[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jeszcze jednego cyklu księżyca.
Bardzo chciałam w to wierzyć. Rozejrzałam się.
- A tak właściwie, to co tu robisz?
- Szłam na skróty do Rafe'a. Jest na patrolu i czuje się trochę
samotny.
- To lepiej już idz, skoro na ciebie czeka.
- Tak. - Odsunęła się o krok. - Poradzisz sobie? Skinęłam głową.
- Jasne. W końcu rozgryzę, o co tu biega. Kiedy wyszła, odłożyłam
księgę z powrotem do szklanej gabloty. Koszulką starłam odciski palców.
Nie żeby na wiele się to zdało, gdyby wkrótce przyszli Starsi. I tak
wyczuliby mój zapach.
Przez kolejne pół godziny przeglądałam książki i różne papiery. W
większości były napisane w nieznanym mi języku. Były tu dramaty
Szekspira i powieści Dickensa. One też nie mogły mi pomóc. Wreszcie
doszłam do wniosku, że nie znajdę niczego, co rozwiąże mój problem.
Ostatni raz omiotłam pokój wzrokiem. Wszystko wyglądało tak samo jak
przed moim przyjściem.
Wyłączyłam światło i wyszłam na korytarz. Kiedy zamykałam za
sobą drzwi, czułam się, jakbym jednocześnie żegnała się ze swoją
przyszłością jako Strażnik Nocy.
Rozdział 4
Złowieszcza cisza towarzyszyła mi aż do pokoju na górze, który
dzieliłam z Kaylą i Lindsey. %7łałowałam, że nie przyszłam tu od razu i nie
spotkałam się z Kaylą i Lindsey jednocześnie, zamiast zbaczać z drogi,
żeby zobaczyć się z Connorem. Wiedziałam, że Kayla będzie pytać o to
samo. Tym razem będę silniejsza i zachowam swój potworny sekret dla
siebie. Możliwie jak najciszej otworzyłam drzwi. Pokój był pogrążony w
mroku, jedynie przez okno wpadało słabe światło księżyca. Choć nikogo
nie widziałam, wyczułam, że nie jestem sama...
- Brittany? - Zobaczyłam niewyrazny zarys postaci Kayli, która
poderwała się na łóżku, a po chwili pokój zalało światło. Włączyła
lampkę.
Nie próbowałam ukryć zaskoczenia na widok Lucasa, który również
się poderwał i szybko naciągnął T - shirt. Teraz już wiedziałam, co
wyczułam, kiedy weszłam do pokoju: gorącą namiętność. Lucas
przeczesał palcami włosy, Kayla poprawiła ramiączko swojego topu.
- Eee, czy to przypadkiem nie jest wbrew przepisom? Nawet w
przypadku par? - zapytałam, licząc, że dzięki temu odciągnę ich uwagę od
siebie i nieprzyjemnej prawdy. Tylko małżeństwa mogły dzielić wspólny
pokój. Było to dość pokrzepiające, że nawet nasz przywódca łamał
przepisy.
Kayla czerwona na twarzy wygramoliła się z łóżka i ruszyła w moją
stronę.
- Lindsey wyszła, a tak trudno wyrwać trochę czasu dla siebie...
Lucas dopiero co przyszedł. Słowo. Gdybyśmy wiedzieli, że dzisiaj
wrócisz... - urwała, kręcąc głową. - Powinnam najpierw cię uściskać, a
dopiero potem przepraszać.
Nim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć, chwyciła mnie w objęcia.
- Strasznie się o ciebie martwiliśmy, baliśmy się, że nie przeżyłaś.
Zwłaszcza Lindsey. Rozmawialiśmy właśnie z Lucasem o tym, żeby
rozpocząć jutro poszukiwania.
- Tak, nie mam najmniejszych wątpliwości, że rozmawialiście -
zakpiłam, również ją ściskając. Potrzebowałam całego wsparcia, jakiego
mogła mi udzielić, nawet jeśli nie była świadoma powodu.
- Rozmawialiśmy, w przerwach pomiędzy pocałunkami - zapewniła
mnie.
Kiedy odsunęłyśmy się od siebie, przywołałam na usta uśmiech i
wzruszyłam ramionami.
- Nie wiem, o co tyle krzyku. Nie było wcale aż tak zle.
Byłam wdzięczna za obecność Lucasa. Gdyby go nie było,
mogłabym nie wytrzymać i wyjawić Kayli prawdę. Jej radość z mojego
powrotu była dla mnie zaskoczeniem. Nie spodziewałam się, że tak bardzo
przeżyje moją nieobecność i to, że jestem cała i zdrowa. Być może
zależało jej na mnie bardziej, niż myślałam. Ale to tylko utrudniało
sprawę. No bo jeśli jednak traktowali mnie jak swoją, dopuszczali mnie do
swojego zaklętego kręgu, tym boleśniej będzie zrezygnować z tego
wszystkiego.
- Nadal uważam, że powinien ci ktoś towarzyszyć. A ty po prostu się
ulotniłaś. Zniknęłaś, nie mówiąc nikomu ani słowa. Starsi szaleli z
niepokoju - powiedziała Kayla.
Jakoś nie mogłam sobie wyobrazić Starszych szalejących z
niepokoju o mnie ani z jakiegokolwiek innego powodu. Zawsze byli
niewiarygodnie opanowani, jakby już dawno zapomnieli, czym są emocje.
Spojrzałam na Lucasa.
- Dzięki, że nie posłałeś nikogo za mną.
- Uznałem, że gdybyś chciała, to kogoś byś zabrała - odparł Lucas.
- Doceniam okazane mi zaufanie. - Pragnęłam zmienić temat, a poza
tym musiałam poinformować o swoim odkryciu.
- Muszę ci coś powiedzieć. Natknęłam się na sidła.
Lucas znieruchomiał, tak samo jak wcześniej Connor.
- Bio - Chrome?
Przygryzłam dolną wargę. Gdybym przeszła przemianę, miałabym
na tyle wyostrzony węch, żeby móc to stwierdzić na pewno.
- Tak myślę. Widziałam się wcześniej z Connorem. Powiedziałam
mu o tym i właśnie to sprawdza.
Lucas skinął głową z wyraznym zadowoleniem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl