[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nienia.
Jake zawahał się.
Nie tutaj.
Była to jedyna rozsądna myśl. Spojrzał na oszołomioną
twarz Mii i ogarnęła go tkliwość. Doprowadził do tego, że go
chciała tak samo rozpaczliwie, jak on jej chciał. Wystarczyło
spojrzeć w te nieprzytomne oczy, na cudowne, nagie piersi. I
na to, jak kurczowo go trzymała, kołysząc biodrami... Bez
wątpienia osiągnął to, że go pragnęła. Całą noc będzie za nim
tęsknić.
Gdzieś po drodze pojawiło się między nimi coś głębszego.
Gdzieś po drodze naprawdę się w niej zakochał.
W uszach zaczęło mu dzwonić. W uszach? Nie od razu zo-
rientował się, że to jej komórka. Roześmiał się.
Przebudzona z oczarowania, zamrugała i utkwiła w nim
wzrok, gdy on powoli zsuwał j ej nogi z siebie. Kiedy dotknęła
stopami ziemi, poprawiła spódniczkę i podniosła torebkę, któ-
ra spadła na ziemię. Kiedy wzięła do ręki komórkę, zaraz
odezwał się jej pager i za chwilę sygnał w palmpilocie.
- Całe twoje życie wibruje.
Zaśmiała się bezradnie, przyciskając telefon do ucha.
59
S
R
- Palmpilot mi przypomniał, że mam przez internet ścią-
gnąć ważne dokumenty, i to nie tylko mój sprzęt wibruje. -
Popatrzyła na niego z dołu. - Przez ciebie moje ciało takie się
stało.
- Przeze mnie?
- Wiesz co? Nie lubię tego. - Zamknęła oczy. - Naprawdę
nie lubiÄ™.
- Nabrałaś mnie.
- Chwilowe szaleństwo - upierała się. - Jesteśmy przyja-
ciółmi - powiedziała z ledwie tłumioną rozpaczą. - W po-
rządkuj Tylko przyjaciółmi. Boże, Jake, to ważne. Naprawdę
bardzo ważne.
Mówiła z wielką powagą. Ubzdurała sobie, że nie mogą
być przyjaciółmi i kochankami zarazem.
- A ty, Mio, jesteś ważna dla mnie.
Długo się w niego wpatrywała, w końcu odwróciła wzrok.
- Daj mi minutÄ™.
- Ile tylko chcesz. Ja wracam do pracy.
Gdy odchodził, wiedział, że patrzyła za nim z rozpaczą i bó-
lem. Czy nie byłoby właściwe, gdyby wrócił do niej, opadł z
niÄ… na ziemiÄ™ i zaczÄ…Å‚ wszystko od nowa?
Ta gra zmieniła się w zupełnie coś innego...
60
S
R
ROZDZIAA ÓSMY
Mia spędziła popołudnie w amfiteatrze z Jane, Samantą,
Jamiem i grupą pracowników ASK, przeglądając rekwizyty i
dekoracje. Roboty jeszcze trwały, wiec pracowali w pobliżu
Jake'a i jego ludzi.
Było to pewnym utrudnieniem... choć może nie do końca.
Gdy przyszła, Jake stał na wysokiej drabinie, dłubiąc przy
konstrukcji antycznego łuku. Całkowicie zaabsorbowany
pracą, nagle znieruchomiał i uniósł głowę. Mimo lustrzanych
okularów przeciwsłonecznych, skrywających jego oczy, wie-
działa, że ją dostrzegł.
Zdjął okulary, zwiesił na taśmie przy szyi i spojrzał na
MiÄ™.
Zwykle niewzruszona Jane nie mogła się powstrzymać:
- No, no!
Właśnie. No, no! Miała wrażenie, że z jego oczu przesko-
61
S
R
czył do niej potężny impuls. Dostała gęsiej skórki, w żołądku
ją zakłuło.
Przekleństwo. Niech będzie przeklęty. Wcześniej, przy la-
da zerknięciu na Jake'a, nie czuła żadnego impulsu. To było
coś zupełnie nowego. Nie wiedziała, co zrobić, ale pomacha-
ła do niego, by przekazać mu:  Widzisz, w ogóle na mnie nie
działasz". Czym prędzej zajęła się pracą, chcąc o nim zapo-
mnieć. Zamówiła kilometry ciemnogranatowego aksamitu,
który wraz z greckimi figurami miał służyć jako piękne tło
dla modelek i ich skąpych strojów. Siedząc na rogu sceny,
zaczęła otwierać skrzynie z materiałem, porównując faktury z
listą zamówień.
Mimo że aksamit był wspaniały i oglądała go z najwyższą
przyjemnością, to jednak jej myśli błąkały się gdzie indziej.
Dookoła słychać było walenie młotów, brzęczenie pił i in-
nych elektrycznych narzędzi, głosy pracujących mężczyzn.
- Tutaj! Nie widzisz, gamoniu, że tutaj?!
- Wtyczka!
- Tommie, jeszcze raz tak zrobisz, tak ciÄ™ kopÄ™ w dupÄ™,
że...
- Sam siÄ™ kopnij.
- Wtyczka, baranie!
Mia uniosła głowę. Ci ludzie pracowali w potwornym upa-
le. Na szczycie rusztowania stał facet z czymś, co przypomi-
nało pistolet. Spostrzegł, że na niego patrzy, i wskazał na
przewód, który biegł w dół po drabinie do przedłużaczy na
62
S
R
scenie. Wtyczki powypadały, prąd nie płynął. Uklękła i zro-
biła, co należy, za co mrugnął do niej, a ona otrzepała ręce z
kurzu.
Padł na nią cień. Kątem oka dostrzegła niezasznurowane
buty robocze, spłowiałe dżinsy rozdarte nad kolanem i na
udzie.
A także wyciągniętą rękę.
- Cześć - przywitał się Jake.
- Jak się masz. - Miała przed oczami jego spracowane dło-
nie. W obcisłej spódniczce wstać nie jest łatwo, o czym pew-
nie wiedział. Nie było sposobu, by go nie porazić, kiedy bę-
dzie jej pomagał się podnieść.
- Wez rękę.
Stał pod słońce, więc widziała tylko aureolę wokół niego.
Wyglądał jak anioł, jeżeli w facecie może być cokolwiek
anielskiego.
Osłoniła dłonią oczy przed słońcem i wstając, spojrzała w
górę na jego twarz.
Oczy mu rozbłysły, przyciągnął ją bliżej i szepnął:
- Chciałem powiedzieć ci wcześniej, że jasna
brzoskwinia to mój ulubiony kolor.
Niski tembr głosu i łaskotanie przy uchu sprawiły, że prze-
szedł ją dreszcz.
- Jake...
- Co robisz wieczorem?
- Pracuję do pózna.
63
S [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl