[ Pobierz całość w formacie PDF ]
interesach. Zapomnieć o Belli.
Aro i Jane stali za stołem i z rozkoszą zajadali się piernikami. Tylko nie to, bo zaraz zaczną
wypytywać o sprzeczkę nowożeńców".
- Dobrze się bawisz? - spytał Aro.
- Zwietnie. - Cullen wskazał na wielką wazę z czerwonym napitkiem. - Znajdę tu coś
mocniejszego?'
- Niestety, nie - odparła Jane. Aro podał mu szklankę ponczu.
- Kiepski wieczór, synu? Widzieliśmy, że Bella wyszła.
- Bardzo was za to przepraszam.
Aro zawahał się przez chwilę, a potem popatrzył mu prosto w oczu.
- Myślę, że nie nas powinieneś przepraszać. Cullen zjeżył się.
- Posłuchajcie...
- Cullen - wtrąciła się Jane i położyła mu rękę na ramieniu. - Powtórzę, co powiedziałam już
wcześniej. To wielkie szczęście, że jesteście razem. Nie roztrwoń tego dla czegoś, co nie jest warte
nawet funta kłaków.
- Co masz na myśli?
- Dumę.
- Wiele lat dobrze mi służyła - rzucił Cullen bez namysłu.
- W interesach na pewno - powiedziała Jane miękko. - Ale w miłości zupełnie się nie przydaje.
W miłości. Gdybyż oni wiedzieli, że ta miłość, całe to małżeństwo, jest tylko żałosną farsą. Aro
zachichotał cicho.
- Do diabła, synu, zachowujesz się jak osioł. Nam też od czasu do czasu zdarza się poprztykać.
Wtedy szybko musisz dokonać wyboru. Osobno i zagniewani, czy razem, w objęciach i całusach.
Wybór należy do ciebie.
Do diabła z mężczyznami! Do diabła z Edwardem Cullenem! Jak mógł ją tak zranić! Bella siedziała
na trawie nad brzegiem jeziora i zastanawiała się, czemu przyjęła tę pracę. No tak, szkoła plastyczna,
jej uczniowie, dzieci, które pragnęły się uczyć, choć ich rodziców nie było na to stać. W porządku.
Brzmiało to całkiem niezle. Lecz gdzieś w tle majaczyła jeszcze jedna przyczyna.
Edward Cullen. Ale on nie chciał mieć z nią nic wspólnego.
Usłyszała zbliżające się kroki i prędko otarła oczy. Nie chciała, żeby Aro albo Jane zobaczyli, jak
płacze. Spojrzała przez ramię i zamarła.
Edward. Szukał jej. Zagubione w rozterkach serce Belli załomotało, póki nie uświadomiła sobie, że
pewnie znów chciał ją zbesztać jak szef niesforną pracownicę. Na pewno był wściekły, że urządziła
scenę, przez co naraziła transakcję na klęskę. Tylko do diabła, kto tę scenę naprawdę urządził?!
- Szukałem cię wszędzie - powiedział.
Odwróciła się do jeziora i rzuciła kamyk w gładką toń.
- No to znalazłeś.
~ 38 ~
- Bella, posłuchaj...
Wstała. Chłodny wiatr zgarnął jej włosy na kark.
- Dobrze, wiem, naraziłam twoje interesy - rzuciła hardo.
- Nie o to chodzi. - Odetchnął głęboko. - Jestem idiotą.
- Zgadzam się - potwierdziła, a zarazem zdumiała się wielce.
- Głupcem.
- Nie zaprzeczę.
- Wcale nie myślałem tego, co powiedziałem.
- Cullen, czego ty właściwie ode mnie chcesz? Bo ja myślę, że nic już tu po mnie. - Wzruszyła
ramionami.
- Wprost przeciwnie. I w tym problem.
- Możesz wyrażać się jaśniej?
- Jesteś piękna, utalentowana, mądra i świetnie tańczysz. - Obejrzał się za siebie i westchnął. - To
nie dotyczyło ciebie. To był mój problem.
Gorączkowo szukała jego oczu. Bardzo chciała uwierzyć mu, przebaczyć, lecz zarazem bała się
tego. Podszedł jeszcze bliżej.
