poszli sobie. Ten drugi zabra³ moj¹
córkê. PowinniSmy uwolniæ tych w wozie, a póxniej Morjê.
Zgadzam siê. Mnie jest trudniej zobaczyæ, wiêc podkradnê
siê do pojazdu, a ty zostañ na stra¿y.
W porz¹dku.
Fosull wzi¹³ g³êboki oddech, wypuSci³ powietrze i ruszy³ na spo-
tkanie z uwiêzionym synem.
Dake wyci¹gn¹³ siê wygodnie na miêkkich poduszkach wyScie-
³aj¹cych wnêtrze wozu i pozwoli³ ponêtnej niewolnicy nape³niæ pu-
123
char wybornym winem. Poci¹gn¹³ ³yk i uSmiechn¹³ siê do m³odej
kobiety. Odwzajemni³a uSmiech, nieco speszona. Kaganki rozmiesz-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]