- Przepraszam. Przysięgam, że to już nigdy więcej się nie powtórzy
Zaskoczyła ją szczerość w jego głosie. Zbliżył się jeszcze trochę i dotknął jej policzka.
- Powiedz, że mi przebaczasz, albo...
- Albo co? Uśmiechnął się.
- Albo będę musiał się rzucić do kadzi z czekoladą. Bardzo chciała uśmiechnąć się, roześmiać się
głośno. Zamiast tego powiedziała:
- Nie podobało mi się, jak flirtowałeś z tamtymi kobietami, Cullen.
- Nie podobało mi się, jak tańczyłaś z tamtym facetem.
- Sądziłam, że tylko gramy swoje role. - Jej serce zamarło na moment.
Długo jej się przyglądał, nim powiedział:
- Ja też, Bella. - Powoli zbliżył usta do jej ust i musnął je delikatnym pocałunkiem. Zadrżała i
odpowiedziała pocałunkiem. - Ja też, Bella - powtórzył.
Wsparła mu dłonie na piersi, objęła za kark. Przyciśnięta do jego piersi, czuła każde uderzenie jego
serca. A może to było jej serce?
Kiedy poczuła jego usta na karku, straciła władzę w nogach. Nie mogła ukryć tęsknoty i
gwałtownego pożądania.
- Edward - szepnęła.
Całował ją raz po raz, krążył dłońmi po jej ramionach, po plecach, po szyi. Chłodne powietrze nocy
mieszało się z zapachem ziemi, wody i pożądania.
Niecierpliwe dłonie Cullena zawędrowały pod jej bluzeczkę, sunęły po rozpalonej skórze. Poddała
się temu z radością.
- Och, Bella - wyszeptał i nakrył dłonią jej pierś, odsunął na bok cienką tkaninę staniczka i ścisnął
delikatnie między palcami różowy sutek.
Bella westchnęła gwałtownie i przywarła do niego całym ciałem. Pożądanie zmąciło jej wzrok.
Edward jęknął głucho. Jedną ręką chwycił ją za pośladek, drugą szarpał się z guzikiem przy jej
dżinsach. Po chwili wsunął głęboko dłoń, Bella krzyknęła cicho. Rozkosz opanowywała jej ciało.
Rozpaliła krew, pomieszała myśli.
- To nie jest sen, Bella - wychrypiał. - To dzieje się naprawdę.
Z oddali doleciał ich śmiech.
- Ktoś idzie - syknęła z przerażeniem.
No cóż, Cullen miał rację, to działo się naprawdę. Ale czy tak miało być? Potrzebowała czasu, by
wszystko przemyśleć. Odepchnęła go i pobiegła brzegiem jeziora do domku gościnnego. Słyszała jego
głos. Wołał ją. Słyszała jego kroki, zbliżał się do niej. Ale nie zatrzymała się, choć jej serce domagało
się tego. Musiała przemyśleć wszystko, rozważyć. Zrozumieć i siebie, i Edwarda.
Zawadziła stopą o kamień. Ziemia uciekła jej spod stóp i Bella wylądowała w jeziorze.
~ 39 ~
- Bella! - krzyczał Cullen, kiedy zaczęła gramolić się na czworakach z płytkiej wody.
Kapało z niej, dłonie miała oblepione mułem.
- Jestem jak mokra kura - mruknęła zdesperowana. Po chwili znalazła się w objęciach Cullena.
- Nic ci się nie stało?
- Nic, tylko tak sobie łowiłam męża. Nie mógłbyś zostawić mnie samej choć na chwilę?
Spojrzała mu w oczy. To był błąd. Uśmiechnął się, potem głośno roześmiał. Po chwili śmiali się
oboje.
- Wiem. Zasłużyłem na to. - Zdjął flanelową koszulę i okrył nią jej ramiona. - Przepraszam, jeżeli
przed chwilą posunąłem się za daleko.
Bella siedziała w szlamie, nie zważając na zimną wodę. Jej ciało wciąż płonęło. To był znak od losu,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]